Название: Zamęt
Автор: Vincent V. Severski
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Zamęt
isbn: 9788380157187
isbn:
– To izraelski skaner do zamków Mava 3 – odpowiedziała Ela. – Pozwala wykonać kopię każdego klucza, nawet najbardziej zaawansowanego technologicznie. Z immobilajzerem też.
Roman wciąż siedział pochylony i przez swoje niemodne okulary, które zsunęły mu się na koniec nosa, zaglądał do kubka z fusami na dnie. Często milczał, nie był pochopny w wyrażaniu swoich myśli. Cenił słowa i starał się brać za nie odpowiedzialność. Ale tym razem jego milczenie było tak wymowne, że chyba już nic nie musiał dodawać.
– Stawiacie wiele pytań – odezwał się w końcu. – Ale nie ma na nie dobrych odpowiedzi. Tak, wszystko wskazuje na to, że ktoś się nami interesuje i że prawdopodobnie jesteśmy zagrożeni. Nawet jeżeli ta inscenizacja, jak mówi Monika, miała na celu jedynie nas zastraszyć. Zakładam, że może to mieć związek ze sprawą majora Olewskiego, ale nie z jego uwolnieniem, tylko z działalnością operacyjną. Samo porwanie może być przypadkowym zdarzeniem, które w coś się wkomponowało i komuś pomogło. Albo zaszkodziło.
– To co robimy, Roman? – wcięła się Monika.
– Dima leci do Moskwy, tak jak ustaliliśmy. Nie będziemy informować szefa Koryckiego. Za mało wiemy i jestem pewien, że w takiej sytuacji zamknie nam operację. A jeżeli źródło problemu tkwi gdzieś wewnątrz służb, co jest bardzo prawdopodobne, to sprawa zostanie zamieciona. Najpierw spróbujmy ustalić, gdzie jest zleceniodawca i czego od nas chce, a potem podejmiemy decyzję. – Roman mówił spokojnie i logicznie. – Nie zapominajcie, że mamy przewagę, bo wiemy, że ktoś nas osacza, ale on nie wie, że już się zdekonspirował. Musimy tę przewagę teraz wykorzystać i przejść do ataku.
– A co z majorem Olewskim? – weszła mu ostro w słowo Monika.
– Teraz to jest ta sama sprawa – odparł Roman. – Zaczynamy jutro od Agencji.
– Nie jestem przekonany, czy powinienem lecieć teraz do Rosji, ale może się mylę. – Dima wydawał się nieco uspokojony. – Myślę, że powinniście pobrać broń… ty, Roman, też. Nie zaszkodzi.
– Możecie pobrać, to uzasadnione, ale ja… nigdy nie strzelałem. – Leski uśmiechnął się pierwszy raz tego dnia i dopiero teraz zobaczyli, jak bardzo jest zmęczony. – Dobrze… – Wyciągnął notatnik i położył go przed sobą. Zmarszczył czoło, jakby zbierał myśli. – Jutro zaczynamy… od rana.
30
Ocknął się natychmiast. Strumień zimnej wody uderzył go w twarz. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą cienie kilku osób, ale nie mógł ich rozpoznać. Zasłaniała je szara mgła. To było dziwne.
Nie wiedział, gdzie jest. Dlaczego jego głowę przeszywa palący ból. Czuł, że zaraz zwymiotuje. Słyszał jakieś nieznajome głosy, które unoszą się nad nim i gdzieś rozpływają. Powoli zaczął składać pierwsze słowa.
– Gdzie… ja… jestem? – zapytał bełkotliwie. – Co się… stało?
Wziął głęboki oddech. Zmrużył oczy i dopiero teraz do niego dotarło, że leży na ziemi, a nad nim pochylają się twarze współwięźniów.
– Co z moją głową? – Powoli uniósł dłonie i położył je na czole. – Co się stało? – powtórzył już wyraźnie.
– Wygląda na to, że cię pobili… – odezwał się Kazuo.
– Leżałeś pod akacją i przynieśliśmy cię tutaj – dodał Oliver.
Henryk podciągnął się na rękach i usiadł oparty o ścianę. Dotknął prawego policzka i zasyczał. Dopiero teraz przypomniał sobie niewyraźnie ostatni obraz, jaki zapisał mu się w pamięci. Oczy Tygrysa i jego znikającą twarz z ogromną brodą.
– Długo byłem nieprzytomny? – zapytał.
– Nie wiemy dokładnie… – odparł Jürgen i zaczął dokładniej przyglądać się twarzy Henryka – ale chyba dostałeś, Polak, kolbą w łeb… tak to wygląda…
– Tygrys cię uderzył? – zapytał wystraszony Kazuo.
– Nie jestem pewien, ale chyba tak… tak mi się wydaje… zresztą co za różnica. – Henryk wskazał ręką na stojącą opodal butelkę. – Oliver, podaj wodę.
– To moja woda. – Kazuo chwycił butelkę i poszedł na swoje miejsce.
– Tamta jest moja. – Henryk wskazał następną.
– Dlaczego Tygrys cię pobił? Co się stało? – W głosie Jürgena dźwięczał niepokój.
– Nie wiem… nie mam pojęcia…
– Nie dałeś mu powodu? – wtrącił się Oliver, odkręcając zakrętkę.
– Chyba nie…
– A o czym rozmawialiście? – ciągnął Jürgen.
– Teraz nie pamiętam – odparł Henryk. Postanowił nic im jeszcze nie mówić, przynajmniej dopóki sam nie ustali przyczyny gniewu Tygrysa.
– To normalne po takim ciosie – dorzucił Oliver. – Przypomnisz sobie wkrótce. To bardzo ważne, bo musimy wiedzieć, co i jak mamy robić, mówić i w ogóle, żeby nie dostać po głowie. – Przybliżył się do Henryka i wyszeptał: – Każdego z nas może to spotkać… albo jeszcze gorzej. Od początku wyglądał mi na zdrowo jebniętego. Najpierw codzienne miłe pogawędki, a potem odcinanie głowy tępym nożem? I to przed kamerami! To się, kurwa, kupy nie trzyma. Nie sądzicie… panowie?
– Na razie nic nie pamiętam. – Henryk wyraźnie dochodził już do siebie.
– Masz wylew w oku i puchnie ci połowa twarzy. Nie mamy lodu, więc będziesz jutro ładnie wyglądał. Dobrze, że nie wymiotujesz, więc chyba nie masz wstrząśnienia mózgu. Dotknij palcem nosa. – Wydawało się, że tylko Jürgen naprawdę przejmuje się tym, co spotkało Henryka, i próbuje mu pomóc. – To było mocne uderzenie czymś twardym. Pewnie kolbą kałacha… znam to z wojska – dodał, oglądając jego twarz z bliska. – Jestem z tobą – wyszeptał po rosyjsku, kiedy Oliver poszedł do toalety. – Czas wziąć się do roboty.
Henryk delikatnie skinął głową.
– Co z nim robimy?
Spojrzał dyskretnie w stronę Kazuo, który od początku nie wyglądał na specjalnie przejętego tym zdarzeniem, СКАЧАТЬ