Название: Szantaż
Автор: Zygmunt Zeydler-Zborowski
Издательство: PDW
Жанр: Исторические приключения
Серия: Kryminał
isbn: 9788375654615
isbn:
Wyciągnęła rękę i dotknęła telefonu, jakby to mogło jej dopomóc w zrozumieniu słów, które przed chwilą usłyszała. „Błagam pana, panie doktorze, niech pan nie operuje Filipa…” Co to znaczy? Kim była ta kobieta o niskim, charakterystycznym tembrze głosu? Dlaczego odłożyła słuchawkę? Przecież mogła poprosić do aparatu Pawła. A może wcale nie chodziło o Pawła? Może to była po prostu pomyłka?
Niepokój rósł i wypełniał ciemności. W nocy wszystko wydaje się bardziej groźne, bardziej przerażające. Nie mogła zasnąć. Czuła, że idzie ku nim niebezpieczeństwo, że dni spokojnego życia są policzone. Bała się. Skurczyła się pod kołdrą, jakby chciała schować się przed czymś strasznym. Co robić? Jak przed tym czymś ochronić Pawła? Była bardzo szczęśliwa. Nie pozwoli odebrać sobie tego szczęścia. Gotowa była walczyć.
Zasnęła dopiero przed świtem. Kiedy zadzwonił budzik, była zmęczona, niewyspana, w fatalnym nastroju.
Paweł wrócił z łazienki. Zdążył się już ogolić. Pachniał mydłem i wodą kolońską. Pocałował ją z wesołym uśmiechem.
– Dzień dobry, kochanie. – Nagle spoważniał i spojrzał uważnie na twarz Anny. – Mizernie wyglądasz. Co ci jest? Źle się czujesz?
Dotknęła palcem jego warg.
– Wiesz, że cię bardzo kocham – szepnęła.
– Ty mnie nie zagaduj. Powiedz dlaczego źle wyglądasz. Może jesteś chora?
– Nie, nie, nic mi nie jest. Naprawdę. Po prostu źle spałam.
– Dlaczego?
– Nie wiem. Tak jakoś. Długo nie mogłam zasnąć, a potem miałam idiotyczne, męczące sny.
Pochylił się nad nią i ruchem serdecznej troskliwości pogładził ją po włosach.
– Czy naprawdę nic ci nie jest? Może zmierzysz gorączkę?
– Daj mi spokój. Nie mam gorączki. Czuję się znakomicie.
Wstała i narzuciła niebieski szlafroczek.
Wiążąc krawat, przyglądał jej się uważnie. Spytał:
– O której dzisiaj musisz być w sądzie?
– O jedenastej.
– To po co tak wcześnie wstajesz? Poleż jeszcze. Sam sobie zrobię śniadanie.
– Co za pomysł. Dlaczego nie miałabym przygotować śniadania? Nie jestem chora.
Poszła do łazienki, pośpiesznie się umyła, spięła włosy szeroką klamrą i przy pomocy szminki przywróciła rumieńce swym policzkom. Nie chciała, aby Paweł wyszedł z domu, mając przed oczami obraz jej poszarzałej, zmęczonej twarzy.
Przy śniadaniu rozmawiali o pogodzie, o filmach i o wizycie u Krzywuskich. Kiedy Paweł zapalił papierosa, Anna spytała:
– Masz dzisiaj jakąś operację?
– Tak.
– Czy to coś poważnego?
– Nie, głupstwo. Wyrostek.
– Kto jest tym delikwentem?
Spojrzał na nią zdziwiony.
– Cóż ty się nagle interesujesz moimi pacjentami?
Uśmiechnęła się z nieco sztuczną swobodą.
– Tak sobie zapytałam. Ostatecznie mogę się czasem zainteresować komu wycinasz ślepą kiszkę.
Zgasił papierosa i wstał.
Na ogół nie mam pamięci do nazwisk, ale tym razem pamiętam jak się ten facet nazywa. Filip Warzycki.
– Filip?
– Tak. Filip Warzycki. Być może, że go nawet tutaj widziałaś. Był u mnie ze dwa razy prywatnie. Taki dobrze zbudowany, wysoki, z rudą czupryną.
Skinęła głową.
– Tak, tak, przypominam sobie. Przystojny.
– Owszem. Interesująca twarz.
Paweł wyszedł do przedpokoju i włożył płaszcz. Anna poprawiła mu szalik pod szyją. Wyczuł, że chce coś powiedzieć.
– No co, kochanie?
– Mam do ciebie wielką, ale to bardzo wielką prośbę.
Pocałował ją i powiedział z uśmiechem:
– Pewnie znowu zobaczyłaś na wystawie jakąś „szałową” koszulkę.
– Nie, nie, to nie o to chodzi. Chcę cię prosić, żebyś dzisiaj nie operował. Przecież może cię ktoś zastąpić – dodała prędko.
Odsunął ją od siebie zdziwiony, trochę zniecierpliwiony.
– Żebym nie operował? A to dlaczego?
– Proszę cię, Paweł, bardzo cię proszę. Zrób to dla mnie.
Wzruszył ramionami.
– Dziwna jesteś. Pracuję w szpitalu i muszę operować. Od tego jestem.
– Niech cię ktoś dzisiaj zastąpi.
Był coraz bardziej rozdrażniony. Oczy mu się zwęziły, nozdrza drżały nerwowo.
– СКАЧАТЬ