Название: Przejęcie
Автор: Wojciech Chmielarz
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Ze Strachem
isbn: 9788375368888
isbn:
– Pan do kogo?
– Adama Kellera.
– Pan jest gościem?
A niby kim miałbym być? – pomyślał komisarz ze złością.
– Tak.
– Nie mogę wpuścić. Goście parkują poza terenem osiedla. Dwie przecznice stąd jest parking.
Mortka wyciągnął legitymację policyjną i pokazał ją strażnikowi.
– Sprawa służbowa. Proszę nie utrudniać.
Strażnik przyjrzał się dokumentowi i niemal stanął na baczność. Wrócił pędem do budki i po chwili szlaban uniósł się w górę. Mortka ruszył.
To było jedno z tych drogich osiedli strzeżonych, do którego nie pasował ani on, ani jego wysłużona toyota. Z trudem znalazł miejsce pomiędzy czarnym mercedesem a nowiutką hondą civic w wersji sportowej. Z bagażnika wyjął płócienną siatkę, którą zarzucił sobie na ramię. Szybko odnalazł odpowiednią klatkę. Zadzwonił domofonem pod numer 14. Po chwili odezwało się ciche brzęczenie i wpuszczono go do środka. Windą wjechał na trzecie piętro.
Adam i Ola czekali na niego w drzwiach.
Na twarzy obojga naraz zobaczył najpierw zaskoczenie, potem zmieszanie i przez chwilę miał ochotę obrócić się i uciec. Ale to uczucie szybko ustąpiło rozbawieniu. Wyobraził sobie, jak przebiegała rozmowa, która doprowadziła do tej krępującej sytuacji. Ona i on: „Czy powinniśmy go zaprosić? To mój / twój były. Jest w końcu ojcem moich /twoich dzieci. Jeśli jesteśmy razem, to i tak będziemy się spotykać, więc trzeba się jakoś ułożyć”.
Mortka zastanawiał się tylko, kto był za, a kto przeciw. Podejrzewał, że to Adam podjął decyzję, a Ola uległa.
Przywitał się z nimi. Olę pocałował w policzek, uważając, żeby nie dotknąć jej ustami i żeby ona go też nie musnęła. Adam wyciągnął dłoń do powitania. Mortka zawahał się i podniósł w górę rękę w gipsie.
– Sorry, zapomniałem – powiedział Adam.
– Nie ma sprawy.
– Boli jeszcze?
– Nie, już prawie zagojona, ale lekarz wciąż każe mi nosić ten pancerz.
W zachowaniu Mortki nie było złośliwości, tylko ostrożność. Może niepotrzebna, nawet głupia, ale nie miało to dla niego znaczenia. Wolał być pewien aż do chwili, kiedy wszystko się wyjaśni.
– Fajnie, że wpadłeś.
– Też się cieszę.
– Co masz w siatce? – zapytała Ola.
– Piwo.
Adam roześmiał się.
– Niepotrzebnie! Wszystko jest. Ale, kurczę, nie stójmy tak w progu. Zapraszam do środka.
W tym momencie zadzwonił domofon.
– Kotku, zajmij się nowymi gośćmi, a ja pokażę Kubie, gdzie jest kuchnia. Dobrze? – powiedziała Ola.
– Jasne.
Weszli do środka. Mortka chciał zdjąć buty, ale Adam powstrzymał go, chwytając za ramię.
– Nie, no co ty. Nie wygłupiaj się.
– Są brudne.
– Nie szkodzi. Idź.
Głupio się czuł, idąc w swoich codziennych butach po świeżo położonym parkiecie. Ola poprowadziła go do salonu, który sam w sobie był większy niż cała jego kawalerka, i pokazała kuchnię. Otworzyła lodówkę.
– Dawaj to swoje piwo.
Podał jej cztery butelki łomży. W salonie było już kilka osób. Trzy kobiety, dwóch mężczyzn. Siedzieli na skórzanych fotelach i kanapie. Rozmawiali, każde z lampką białego wina w dłoni. Kilkanaście otwartych butelek wraz z przekąskami stało pod ścianą.
Upewniła się, że reszta gości jest wystarczająco daleko, żeby ich nie usłyszeć.
– Dlaczego nie podałeś Adamowi ręki? – szepnęła.
– Mam gips.
– Na lewej ręce. Ty jesteś praworęczny.
Nie wiedział, co ma powiedzieć. Prawdę? Nie, nie mógł tego zrobić. Wpatrywała się w niego natarczywie. Nie doczekawszy się odpowiedzi, prychnęła.
– Po prostu się zachowuj, Kuba, dobrze? – syknęła.
Adam wprowadził kolejnych gości i podszedł do Mortki.
– Łatwo trafiłeś? – zapytał.
– Żadnego problemu.
– Jak przyjechałeś?
– Samochodem.
– A jak wrócisz? – wtrąciła się od razu Ola i znacząco spojrzała na lodówkę.
– Night Riders – odpowiedział komisarz. – Wiszą koledze parę przysług za szybkie odnalezienie samochodu, więc mamy darmowe przejazdy.
Adam uśmiechnął się.
– Często macie takie dowody wdzięczności?
– Nie. – Mortka poczuł na sobie ciężki wzrok Oli. – Wiesz, większość tych historii, z którymi ja mam do czynienia, nie kończy się dobrze. Ludzie… W najlepszym wypadku nie mają do nas pretensji.
– Chyba rozumiem – powiedział Adam. – Zdarza mi się prowadzić sprawy cywilne z urzędu. Niby mógłbym się wywinąć, ale sam trochę wierzę, że my, adwokaci, mamy jednak jakąś misję do wypełnienia. Nie można tylko siedzieć w tych szklanych biurowcach i trzepać kolejnych korporacyjnych spraw. Trzeba czasami wyjść do ludzi. No więc te cywilne sprawy potrafią być straszne. To nie jest prawo karne, tutaj nic nie jest takie oczywiste. I jak potem się przegra, a się zdarza, to ludzie potrafią rzucić taką wiązankę w moim kierunku… Ale mniejsza z tym. Chodź, pokażę ci mieszkanie.
Poprowadził go korytarzem i otworzył pierwsze drzwi.
– To sypialnia.
Biały pokój, na ścianie jakiś abstrakcyjny obraz, a właściwie oprawione w minimalistyczną ramę wymalowane grube pasy różnych odcieni pomarańczowego. Pod nim wielkie łoże, bo chyba już nie łóżko. Tutaj uprawiają seks – zdążył pomyśleć Mortka.
– Łazienka.
Lśniące СКАЧАТЬ