Название: Zamęt
Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Zamęt
isbn: 9788380157187
isbn:
Henryk też chciał się uśmiechnąć, ale tylko się skrzywił i złapał za policzek.
Mimo że wciąż nie wiedział, dlaczego Tygrys go uderzył, to całe zdarzenie miało dobry skutek i paradoksalnie się opłaciło. Zmusiło każdego z nich do jasnego określenia swojej sytuacji i dokonania wyboru.
Henryk najbardziej ucieszył się z jasnej deklaracji Jürgena, bo bez dwumetrowego Niemca żaden plan nie miał szans powodzenia. Jürgen nie tylko potrafił uczciwie kalkulować, jak przystało na niemieckiego inżyniera, i miał doświadczenie enerdowskiego oficera, ale też odznaczał się wzrostem i siłą niedźwiedzia.
Drugim sukcesem była deklaracja, jaką między wierszami złożył Oliver, który właśnie wrócił z toalety i położył się obok Jürgena. Henryk nie potrafił jeszcze ocenić, ile warte jest zdanie dwudziestopięcioletniego hipstera z Notting Hill, ale szok, jakiego ten najwyraźniej doznał, dawał przynajmniej nadzieję, że zrozumiał, co go czeka, jeśli się nie przyłączy.
Zachowanie Kazuo przy odrobinie dobrej woli można było odczytać jako deklarację neutralności. Stało się jednak oczywiste, że nie mogą na niego liczyć i muszą go potraktować jako potencjalnego wroga we własnych szeregach. Neutralność nie była żadnym rozwiązaniem, tylko wypowiedzeniem wojny. Jürgen, dotykając wielką dłonią gardła, dał jasno do zrozumienia, że też tak uważa, i od tej chwili ta ocena była fundamentem ich porozumienia. Henryk cały czas miał nadzieję, że Kazuo zmieni zdanie, ale ostatecznego rozwiązania, jakie zasugerował Jürgen, nie mógł już odrzucić.
W chacie zaległa cisza. Kazuo nakrył się kocem na głowę i słychać było pochrapywanie Jürgena. Oliver zgasił bladą żarówkę, która zwisała z sufitu, i sam też się położył.
Henryk nie spał. Czuł się, jakby miał w skroniach dwie małe pompki, które z potężną siłą pchały gorącą krew do mózgu. Policzek nabrzmiał i tętnił w rytm uderzeń serca, a oko zachodziło opuchlizną. Nie myślał jednak o tym.
Męczyło go pytanie: dlaczego Tygrys go uderzył i co chciał mu powiedzieć, przywołując dziwną syntezę słowa „lęk”? Jednego przynajmniej Henryk był teraz pewien. Tygrys okazał się o wiele bardziej inteligentny, niż z początku mogło się wydawać. I to nie była dobra wiadomość.
31
Boeing 737 linii Ryanair wylądował na lotnisku w Atenach o dziewiątej czterdzieści, z dziesięciominutowym opóźnieniem. Dima nie miał bagażu, więc po kilkunastu minutach był już przed terminalem.
Jak na kwiecień i tak późną godzinę było bardzo ciepło. Lotniskowy wyświetlacz wskazywał dwadzieścia dwa stopnie. Dima zdjął kurtkę i został w samej koszulce polo. Od razu skierował się na stację metra. O tej porze wszystkie ulice do centrum były zakorkowane.
Miał mieszkanie w dzielnicy Kolonaki, na ulicy Pindarou, u stóp góry Likawitos. Była to elegancko urządzona kawalerka z dużym tarasem, usytuowana na czwartym piętrze domu pamiętającego juntę „czarnych pułkowników”. Mieszkało w nim kilku emerytowanych oficerów, uczestników kwietniowego puczu. Mili dziadkowie z laseczkami pod brodą, przesiadujący na pobliskim skwerku. Dima odkłaniał się im z kulturalnym obrzydzeniem.
Mieszkanie było bardzo drogie i formalnie jego właścicielem była Agencja, ale zapisane zostało na Dimę. Jego zakup pośrednio sfinansowała CIA, co było formą gratyfikacji dla polskiego wywiadu za informacje, jakie Dima zdobył w Rosji. Rozpracował kanał przerzutu broni z Kuby dla FARC i prania w rosyjskich bankach pieniędzy z narkotykowego biznesu. To nie była bezpieczna robota, więc czuł, że ma prawo do tego mieszkania, i traktował je jak swoje.
O wpół do jedenastej Dima wysiadł na stacji Sintagma, skąd miał już tylko sześćset metrów do domu. Tłoczna Kolonaki tętniła nocnym życiem kawiarenek, barów i restauracji wciśniętych między ukwiecone klomby i zielone zaułki. W ciągu dziesięciu minut, klucząc w labiryncie wąskich uliczek, przynajmniej dziesięć razy powiedział kalo wradhi, nim dotarł na Pindarou. W sklepiku kulawego Makisa zrobił zakupy na śniadanie i za dziesięć jedenasta był już w domu.
Najpierw poszedł do łazienki. Zanim skorzystał z toalety, przyssawką próżniową zdjął jeden kafelek ze ściany przy szafce, otworzył metalowe drzwiczki i wyciągnął zapięty w foliowej torebce pakiet. Wyjął z niego swój grecki portfel, paszport i telefon, a do środka włożył identyczny polski zestaw. Zawahał się, po czym sięgnął głębiej, wydobył metalowe pudełko po cukierkach Fisherman’s Friend i schował je do kieszeni.
Dopiero teraz mógł otworzyć okna. Po dwóch miesiącach nieobecności czuć było w mieszkaniu lekko kwaśny zaduch. Schował zakupy do pustej lodówki, podłączył telefon do ładowania i wlał sobie pół szklanki siedmiogwiazdkowej metaxy. Wcisnął przycisk na wieży i wyszedł na taras.
Stanął przy barierce, opierając się uniesioną nogą o parapet. Z mieszkania dobiegł matowy głos Tanity Tikaram:
Look my eyes are just holograms
Look your love has drawn red from my hands
From my hands you know you’ll never be
More than twist in my sobriety
More than twist in my sobriety
More than twist in my sobriety.
Pociągnął mocny łyk metaxy i niemal natychmiast poczuł rozluźnienie. Był bardzo zmęczony, właściwie wyczerpany psychicznie, i pilnie potrzebował czegoś, co wzmocni jego motywację.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.
1
W przekładzie Krzysztofa Klingera.