Название: Millennium
Автор: David Lagercrantz
Издательство: PDW
Жанр: Современные детективы
Серия: Millennium
isbn: 9788380153851
isbn:
– Halo! – krzyknął. – Halo?
– Jezu, nie śpisz? Miałam nadzieję, że będziesz spał.
– Przecież nigdy nie śpię, kiedy przychodzisz – odparł z wyraźną ulgą.
– Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak wykończony i słaby byłeś przez ostatnie dni? Przez chwilę się bałam, że wizyta w więzieniu cię złamie – odparła Lulu i zrobiła krok do pokoju.
Miała wymalowane oczy i usta, była ubrana w mieniącą się kolorami afrykańską sukienkę.
– Aż tak źle?
– Prawie się nie dało z tobą rozmawiać.
– Przepraszam, poprawię się.
– Jesteś moim najlepszym przyjacielem, wiesz o tym. Twoim jedynym minusem jest to, że zawsze przepraszasz.
– Przepraszam.
– Sam widzisz…
– Co z tobą, Lulu? Wyglądasz dziś szczególnie pięknie.
– Umówiłam się na drinka ze Szwedem z Västerhaninge. Wyobrażasz sobie? Jest inżynierem, ma dom i nowe volvo.
– I oczywiście oszalał na twoim punkcie?
– Mam nadzieję – odparła, poprawiając ułożenie jego nóg i bioder.
Dopilnowała, żeby odpowiednio leżał na poduszce, i ustawiła pozycję siedzącą. Kiedy łóżko się podnosiło z głuchym brzęczeniem, opowiadała jak najęta o mężczyźnie z Västerhaninge. Miał na imię Robert, a może Rolf. Holger nie słuchał. Lulu położyła mu dłoń na czole.
– Jesteś cały zimny od potu, bałwanie. Powinnam cię wykąpać.
Nikt nie wypowiadał słowa „bałwan” z taką czułością jak Lulu. Zazwyczaj uwielbiał z nią gawędzić. Jednak tym razem był tylko niecierpliwy i spoglądał na pozbawioną życia lewą rękę. Wyglądała jeszcze żałośniej niż zwykle.
– Wybacz, Lulu. Czy mogłabyś najpierw coś dla mnie zrobić?
– Zawsze do usługi.
– Zawsze do usług – poprawił ją. – Pamiętasz te papiery, które ostatnio schowałaś do szuflady w komodzie? Mogłabyś je z powrotem wyjąć? Muszę je jeszcze raz przeczytać.
– Mówiłeś, że to straszna lektura.
– Bo jest straszna. Ale i tak muszę zerknąć.
– Oczywiście, oczywiście, już po nie idę.
Zniknęła mu z pola widzenia, a kiedy wróciła, niosła większy stos, niż zapamiętał. Może przy okazji zgarnęła też trochę śmieci. Znów poczuł zdenerwowanie – bał się, że w dokumentach nie znajdzie nic wartościowego albo, wręcz przeciwnie, że coś tam będzie i Lisbeth znowu zacznie wyczyniać niestworzone rzeczy.
– Wyglądasz dziś na żywszego, Holger. Ale nie jesteś za bardzo przytomny, prawda? Znowu myślisz o tej Salander? – zapytała Lulu i położyła plik papierów na jego nocnym stoliku, obok książek i pudełek na tabletki.
– To chyba te. Okropnie się na nią patrzyło w więzieniu.
– Rozumiem.
– Możesz mi przynieść szczoteczkę do zębów, nakleić plastry z morfiną, odfajkować całą resztę, a potem przesunąć mi nogi trochę w lewo? Cała dolna połowa ciała jest…
– …jak poprzebijana nożami – dokończyła.
– Otóż to, nożami. Zawsze tak mówię?
– Prawie zawsze.
– A widzisz, zaczynam mieć demencję. Ale potem chciałbym poczytać te papiery. Możesz lecieć do tego swojego Rogera.
– Rolfa – poprawiła go.
– Tak jest, do Rolfa. Mam nadzieję, że jest miły. Najważniejsze to być miłym.
– Naprawdę? Wybierałeś te kobiety, które były miłe?
– Przynajmniej powinienem był tak robić.
– Wszyscy tak mówicie, a potem biegniecie za pierwszą lepszą laską.
– Co? Nie, nie wydaje mi się.
Ale nie słuchał jej już zbyt uważnie. Poprosił Lulu, żeby podała mu plik. Nie był w stanie go podnieść zdrową ręką, której sprawność zresztą też nie była szczególnie imponująca. Zaczął czytać, a Lulu rozpięła mu koszulę i przylepiła plastry z morfiną. Co jakiś czas przerywał, bo czuł, że powinien powiedzieć coś miłego i krzepiącego do zajętej pracą Lulu. Dość czule się pożegnał i życzył jej szczęścia z Rolfem czy tam Rogerem.
Czytał i przeglądał papiery. Tak jak pamiętał, było tam głównie mnóstwo opinii psychiatry Petera Teleboriana – protokół leków, raporty przyjmowanych tabletek i sprawozdania z terapii, w czasie których pacjentka milczała i stawiała opór, ponowne rozpatrzenia, konsultacje, kolejne środki przymusu, wyraźne, choć ujęte suchym klinicznym językiem oznaki czystego sadyzmu – wszystko to, co już wcześniej nie dawało mu spokoju.
Nie znalazł jednak nic o tym, czego chciała się dowiedzieć Lisbeth. Czyżby mimo wszystko był nieuważny? Postanowił jeszcze raz przeczytać całość, tym razem na wszelki wypadek przy użyciu lupy. Dokładnie studiował każdą stronę i w końcu na czymś się zatrzymał. Nie było tego wiele, jedynie dwie opatrzone klauzulą tajności notatki Teleboriana z czasów tuż po umieszczeniu Lisbeth w klinice w Uppsali. A jednak dały mu to, co miał znaleźć dla Lisbeth – nazwiska.
Pierwsza brzmiała: „Znana już wcześniej z Rejestru Badań nad Genetyką i Środowiskiem. Uczestniczyła w Projekcie 9 (rezultat: niezadowalający). Decyzja o umieszczeniu w rodzinie zastępczej podjęta przez profesora socjologii Martina Steinberga – niemożliwa do zrealizowania. Skłonność do ucieczek. Pomysłowa. Poważny incydent z G w mieszkaniu przy Lundagatan – uciekła już w wieku sześciu lat”.
„Uciekła już w wieku sześciu lat”? Czy to o tym Lisbeth wspominała w więzieniu? Z pewnością tak, a G to pewnie była kobieta z ognistym znamieniem na szyi. Możliwe. W dokumentach nie było nic więcej na ten temat, więc nie mógł stwierdzić na pewno. Pogrążył się w rozmyślaniach. Potem jeszcze raz przeczytał opinię i mimo woli się uśmiechnął. „Pomysłowa” – napisał Teleborian. Jedyne pozytywne słowo, jakim ten idiota kiedykolwiek określił Lisbeth. Nawet osioł potrafi czasem… Choć oczywiście nie było żadnego powodu do uśmiechu. Ta ocena potwierdzała, że Lisbeth jako dziecko prawie została stamtąd odesłana. Holger czytał dalej: „Matka, Agneta Salander. Ciężkie uszkodzenia СКАЧАТЬ