Nóż. Jo Nesbo
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nóż - Jo Nesbo страница 17

Название: Nóż

Автор: Jo Nesbo

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Harry Hole

isbn: 9788327159571

isbn:

СКАЧАТЬ wyjął z kieszeni paczkę cameli, włożył do ust papierosa i sięgnął po zapalniczkę.

      – Już sobie idę, Winter.

      Wyminął go, zszedł po schodach na żwir i dopiero tam się zatoczył. Stanął. Chciał zapalić, ale łzy tak go oślepiły, że nie widział ani papierosa, ani ognia.

      – Masz.

      Harry usłyszał głos Bjørna, parę razy mrugnął i zassał płomień zapalniczki, którą podsunął mu technik. Głęboko się zaciągnął. Zakasłał i zaciągnął się jeszcze raz.

      – Dzięki. Ciebie też wywalili?

      – Nie. Ja mogę pracować i dla KRIPOS, i dla komendy.

      – A nie jesteś na urlopie tacierzyńskim?

      – Katrine do mnie zadzwoniła. Mały pewnie siedzi teraz na kolanach mamy w fotelu naczelnika i dowodzi Wydziałem Zabójstw. – Krzywy uśmiech Bjørna Holma zniknął równie szybko, jak się pojawił. – Przepraszam, Harry, plotę, co mi ślina na język przyniesie.

      – Mhm. – Wiatr porwał dym wydmuchany przez Harry’ego. – Na podwórzu już skończyliście?

      Pozostać w trybie śledztwa, utrzymać się w narkozie.

      – Tak – potwierdził Bjørn. – W nocy z soboty na niedzielę był mróz, więc żwir zbił się jeszcze bardziej. Ani po samochodach, ani po ludziach nie zostało za dużo śladów, nawet jeśli ktoś tu był.

      – W nocy z soboty na niedzielę? Chcesz powiedzieć, że to się stało wtedy?

      – Jest zimna. A kiedy zgiąłem jej rękę, wyglądało na to, że stężenie pośmiertne zaczyna ustępować.

      – Czyli co najmniej dwadzieścia cztery godziny.

      – Tak. Lekarz sądowy powinien już tu być. Dobrze się czujesz, Harry?

      Harry’emu chciało się wymiotować, ale kiwnął głową i przełknął piekącą żółć. Da radę. Da radę. Wciąż śpi.

      – Te rany od noża. Masz jakieś przypuszczenia, co to był za nóż?

      – Obstawiam, że ostrze było małe, najwyżej średnie. Nie ma żadnych zasinień z boku rany, więc albo nie wbił go głęboko, albo też nóż nie ma gardy.

      – Tyle krwi. Wbił głęboko.

      – Tak.

      Harry rozpaczliwie zaciągnął się dymem, żar zbliżał się już do papierosowego filtra. Podjazdem w ich stronę nadchodził wysoki młody człowiek w płaszczu Burberry i garniturze.

      – Katrine mówiła, że to ktoś z pracy Rakel zawiadomił policję. Wiesz coś więcej?

      – Tylko tyle, że zadzwonił jej szef – odparł Bjørn. – Rakel nie pojawiła się na jakimś ważnym spotkaniu i nie zdołali się z nią skontaktować. Uznał, że mogło się stać coś złego.

      – Mhm. Ale czy to takie zwyczajne dzwonić na policję tylko dlatego, że ktoś z pracowników nie pojawia się na zebraniu?

      – Nie wiem, Harry. Powiedział, że to niepodobne do Rakel nie przyjść, a w każdym razie o tym nie powiadomić. No i wiedzieli przecież, że mieszka sama.

      Harry wolno kiwnął głową. Wiedzieli jeszcze więcej. Wiedzieli, że właśnie wyrzuciła z domu męża. Męża, który miał opinię niestabilnego. Rzucił papierosa na ziemię i usłyszał jęk żwiru, gdy przydeptywał niedopałek obcasem.

      Młody człowiek podszedł do nich. Trzydziestokilkulatek był szczupły, trzymał się prosto i miał azjatyckie rysy twarzy. Garnitur wyglądał na szyty u krawca, koszula była śnieżnobiała i odprasowana, a węzeł krawata mocno zaciśnięty. Fryzura – krótko ostrzyżone gęste czarne włosy – mogłaby uchodzić za dyskretną, gdyby nie sprawiała wrażenia wystudiowanie klasycznej. Śledczy z KRIPOS Sung-min Larsen lekko pachniał czymś drogim, jak domyślał się Harry. Podobno w KRIPOS nazywano go Indeksem Nikkei, chociaż imię Sung-min, na które Harry wielokrotnie natykał się swego czasu w Hongkongu, było koreańskie, nie japońskie. Ukończył Wyższą Szkołę Policyjną w roku, w którym Harry rozpoczął tam pracę, ale Harry i tak zapamiętał go z wykładów na temat prowadzenia śledztwa – głównie z powodu białych koszul, milczenia i krzywych uśmiechów posyłanych początkującemu, niezbyt pewnemu siebie wykładowcy, a także ze względu na wyniki egzaminu, podobno najlepsze, jakie kiedykolwiek ktokolwiek osiągnął w Wyższej Szkole Policyjnej.

      – Moje kondolencje, Harry – odezwał się Sung-min Larsen. – Wyrazy najgłębszego współczucia. – Wzrostem niemal dorównywał Harry’emu.

      – Dzięki, Larsen. – Harry ruchem głowy wskazał notatnik, który śledczy z KRIPOS trzymał w ręku. – Obszedłeś sąsiadów?

      – Zgadza się.

      – Coś ciekawego? – Harry się rozejrzał. Między willami na modnym Holmenkollen było mnóstwo przestrzeni. Wysokie żywopłoty i rosnące rzędami świerki.

      Sung-min Larsen przez chwilę miał taką minę, jakby oceniał, czy powinien dzielić się informacjami z Komendą Okręgową Policji w Oslo. A może jednak problem stanowił Harry – jako mąż denatki?

      – Twoja sąsiadka, Wenche Angondora Syvertsen, mówi, że w sobotę wieczorem nie słyszała ani nie widziała niczego niezwykłego. Spytałem, czy sypia przy otwartym oknie. Potwierdziła. Ale powiedziała też, że może spać przy otwartym oknie, bo nie budzą jej znajome dźwięki, na przykład samochód męża czy sąsiada, albo śmieciarka. I podkreśliła, że dom Rakel Fauke ma grube ściany.

      Relacjonował, nie zerkając w notatki, a Harry odniósł wrażenie, że Larsen przedstawia te mało treściwe informacje jako test. Chce sprawdzić, czy wzbudzą jakąś reakcję.

      – Mhm. – Harry wydał z siebie coś w rodzaju burknięcia, oznaczającego, że dotarło do niego, co tamten powiedział.

      – Czy to zgodne z prawdą? – spytał Larsen. – To jej dom? Nie twój?

      – Intercyza – wyjaśnił Harry. – Nalegałem. Nie chciałem, żeby ktoś pomyślał, że żenię się z nią dla pieniędzy.

      – Była bogata?

      – Nie, to taki żart. – Harry wskazał na dom. – Zanieś zebrane informacje swojemu szefowi, Larsen.

      – Winter już jest?

      – W każdym razie w środku zrobiło się dziwnie zimno.

      Sung-min uprzejmie się uśmiechnął.

      – Formalnie śledztwem taktycznym kieruje Winter, ale zapowiada się, że to ja będę w dużej mierze odpowiedzialny za tę sprawę. Nie jestem twojego kalibru, Hole, ale obiecuję zrobić, co w mojej mocy, żeby złapać łotra, który zabił twoją żonę.

      – Dziękuję. СКАЧАТЬ