Nóż. Jo Nesbo
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nóż - Jo Nesbo страница 16

Название: Nóż

Автор: Jo Nesbo

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Harry Hole

isbn: 9788327159571

isbn:

СКАЧАТЬ mniej gwałtownych wrażeń, wszystkich drobnych szczegółów w miejscu zdarzenia, które mogą coś powiedzieć. Stworzyć powiązaną logicznie historię. Albo przeciwnie – zazgrzytać, pokazać, że coś tu nie pasuje.

      Przesunął wzrokiem po ścianach. Na haczyku pod półką na kapelusze wisiał samotny czerwony płaszcz. Tam gdzie zwykle odwieszała wierzchnie okrycie, które nosiła ostatnio, chyba że od razu wiedziała, że następnym razem już go nie włoży – wtedy wieszała je w szafie razem z innymi kurtkami. Harry musiał mocno wziąć się w garść, żeby nie chwycić tego płaszcza, nie przycisnąć go do twarzy, aby poczuć jej zapach. Zapach lasu. Bo bez względu na to, jakich perfum używała, jej symfonia zapachów zawsze miała podstawowy ton rozgrzanego w słońcu norweskiego lasu mieszanego. Nie dostrzegł nigdzie czerwonej jedwabnej apaszki, którą zwykle nosiła do tego płaszcza, ale czarne kozaki stały na półce tuż pod nim. Pomieszczenie wyglądało dokładnie tak, jak wtedy, gdy stąd wyszedł dwa miesiące, piętnaście dni i dwadzieścia godzin temu. Żaden obraz nie wisiał krzywo, żaden mebel nie został przesunięty, żaden chodnik się nie zawinął. Spojrzenie omiotło kuchnię. Tam. W stojącym na kuchennym blacie drewnianym bloku o kształcie piramidy brakowało jednego noża.

      Spojrzenie krążyło coraz bliżej ciała.

      Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu.

      – Cześć, Bjørn. – Harry nawet się nie odwrócił, nie przerywając systematycznego fotografowania oczami.

      – Harry – odezwał się Bjørn. – Nie wiem, co powiedzieć.

      – Powinieneś mnie poinformować, że nie mogę tu przebywać – odparł Harry. – Powinieneś powiedzieć, że nie jestem bezstronny, że to nie moje śledztwo i że jak wszyscy inni muszę zaczekać, żeby ją zobaczyć, dopóki nie zostanę wezwany na ewentualną identyfikację.

      – Dobrze wiesz, że tak nie powiem.

      – Jeśli nie ty, to ktoś inny. – Harry wpatrywał się w krew, która obryzgała dół regału z książkami, grzbiet dzieł zebranych Hamsuna i starego leksykonu, który Oleg lubił przeglądać, podczas gdy Harry tłumaczył mu, co się zmieniło na świecie od czasu wydrukowania tego kompendium i dlaczego. – A wolałbym, żebyś to zrobił ty. – Dopiero w tej chwili Harry spojrzał na Bjørna. Oczy kolegi były wilgotne i jeszcze bardziej wyłupiaste niż zwykle. Bladą twarz okalały rude bokobrody à la Elvis w latach siedemdziesiątych, kępki zarostu na brodzie i nowa czapka z daszkiem, która zastąpiła tę rastafariańską.

      – Jeśli chcesz, to powiem, Harry.

      Spojrzenie Harry’ego zbliżyło się do słońca. Padło na brzeg kałuży krwi rozlanej na drewnianej podłodze. Jej kształt ujawniał, że jest duża. Powiedział do Olega: „Poinformowano mnie, że nie żyje”. Jakby nie uwierzył w to do końca, dopóki nie przekona się na własne oczy. Chrząknął.

      – Powiedz mi najpierw, co macie.

      – To był nóż – oznajmił Bjørn. – Ci z medycyny sądowej już jadą, ale wygląda mi to na trzy ciosy, nie więcej. Jeden w kark, tuż pod czaszką. To oznacza, że umarła…

      – Szybko i bezboleśnie – dokończył Harry. – Dzięki za troskę, Bjørn.

      Bjørn lekko skinął głową, a Harry uświadomił sobie, że technik kryminalistyczny powiedział to w równym stopniu ze względu na siebie, co na niego.

      Spojrzenie znów powędrowało do drewnianego bloku na kuchennym blacie. Przywiezione przez niego z Hongkongu hiperostre noże marki Tojiro w tradycyjnym stylu santoku miały drewnianą rękojeść, ale te dodatkowo ozdobiono inkrustacją z białego rogu bawołu indyjskiego. Rakel je uwielbiała. Wyglądało na to, że w stojaku brakuje najmniejszego, uniwersalnego noża z ostrzem o długości dziesięciu–piętnastu centymetrów.

      – Nie ma żadnych oznak wykorzystania seksualnego – powiedział Bjørn. – Jest kompletnie ubrana, a odzież jest cała.

      Spojrzenie Harry’ego dotarło do słońca. Oby się nigdy nie obudził. Rakel leżała w pozycji płodu, zwrócona do niego plecami, a twarzą w kierunku kuchni. Bardziej skulona niż podczas snu. Na plecach nie miała żadnych widocznych śladów od uderzenia nożem, a długie czarne włosy zasłaniały kark. Głosy ryczące w głowie Harry’ego usiłowały się nawzajem zagłuszać. Jeden krzyczał, że Rakel jest w tradycyjnym islandzkim swetrze, który kupił jej podczas wyjazdu do Rejkiawiku. Drugi mówił, że to nie ona. Że to nie może być ona. Trzeci, że jeśli jest tak, jak wyglądało na pierwszy rzut oka, a mianowicie że najpierw została zaatakowana od przodu, a zabójca stał między nią a drzwiami wejściowymi, to nie podjęła żadnej próby ucieczki. Czwarty, że Rakel w każdej chwili może wstać, ze śmiechem podejść do niego i wskazać na ukrytą kamerę.

      Ukryta kamera.

      Odwrócił się, słysząc czyjeś chrząknięcie.

      Mężczyzna, który stał w drzwiach, był wielki i prostokątny, a jego głowa wyglądała jak wyrzeźbiona w granicie, w dodatku od linijki. Bezwłosa czaszka z kwadratowym podbródkiem, proste usta, prosty nos i proste wąskie oczy pod parą prostych brwi. Dżinsy, marynarka i koszula bez krawata. Szare oczy niczego nie wyrażały, ale głos i sposób przeciągania słów – jakby ten człowiek się tym napawał, jakby tylko czekał, aby móc je wypowiedzieć – wyrażały wszystko to, co ukrywały oczy.

      – Sorry, przykro mi z powodu twojej straty, Hole, ale muszę cię prosić o opuszczenie miejsca zdarzenia.

      Harry wytrzymał spojrzenie Olego Wintera, notując sobie w pamięci, że nadkomisarz z KRIPOS uciekł się do anglicyzmu, jakby nawet współczucie nie miało adekwatnego norweskiego wyrażenia. Oraz że po anglicyzmie nie poświęcił czasu na kropkę, tylko wyrzucił Harry’ego już po szybkim przecinku. Harry nie odpowiedział. Odwrócił się i znów popatrzył na Rakel.

      – Już, Hole.

      – Mhm. Z tego, co wiem, zadaniem KRIPOS jest wspomaganie Komendy Okręgowej Policji w Oslo, a nie odkomende…

      – Akurat w tej chwili KRIPOS pomaga utrzymać męża ofiary z dala od miejsca zdarzenia. Możesz pokazać, że jesteś profesjonalistą, i się ze mną zgodzić albo poproszę mundurowych, żeby pomogli ci wyjść.

      Harry wiedział, że Ole Winter nie miałby nic przeciwko temu, aby dwaj umundurowani funkcjonariusze wyprowadzili Harry’ego do radiowozu na oczach kolegów, sąsiadów i sępów z mediów, które już czaiły się na drodze i fotografowały wszystko, co tylko się dało. Ole Winter był o parę lat starszy od Harry’ego; obaj już od dwudziestu pięciu lat pracowali jako śledczy zajmujący się zabójstwami, tyle że w dwóch różnych, niezbyt lubiących się instytucjach: Harry w Komendzie Okręgowej Policji w Oslo, Winter w ogólnokrajowej wyspecjalizowanej jednostce KRIPOS, która wspomagała lokalne wydziały policji w poważnych sprawach kryminalnych, takich jak zabójstwa, a od czasu do czasu ze względu na nadmiar środków i kompetencji w pełni przejmowała śledztwa. Harry domyślał się, że to Gunnar Hagen, jego własny komendant, podjął decyzję i zatelefonował do KRIPOS. Decyzję całkiem słuszną, jako że mąż ofiary pracował w Wydziale Zabójstw stołecznej komendy. Ale jednocześnie było to dość przykre, ponieważ te dwa największe w kraju środowiska specjalistów od zabójstw konkurowały ze sobą, chociaż nie mówiło СКАЧАТЬ