Название: Przejęcie
Автор: Wojciech Chmielarz
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Ze Strachem
isbn: 9788375368888
isbn:
– Dobre miejsce. Dobry punkt. Blisko Wisłostrady. Dużo osób powinno je zobaczyć. Za to okolica jest na tyle odludna, że mógł się tutaj zjawić niezauważony. W nocy i nad ranem właściwie nikogo tutaj nie ma.
– Tak. Czyli to wiadomość. Pytanie, dla kogo.
– Tego się dowiemy, kiedy będziemy wiedzieli, kim jest ofiara.
Mortka wyprostował się i spojrzał na Suchą. Stała zaledwie półtora metra od niego. Spokojna, skupiona. Jezu – pomyślał – Andrzejewski miał rację. Dobra jest.
Zerknął na zegarek. Dochodziła godzina siódma.
– Dobra. Wciągamy go. O dziewiątej widzimy się na komendzie. Ja, ty, Jankowski, Szydłoń. Opracowujemy plan działania i bierzemy się ostro do roboty. Do tego czasu przypilnuj tutaj wszystkich. Niech jeszcze raz na wszelki wypadek przeczeszą cały teren, sprawdzą każdą kępę krzaków. I… – Westchnął ciężko i raz jeszcze wychylił się za barierkę.
– Nurkowie? – zapytała.
– Tak, trzeba na wszelki wypadek przeszukać dno rzeki w okolicy mostu. Ale to już ja załatwię z Andrzejewskim. Ty przypilnuj Jankowskiego, ma obfotografować ciało ze wszystkich stron. Chcę też mieć przynajmniej jedno dobre zdjęcie twarzy, które mógłbym wysłać do prasy.
– Jeśli to w ogóle będzie możliwe. Trupy potrafią wyglądać dość paskudnie.
– Jak nie będzie, to chcę dobry materiał dla rysownika, żeby mógł zrobić portret. Jasne?
– Tak.
– To przypilnuj tutaj wszystkiego. I tak jak mówiłem, widzimy się za dwie godziny.
– A ty?
Mortka pozwolił sobie na lekki uśmiech.
– A ja jadę się napić kawy.
Wrzucił dwuzłotówkę do automatu i nacisnął przycisk. Maszyna wypluła z siebie plastikowy kubek, a potem z cichym buczeniem napełniła go kawą. Mortka wziął łyk i natychmiast stęknął zawiedziony.
– Naprawili go niemal zaraz po tym, jak wyjechałeś.
Podkomisarz Dariusz Kochan, z którym Mortka rozwiązał niejedną sprawę i wypił niejedną butelkę, uśmiechał się szeroko.
– I dobrze. Sypał tyle cukru, że łyżeczka stała – odpowiedział Mortka.
– Tak, tak. Pamiętam. Skarżyłeś się i skarżyłeś, ale piłeś jedną za drugą.
Kochan klepnął komisarza w ramię.
– Fajnie, że jesteś – stwierdził. – Ale podobno miałeś być jeszcze na L4. – Podkomisarz wskazał na gips na ręce komisarza.
– Miałem.
– To co tu robisz?
– Mógłbym zadać to samo pytanie. Jest sobotni poranek, a ty, zamiast siedzieć w domu, przyszedłeś na komendę z grubą teczką pod pachą. Co jest?
Kochan podniósł trzymane w dłoni dokumenty i spojrzał na nie tak, jakby widział je po raz pierwszy w życiu. Uniósł w górę kąciki ust, ale zamiast zażartować, westchnął ciężko.
– Papierkowa robota.
– Nigdy ci takie rzeczy nie przeszkadzały w nieprzychodzeniu do pracy.
– Racja – zgodził się Kochan. – Ale teraz, sam rozumiesz…
Rozejrzał się szybko na boki, sprawdzając, czy nikt ich nie obserwuje, a potem pokazał Mortce trzy wyciągnięte palce.
– Trzecia gwiazdka? – zdziwił się Mortka. – Niby za co?
– Za lata wiernej służby i pasmo sukcesów – odpowiedział z udawaną urazą Kochan. – A co!?
– A nic. Po prostu każdy policjant ma próg kompetencji, powyżej którego nie radzi sobie z nowymi obowiązkami. Ty swój przekroczyłeś już dawno temu i wysyłanie cię wyżej to nie najlepszy pomysł.
– Wal się.
Przez chwilę stali naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem, rozbawieni jak para małych chłopców.
– Gratulacje – powiedział wreszcie Mortka.
– Nie dziękuję. Andrzejewski niby już naobiecywał, ale dopiero zbiera papiery i pieczątki. Zajmie mu to jeszcze chwilę, a do tego momentu muszę mieć wszystko na wysoki połysk.
Mortka wziął kubek z kawą i razem z Kochanem ruszyli w wędrówkę ponurymi korytarzami pałacu Mostowskich, gdzie mieściła się Komenda Stołeczna Policji.
– A twoją wizytę zawdzięczamy…
– Wisielec na przejeździe kolejowym nad Wisłą tuż obok mostu Gdańskiego.
– Samobój?
– Raczej nie. Facet miał rozpruty brzuch.
Kochan gwizdnął z uznaniem.
– Ładnie, ładnie. A dziada w garniturze już spotkałeś?
– Kogo?
– Najnowszą naszą atrakcję! Mamy, proszę ciebie, własnego wariata. Czai się niemal codziennie pod komendą i zaczepia grzecznych policjantów. A jeśli któryś mu odpowie…
– To zaprasza go do swojej furgonetki z lodami?
– Nie ma tak dobrze. Męczy nudną historią o tym, jak ktoś coś mu zrobił i koniecznie trzeba wznowić śledztwo. Wcześniej wystawał przed rejonową na Wilczej. Teraz przeszedł do nas. Zastanawiamy się, kiedy pójdzie pod główną. W każdym razie czuj się ostrzeżony. Wygląda jak dziad, tyle że w garniturze.
Kochan otworzył przed Mortką drzwi do zajmowanego przez nich pokoju.
– Proszę. – Wskazał na biurko komisarza. – Dokładnie tak, jak je zostawiłeś. Broniłem go jak niepodległości.
– Jestem wzruszony.
Kochan w tym akurat przypadku był szokująco prawdomówny. Biurko, nie licząc grubej warstwy kurzu, naprawdę wyglądało tak, jakby komisarz zostawił je wczoraj. Łącznie z leżącym niedaleko komputera papierkiem po batonie i starym kubku, w którego wnętrzu rozwinęło się coś o nieprzyjemnie zielonkawoszarej barwie. Mortka odłożył kubek, sięgnął do СКАЧАТЬ