Osiedle marzeń. Wojciech Chmielarz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Osiedle marzeń - Wojciech Chmielarz страница 5

Название: Osiedle marzeń

Автор: Wojciech Chmielarz

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Jakub Mortka

isbn: 9788380493827

isbn:

СКАЧАТЬ Trzeba podejść, przyłożyć identyfikator i zameldować się.

      – W ten sposób wiemy na pewno, że ochroniarze chodzą na obchody, a nie siedzą w wartowni – skomentował Lorenz.

      Mortka przymknął powieki, wyobrażając sobie plan osiedla.

      – Czytnik jest na ścianie budynku?

      – No tak.

      – To jak pan dostrzegł ciało?

      – Nie łapię.

      – Budynek jest oddalony od miejsca znalezienia zwłok jakieś dziesięć metrów? Piętnaście?

      – Raczej piętnaście – sprecyzowała Sucha.

      – Niech będzie piętnaście – zgodził się Mortka. – Piętnaście metrów. Pomiędzy budynkiem a zwłokami stoją samochody. Stąd pytanie, jak pan dostrzegł ciało.

      Ochroniarz otworzył niemo usta i zawinął koszulkę wokół pięści, jakby szykował się do walki bokserskiej.

      – Walizka – powiedział nagle z niespodziewaną ulgą. – Zobaczyłem walizkę.

      Mortka spróbował to sobie wyobrazić, w czym przeszkodził mu kolejny wybuch klaksonu, i uznał, że historia brzmi wiarygodnie. Faktycznie, bagaż w takim miejscu i o takiej porze mógł zwrócić uwagę ochroniarza.

      – Panie posterunkowy…

      – Tak jest! – Młody policjant oderwał się od ściany, o którą się opierał. Na jego plecach pozostały zielonkawe ślady od farby.

      – Proszę sprawdzić, kto tam hałasuje, dobrze?

      Policjant zrobił kwaśną minę, która miała prawdopodobnie wyrażać rozczarowanie tym, że każą mu robić za parkingowego. Cóż, pomyślał Mortka, jeśli chce pozostać w zawodzie, to powinien zacząć się przyzwyczajać do dziwnych poleceń wydawanych przez starszych stopniem. Czasami miał wrażenie, że właśnie na tym polega ich praca – nie na łapaniu przestępców, ale na zaspokajaniu biurokratycznych zachcianek zwierzchników.

      – O której to było? – Komisarz zwrócił się do ochroniarza.

      – Kartę podbiłem o piątej trzydzieści.

      – A wcześniej o piątej?

      – Tak.

      Mortka podrapał się po brodzie. Z tego wynikało, że zabójstwa dokonano pomiędzy piątą a piątą trzydzieści. Spojrzał na zegarek. Dochodziła ósma. Dwie i pół godziny po zdarzeniu. Stracili sporo czasu.

      – Co pan potem zrobił?

      – Zadzwoniłem po administratora, a potem do was.

      – Dlaczego najpierw po administratora?

      – W nagłych wypadkach mamy być powiadamiani jako pierwsi – włączył się Lorenz. – Wie pan, uważamy, że do rozstrzygania sąsiedzkich sporów niekoniecznie potrzebna jest policja. Czasami problem można rozwiązać dzięki mediacji.

      – Z kim pan zamierza teraz mediować? – prychnął Mortka. – Z jednej strony stołu usadzi pan tę dziewczynę, wie pan, tę, co nie żyje, a z drugiej?

      Lorenz wbił dłonie w kieszenie garnituru.

      – Ta sytuacja jest oczywiście nietypowa. Ale do tej pory nasze procedury…

      – Potem porozmawiamy o waszych procedurach – przerwał mu Mortka.

      W tym momencie w drzwiach kanciapy pojawił się młody posterunkowy.

      – Przepraszam, panie komisarzu, ale zastawił pan jakiegoś faceta, który musi wyjechać, bo ma spotkanie, i stąd to trąbienie.

      Mortka westchnął.

      – Niech poczeka. I tak już nie zdąży przed korkami.

      Posterunkowy kiwnął głową i z powrotem ruszył w stronę parkingu. Komisarz tymczasem odwrócił się do ochroniarza.

      – Macie monitoring?

      – No.

      – Skierowany na zewnątrz – odezwał się zza pleców komisarza Lorenz. – Dbamy o prywatność naszych mieszkańców.

      – Nieważne. I tak chcę zobaczyć nagrania.

      – To będzie niestety niemożliwe – stwierdził kategorycznie administrator.

      Mortka poczuł, jak cały wewnątrz tężeje. Ochroniarz opuścił głowę, wbijając wzrok w podłogę.

      – Bo?

      – Tak jak mówiłem: dbamy o prywatność naszych mieszkańców. Nie wiemy, co jest na tych nagraniach, dlatego nie możemy ich państwu udostępnić. Jako administracja zapewniliśmy mieszkańców podczas podpisywania umowy, że nagrania nie trafią do osób trzecich. I tego będziemy się trzymać. Przynajmniej do czasu, dopóki nie dostaniemy pisma z prokuratury. Ale wtedy również będę wolał najpierw skonsultować się z naszym prawnikiem. GIODO, sam pan rozumie.

      Mortka podniósł wysoko brwi. W pierwszej chwili nie był pewien, czy naprawdę usłyszał to, co usłyszał. Lorenz tymczasem skończył swój wykład i uśmiechał się przepraszająco, jakby chciał powiedzieć, że to wszystko nie jego wina.

      – Sucha – odezwał się komisarz.

      – Tak.

      – Zatrzymaj pana Lorenza za utrudnianie śledztwa.

      Lorenz zachichotał.

      – Pan żartuje?

      – Zrozumiałam – odpowiedziała Sucha i zwróciła się do administratora: – Proszę się odwrócić, ręce za plecy.

      – Przecież nie możecie! – krzyknął ciągle rozbawiony, ale już lekko przestraszony Lorenz. Machnął dłonią w kierunku Suchej, która stanęła przy nim. Nie chciał jej uderzyć. Raczej odgonić jak natrętną muchę. Ale to był błąd. Zanim się zorientował, Sucha chwyciła go za przegub, pociągnęła do przodu, równocześnie wskakując pod niego i uginając się na kolanach. Lorenz poszybował w górę, obrócił się w powietrzu i wylądował z hukiem na ziemi. Dopiero potem krzyknął z bólu. Mortka był pod wrażeniem. I sprawności Suchej, i tego, że zdołała wykonać prawidłowo rzut na tak małej przestrzeni. Zdawał sobie sprawę, że on sam byłby w stanie co najwyżej przyłożyć Lorenzowi w zęby.

      Sucha odwróciła leżącego administratora na brzuch. Wbiła mu kolano w plecy i sięgnęła po kajdanki. Mortka podszedł do ochroniarza, który obserwował całe widowisko z szeroko otwartymi oczami. Komisarz wskazał na monitory.

      – Na tym można odtwarzać nagrania?

      – Aha – potwierdził СКАЧАТЬ