Fjällbacka. Camilla Lackberg
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Fjällbacka - Camilla Lackberg страница 34

Название: Fjällbacka

Автор: Camilla Lackberg

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Saga o Fjallbace

isbn: 9788380156821

isbn:

СКАЧАТЬ pokręciła głową. Ciemne włosy z długą grzywką opadły jej na twarz.

      – Trochę się pobawiłyśmy na podwórku, skakałyśmy z nią na skakance. Podobało jej się, kiedy trzymałyśmy końce skakanki, a ona mogła skakać. Ale ciągle zaliczała skuchy, więc w końcu miałyśmy dość.

      – I co zrobiłyście?

      – Poszłyśmy z nią do Fjällbacki.

      – Musiało wam to zająć sporo czasu?

      Leif szybko policzył w myślach. Jemu dojście z gospodarstwa Strandów do centrum zabrałoby na pewno dwadzieścia minut. Z czteroletnim dzieckiem trwałoby to znacznie dłużej, bo trzeba by wąchać trawę, zbierać kwiatki, wyjąć kamyk z bucika, potem trzeba by się wysiusiać, wreszcie nóżki by się zmęczyły i nie miałyby siły iść… Tak, przejście stamtąd do Fjällbacki musiałoby trwać nieskończenie długo.

      – Wzięłyśmy wózek – powiedziała Helen. – Taki składany, całkiem mały, jak się go złoży…

      – Pewnie taki parasolkowy – wtrąciła Harriet.

      Leif rzucił jej gniewne spojrzenie.

      – Tak, chyba tak się to nazywa. – Mówiąc to, Helen zerknęła na matkę.

      Leif odłożył długopis.

      – Jak myślisz, ile czasu wam to zabrało?

      Ściągnęła brwi.

      – Dość dużo, bo do szosy prowadzi szutrowa droga i ciężko się pcha wózek. Kółka ciągle się zacinały.

      – A mniej więcej?

      – Może ze trzy kwadranse? Ale nie sprawdzałyśmy, żadna z nas nie ma zegarka.

      – Właśnie że masz zegarek – wtrąciła Harriet. – Tylko nie chcesz go nosić. Ale nie dziwi mnie, że tamta dziewczyna nie ma zegarka. Zresztą nawet gdyby miała, to na pewno kradziony.

      – Mamo, przestań! – Z jej oczu posypały się iskry.

      – Chciałbym, żebyśmy się trzymali tematu – powiedział Leif, patrząc na Harriet.

      Kiwnął głową do Helen.

      – I co było dalej? Jak długo byłyście ze Stellą w Fjällbace?

      Helen wzruszyła ramionami.

      – Nie wiem. Kupiłyśmy lody, a potem usiadłyśmy na pomoście, ale nie pozwalałyśmy Stelli podchodzić do krawędzi, bo ona nie umie pływać, a nie miałyśmy kamizelki ratunkowej.

      – Bardzo słusznie – zauważył Leif. Zanotował, żeby spytać właścicieli budki, Kjella i Anitę, czy zapamiętali dziewczynki i Stellę.

      – A więc siedziałyście na pomoście i jadłyście lody. Co jeszcze robiłyście?

      – Nic, poszłyśmy z powrotem. Stella się zmęczyła i zasnęła w wózku.

      – Czyli w Fjällbace byłyście mniej więcej godzinę. Zgadza się?

      Kiwnęła głową.

      – Wróciłyście tą samą drogą?

      – Nie, bo Stella chciała, żebyśmy poszły przez las. Wysiadła z wózka i poszłyśmy.

      Leif zanotował.

      – Jak ci się zdaje, która mogła być godzina, kiedy doszłyście na miejsce?

      – Nie umiem powiedzieć, ale z powrotem szłyśmy mniej więcej tak samo długo jak w tamtą stronę.

      Leif spojrzał na swoje notatki. Jeśli dziewczyny zjawiły się w gospodarstwie Strandów około pierwszej, pobawiły się jakieś dwadzieścia minut, potem czterdzieści minut szły do Fjällbacki, były tam godzinę, a potem wracały czterdzieści minut, to powinny dotrzeć do domu Strandów mniej więcej za dwadzieścia czwarta. Nie bardzo ufał wyliczeniom Helen, więc zapisał: piętnasta trzydzieści – szesnasta piętnaście, i wziął to w kółko. Nie miał nawet pewności, czy dobrze to obliczył.

      – I co się stało, kiedy wróciłyście?

      – Na podwórku stał samochód jej taty, więc pomyślałyśmy, że jest w domu. Stella pobiegła w stronę domu, a my sobie poszłyśmy.

      – Więc nie widziałyście jej taty? Ani jak wchodziła do domu?

      – Nie. – Pokręciła głową.

      – Poszłyście prosto do domu?

      – Nie…

      Zerknęła na rodziców.

      – A co robiłyście?

      – Poszłyśmy się wykąpać w jeziorku za gospodarstwem rodziców Marie.

      – Przecież ci mówiliśmy, że nie wolno… – Harriet urwała, kiedy Leif rzucił jej kolejne spojrzenie.

      – Jak długo tam byłyście? Mniej więcej.

      – Nie wiem. W każdym razie w domu byłam koło szóstej, w sam raz na kolację.

      – Rzeczywiście – przyznał KG. – Nic nam nie mówiła o kąpieli, powiedziała, że przez cały ten czas pilnowały Stelli.

      Spojrzał ze złością na córkę, która nie przestawała wpatrywać się w swoją spódniczkę.

      – Oczywiście zauważyliśmy, że ma mokre włosy, ale powiedziała, że biegały ze Stellą pod zraszaczem.

      – Wiem, to źle, że kłamałam – przyznała Helen. – Ale nie pozwalają mi tam chodzić. Nie podoba im się, że się przyjaźnię z Marie, bo ma taką rodzinę, ale czy to jej wina?

      Znów oczy jej zaiskrzyły.

      – Ta dziewczyna jest taka sama jak jej rodzina – rzucił KG.

      – Ona jest po prostu… trochę bardziej uparta od innych – powiedziała cicho Helen. – Nie przyszło wam do głowy, że widocznie ma powód być taka, a nie inna? Nie wybrała sobie rodziny.

      – Proszę się uspokoić. – Leif podniósł do góry obie ręce.

      Ta kłótnia wiele mówiła o ich rodzinie, ale on uważał, że nie pora ani miejsce na roztrząsanie takich spraw.

      Odczytał swoje notatki.

      – Czy to się zgadza z tym, co pamiętasz z wczoraj?

      Kiwnęła głową.

      – Tak, zgadza się.

      – Marie powie to samo?

      Helen СКАЧАТЬ