Czarnobylska modlitwa.. Светлана Алексеевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czarnobylska modlitwa. - Светлана Алексеевич страница 9

Название: Czarnobylska modlitwa.

Автор: Светлана Алексеевич

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Reportaż

isbn: 9788375364187

isbn:

СКАЧАТЬ Nie jesteśmy w stanie nawet spojrzeć w taką dal! Pojawiło się inne rozumienie czasu. To wszystko sprawił Czarnobyl. To jego ślady. To samo uczynił z naszym stosunkiem do przeszłości, do fantastyki, do wiedzy. Przeszłość okazała się bezradna, pozostała nam tylko wiedza o własnej niewiedzy. Zmieniły się też uczucia. Zamiast tradycyjnie pocieszać żonę umierającego męża, lekarz mówi jej teraz: „Nie wolno do niego podchodzić! Nie wolno go całować! Nie wolno głaskać! To już nie człowiek, nie ukochany, ale obiekt podlegający dezaktywacji”. Tutaj nawet Szekspir nic nie podpowie. Nawet wielki Dante. Nie wiadomo, podejść czy nie podejść? Całować czy nie całować? Moja bohaterka, będąca akurat w ciąży, podeszła wtedy i całowała, nie opuściła męża aż do śmierci. Zapłaciła za to zdrowiem i życiem swojego dziecka. Jak miała wybrać między miłością a śmiercią? Między przeszłością a nieznaną teraźniejszością? I czy ktoś ma prawo potępić te żony i matki, które nie siedziały przy swoich umierających mężach i synach? Przy obiektach radioaktywnych… W naszym świecie Czarnobyla miłość się zmieniła. Śmierć także.

      Zmieniło się wszystko poza nami.

      Na to, by wydarzenie stało się historią, potrzeba przynajmniej pięćdziesięciu lat. Czy stąpanie po świeżych śladach daje nam pewność? Istnieje przecież niebezpieczeństwo, że coś przeoczymy.

      Strefa… To świat odrębny… Odmienny od reszty świata… Najpierw wymyślili ją autorzy fantastyki, ale literatura ustąpiła przed rzeczywistością. Już nie możemy wierzyć jak bohaterowie Czechowa, że za sto lat człowiek będzie piękny! Że życie będzie piękne!… Tę przyszłość straciliśmy. Przez te sto lat mieliśmy stalinowskie łagry, Auschwitz… Czarnobyl… i 11 września w Nowym Jorku… Nie do pojęcia, jak to zdołało się pomieścić w życiu jednego pokolenia! Na przykład w życiu mojego ojca, który ma teraz osiemdziesiąt trzy lata… I człowiek przetrwał?!

      Los to życie jednego człowieka, historia to życie nas wszystkich. Chcę opowiedzieć historię w taki sposób, żeby nie stracić z oczu losu pojedynczego człowieka. Los bowiem sięga dalej niż jakakolwiek idea.

      W Czarnobylu najmocniej zapada w pamięć życie „po wszystkim”: przedmioty bez człowieka, pejzaże bez człowieka. Droga donikąd, druty wiodące donikąd. Sad jabłoniowy zarośnięty młodymi brzozami. Albo trawa tak wysoka, że zasłania biegnącego jelenia. Jedyną rzeczą, która przypomina o człowieku, są żelazne łóżka stojące na fundamentach zburzonych chat chłopskich i poczerniałe piece, podobne raczej do dziwacznych ptasich gniazd niż do tych z naszych mieszkań. Do śladów człowieka. Tylko patrzeć, jak człowiek zacznie się zastanawiać, co to jest: przeszłość czy przyszłość?

      Czasem miałam wrażenie, że robię notatki z przyszłości.

      Rozdział 1

      Ziemia umarłych

      Monolog o tym, dlaczego ludzie wspominają

      Ja też mam pytanie… Sam nie umiem na nie odpowiedzieć…

      Ale pani chce o tym pisać… O tym? A ja nie chciałbym, żeby ludzie wiedzieli. O tym, czego tam doświadczyłem. Z jednej strony czuję chęć, żeby się odsłonić, wygadać, a z drugiej – czuję się tak, jakbym się obnażał, a tego bym nie chciał.

      Pamięta pani, jak było u Tołstoja? Pierre Biezuchow myślał, że po wojnie on i cały świat zmienią się na zawsze – tak wielkiego doznał wstrząsu. Mija jednak jakiś czas i Pierre zauważa, że jak dawniej wymyśla stangretowi, jak dawniej zrzędzi. Dlaczego więc ludzie wspominają, po co? Po to, żeby odtworzyć prawdę? Przywrócić sprawiedliwość? Uwolnić się od przeszłości i zapomnieć o niej? Bo rozumieją, że byli uczestnikami wielkiego wydarzenia? A może w przeszłości szukają obrony? Chociaż wspomnienia to delikatna, efemeryczna materia, nie jest to wiedza ścisła, ale domysły człowieka na własny temat. To jeszcze nie wiedza, na razie tylko uczucia.

      Moje uczucie… Męczyłem się, grzebałem w pamięci i nagle przypomniałem sobie…

      Tego, co najstraszniejsze, doświadczyłem w dzieciństwie. Wojny…

      Pamiętam, jak będąc szczeniakami, bawiliśmy się w „tatusiów i mamusie”: rozbieraliśmy dzieci i kładli jedno na drugie… To były pierwsze dzieci urodzone po wojnie. Cała wieś wiedziała, jakich słów już używały, kiedy zaczęły chodzić. Przez wojnę ludzie zdążyli o dzieciach zapomnieć. Czekaliśmy na pojawienie się życia. W „tatusiów i mamusie” – tak nazywała się nasza zabawa. Chcieliśmy zobaczyć pojawienie się życia. A sami mieliśmy po osiem czy dziesięć lat…

      Widziałem, jak kobieta zabijała samą siebie. W zaroślach nad rzeką. Brała cegłę i tłukła się nią po głowie. Była w ciąży z „polica jem”, którego nienawidziła cała wieś. Jeszcze kiedy byłem dzieckiem, widziałem, jak rodzą się kocięta. Pomagałem matce wyjmować cielę z krowy, prowadziłem do knura naszą świnię. Pamiętam. Pamiętam, jak przywieźli zabitego ojca; miał na sobie sweter (mama robiła go sama na drutach); ojca najwyraźniej zastrzelono z automatu albo cekaemu, kawały zakrwawionego ciała wyłaziły ze swetra. Ojciec leżał na naszym jedynym łóżku, nie było miejsca gdzie indziej. Potem pochowano go przed domem. Ziemia dla niego „nie była lekka”, tam była ciężka glina. Ziemia, na której rosły buraki. Dookoła toczyły się walki. Na ulicy leżeli martwi ludzie i zabite konie…

      Dla mnie te wspomnienia są czymś do tego stopnia zakazanym, że nigdy nie mówię o tym głośno.

      Śmierć odbierałem wtedy tak samo jak narodziny. Miałem mniej więcej jednakowe odczucia, kiedy z krowy wyłaniało się cielę. Kiedy pojawiały się kocięta. I kiedy kobieta w krzakach się zabijała. Jakoś wydawało mi się wtedy, że to jest jedno i to samo. Narodziny i śmierć.

      Pamiętam z dzieciństwa, jak pachnie w domu, w którym zabija się świniaka. Pani mnie ledwie tknęła palcem, a ja już upadam, upadam w tamten koszmar. W zgrozę… Lecę…

      Pamiętam jeszcze, jak nas, małych, kobiety zabierały ze sobą do łaźni. Wszystkie one (także moja matka) miały wypadające macice (to już rozumieliśmy), więc podwiązywały je szmatkami. Widziałem… To był skutek ciężkiej pracy. Zabrakło mężczyzn (poginęli na wojnie, w partyzantce), koni też zabrakło, kobiety ciągnęły pług same. Orały swoje działki, pola kołchozowe. Kiedy dorosłem i byłem z kobietą, wspominałem tamto. To, co widziałem w łaźni…

      Chciałem zapomnieć. Zapomnieć o wszystkim… Powoli zapominałem… Myślałem, że to, co najstraszniejsze, już mi się przytrafiło… Czyli wojna. Że teraz jestem bezpieczny, teraz już tak. Że chroni mnie moja wiedza, chroni to, co wtedy… przeżyłem. A jednak…

      Pojechałem do strefy czarnobylskiej. Wielokrotnie już tam byłem. Tam zrozumiałem, że jestem bezradny. Że nie rozumiem. I ta bezradność mnie wykańcza. Bo nie poznaję świata, w którym wszystko się odmieniło. Nawet zło jest inne. Przeszłość już mnie nie broni. Nie uspokaja. Nie ma w niej żadnych odpowiedzi. Kiedyś zawsze były, a dzisiaj nie ma. Wykańcza mnie przyszłość, nie przeszłość (Zamyśla się).

      Dlaczego ludzie wspominają? Zadaję sobie takie pytanie. Ale porozmawiałem z panią i coś tymi słowami powiedziałem. Coś zrozumiałem… Teraz nie jestem już taki samotny. A jak to wygląda u innych?

Piotr СКАЧАТЬ