Название: Kryminał
Автор: Zygmunt Zeydler-Zborowski
Издательство: PDW
Жанр: Исторические приключения
Серия: Kryminał
isbn: 9788375653700
isbn:
– W Krakowie. Byłam wtedy małym dzieckiem. W trzydziestym dziewiątym roku miałam dwa lata. Mieszkałam z mamusią na Floriańskiej. Pamiętam ten dom. Taki stary, odrapany, brudny, szary. Nie lubiłam go. I bardzo się bałam żołnierzy niemieckich. Chowałam się do szafy, kiedy maszerowali pod naszymi oknami i tak głośno walili podkutymi butami o bruk.
– A co się stało z pani ojcem?
– Tatusia nie pamiętam. Mamusia mówiła, że zabili go Niemcy.
– I przez całą okupację mieszkała pani z mamą na Floriańskiej?
– Nie. Chyba tylko rok. Potem pojechałyśmy do jakiejś ciotki do Radomia, potem do Częstochowy, a potem na wieś, tam gdzieś koło Buska. Już dobrze nie pamiętam. Przed samym powstaniem, nie wiem dlaczego, wyjechałyśmy do Warszawy. Do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego mama to zrobiła.
– I powstanie pani przebyła w Warszawie?
– Tak. Pod sam koniec powstania mama zginęła.
– Miała pani wtedy zaledwie kilka lat.
– Siedem.
– I co się z panią stało potem?
– Wszyscy wychodzili z Warszawy. Państwo Cybulscy zabrali mnie ze sobą.
– Kim byli państwo Cybulscy?
– To jacyś znajomi mamy. Zaznajomili się chyba dopiero w czasie powstania. Mama miała trochę lekarstw, a pani Cybulska zachorowała na czerwonkę. Zabrali mnie ze sobą. Byliśmy w obozie w Pruszkowie, a potem odesłali nas razem na wieś pod Kraków. Pan Cybulski w drodze chciał uciekać, bo myślał, że nas wiozą do jakiegoś obozu. Wyskoczył z wagonu. Niemiecki żołnierz strzelił do niego i zabił go. Pani Cybulska ciężko potem chorowała. Myślę, że chyba coś jej się w głowie pomieszało.
– A na tej wsi, jak tam było?
– Niewesoło. Kazali nam pracować, a jedzenia nie było wiele. Panią Cybulską odwieźli wreszcie do szpitala do Miechowa. Zostałam sama.
Orłowski w zamyśleniu pokiwał głową.
– Tak. To niewesołe były czasy. I do końca wojny siedziała pani w tej wiosce?
– Nie. Wątpię czy bym tam wyżyła. Na szczęście zabrał mnie do siebie Gardziela.
– Kim był Gardziela?
– Leśniczym. Mieszkał koło Zagnańska. Przyjechał pod Miechów odwiedzić krewnych. Zdaje się, że jego siostrzenica wychodziła za mąż. Zobaczył taką wynędzniałą, wychudzoną dziewczynkę, jaką ja wtedy byłam. Zlitował się. Zabrał mnie do swego domu, do leśniczówki. To były moje pierwsze jaśniejsze chwile od czasu wybuchu wojny. Piękny las. Biały, widny dom, dużo jedzenia i dobrzy, życzliwi ludzie. Przyjęli mnie do swojej rodziny jak własną córkę. Wychowali mnie, pomogli mi skończyć Politechnikę. Gardziela dał mi pieniądze na mieszkanie.
– Czy to bezdzietni ludzie?
– Nie. Mają dwoje dzieci, Małgosię i Wojtka. Teraz są już dorośli. Małgosia wyszła za mąż. Mieszka w Gdańsku. Wojtek pomaga ojcu. Założył ostatnio hodowlę srebrnych lisów.
– W dalszym ciągu mieszkają w leśniczówce?
– Tak. Stary Gardziela po śmierci żony początkowo chciał się przenieść do miasta, ale w końcu rozmyślił się. Żal mu się zrobiło lasu. Przyzwyczaił się.
– Jeździ pani tam do nich?
– Teraz bardzo rzadko. Już przeszło dwa lata nie byłam.
– A może wybrałaby się pani do tej leśniczówki na kilka tygodni? Taki pobyt na łonie natury świetnie pani zrobi. Nic tak kojąco nie wpływa na nerwy, jak właśnie las.
Potrząsnęła głową.
– Niestety. Teraz nie mogę. Mam bardzo dużo pracy. Nie dadzą mi urlopu.
– Może można by pomyśleć o zwolnieniu lekarskim. Jest pani poważnie wyczerpana.
– Nie, nie, to zupełnie niemożliwe. Muszę skończyć tę robotę, którą zaczęłam. Nie mogę zawalić.
Orłowski otworzył pióro i zabrał się do wypisywania recept.
– No cóż… trudno. Jak nie można, to nie można. A szkoda. Kilka tygodni odpoczynku na świeżym powietrzu znakomicie by pani zrobiło. Na razie zapiszę pani B-complex w zastrzykach, B6, trochę Hepafortu i taką miksturkę na ogólne uspokojenie systemu nerwowego. Doradzam pani poza tym wcześnie kłaść się spać, rano gimnastykować się, wieczorem chodzić na spacery, nie pić alkoholu i, o ile możności, ograniczyć palenie.
– Ja niedużo palę, panie doktorze.
– To dobrze. Nikotyna niekorzystnie wpływa na system nerwowy. Jak pani sypia?
– Ostatnio raczej źle.
– Niech więc pani zażyje przed snem jedną pastylkę Bellacornu. Chciałbym też, żeby pani zrobiła sobie przy okazji analizy krwi, elektrokardiogram i badanie na podstawową przemianę materii. Z wynikami proszę się do mnie zgłosić.
Hanka z zakłopotaniem zaczęła skrobać paznokciem po politurze biurka.
– Właściwie… właściwie nie wiem… Bo… bo widzi pan, doktor Zelman także przepisał mi kurację – sięgnęła do torebki СКАЧАТЬ