Название: Karaluchy
Автор: Ю Несбё
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
Серия: Ślady Zbrodni
isbn: 9788324593323
isbn:
Rangsan starannie złożył gazetę i chrząknął. Miał przerzedzone włosy, okulary na łańcuszku ledwie trzymały się na czubku nosa. Przypominał Harry’emu mającego już dość szkoły nauczyciela, bo przyglądał się światu lekko pogardliwym, sarkastycznym spojrzeniem.
– Rozmawiałem z Supawadee z technicznego. W pokoju znaleźli całe mnóstwo odcisków palców, co oczywiście nie było niespodzianką, ale żaden nie należał do ofiary. Pozostałych odcisków nie zidentyfikowano. To zresztą nie będzie łatwe – powiedział Rangsan. – Wprawdzie do Olympussy nie ciągną tłumy, ale i tak w tym pokoju są odciski co najmniej stu osób.
– Znaleźliście coś na klamce? – spytał Harry.
– Niestety aż za dużo, i żadnego w całości.
Crumley oparła stopy w wielkich butach Nike na stole.
– Molnes pewnie zaraz po wejściu się położył. Nie miał powodów, żeby tańczyć po pokoju i wszystkiego dotykać. A po zabójcy co najmniej dwie osoby chwytały za klamkę: Dim i Wang. – Skinęła głową Rangsanowi, który znów sięgnął po gazetę.
– Sekcja wykazuje to, co przypuszczaliśmy, a mianowicie, że ambasador zginął od ciosu nożem. Ostrze przebiło lewe płuco, a potem skaleczyło serce i osierdzie wypełniło się krwią.
– Tamponada – stwierdził Harry.
– Słucham?
– Tak to się nazywa. To trochę tak, jakby napchać waty do dzwonka. Serce nie ma siły bić. Dławi się własną krwią.
Crumley się skrzywiła.
– Okej. Zostawmy na razie te techniczne drobiazgi i wróćmy do całościowego obrazu. Nasz norweski kolega już zdążył odrzucić teorię, w której motywem mógłby być rabunek. Może więc zechcesz nam powiedzieć, Harry, co myślisz o tym zabójstwie?
Wszyscy odwrócili się do niego. Harry pokręcił głową.
– Nic jeszcze nie myślę. Ale parę rzeczy mnie dziwi.
– Słuchamy.
– No cóż. HIV jest dość rozpowszechniony w Tajlandii, prawda?
Zapadła cisza. Rangsan zerknął znad gazety i mruknął:
– Oficjalne statystyki mówią o pół miliona zarażonych. Są obawy, że w ciągu najbliższych pięciu lat liczba nosicieli zwiększy się o dwa do trzech milionów.
– Dziękuję. Molnes nie miał przy sobie kondomów. Komu przyszłoby do głowy uprawiać seks z prostytutką w Bangkoku bez zabezpieczenia?
Nikt nie odpowiedział. Rangsan wymamrotał coś po tajsku, pozostali wybuchnęli głośnym śmiechem.
– Jest takich więcej, niż ci się wydaje – przetłumaczyła Crumley.
– Zaledwie dwa lata temu mało która prostytutka w Bangkoku w ogóle słyszała o HIV – wyjaśnił Nho. – Ale teraz większość zaczęła nosić przy sobie prezerwatywy.
– No dobrze. Ale gdybym był ojcem rodziny jak Molnes, to chyba miałbym dla pewności własne.
Sunthorn parsknął.
– Gdybym ja był ojcem rodziny, nie chodziłbym do sõphenii.
– Do prostytutki – przetłumaczyła Crumley.
– Oczywiście. – Harry w roztargnieniu stukał ołówkiem w podłokietnik krzesła.
– Coś jeszcze cię zdziwiło, Hole?
– Owszem. Pieniądze.
– Pieniądze?
– Miał przy sobie tylko pięćset bahtów, czyli około dziesięciu dolarów amerykańskich, a kobieta, którą sobie wybrał, kosztowała tysiąc pięćset.
Na chwilę zapadła cisza.
– Słuszna uwaga – zauważyła w końcu Crumley. – Ale może wzięła sobie honorarium, zanim podniosła alarm, że znalazła trupa?
– Chcesz powiedzieć, że go obrabowała?
– No cóż, czy to był rabunek? Ze swojej strony dotrzymała umowy.
Harry pokiwał głową.
– Może i tak. Kiedy możemy z nią porozmawiać?
– Dziś po południu. – Crumley odchyliła się na krześle. – Jeżeli nikt nie ma nic więcej do powiedzenia, to muszę was prosić, żebyście wyszli.
Nikt się nie odezwał.
Za radą Nho Harry zostawił sobie na dotarcie do ambasady trzy kwadranse. W ciasnocie, która panowała w wiozącej go na dół windzie, usłyszał nagle znajomy głos:
– I know now, I know now! Solskjaer! Solskjaer!
Harry odwrócił głowę i uśmiechnął się potakująco.
A więc to jest najsłynniejszy Norweg na świecie. Piłkarz, który był rezerwowym napastnikiem w drużynie z przemysłowego miasta w Anglii, pokonał wszystkich podróżników, malarzy i pisarzy. Po dłuższym zastanowieniu Harry doszedł jednak do wniosku, że mężczyzna w windzie najprawdopodobniej miał rację.
10
Na osiemnastym piętrze za wielkimi dębowymi drzwiami i dwiema śluzami bezpieczeństwa Harry znalazł metalową tabliczkę z norweskim królewskim lwem. Recepcjonistka, młoda, pełna wdzięku Tajka o maleńkich ustach, jeszcze mniejszym nosku i aksamitnych piwnych oczach w okrągłej twarzy, przestudiowała jego identyfikator. Na jej czole pojawiła się głęboka zmarszczka. W końcu dziewczyna podniosła słuchawkę telefonu, wyszeptała do niej trzy sylaby i zaraz się rozłączyła.
– Gabinet panny Wiig to drugie drzwi po prawej stronie, sir – oznajmiła z uśmiechem tak promiennym, że Harry zaczął się zastanawiać, czy od razu się w niej nie zakochać.
– Proszę wejść – rozległo się wołanie, kiedy zapukał. Tonje Wiig siedziała pochylona nad wielkim tekowym biurkiem, wyraźnie zajęta robieniem notatek. Podniosła wzrok, uśmiechnęła się lekko, uniosła z krzesła długie chude ciało w kostiumie z białego jedwabiu i ruszyła w stronę Harry’ego z wyciągniętą ręką.
Tonje Wiig była dokładną odwrotnością recepcjonistki; na podłużnej СКАЧАТЬ