Krew to włóczęga. James Ellroy
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew to włóczęga - James Ellroy страница 31

Название: Krew to włóczęga

Автор: James Ellroy

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Полицейские детективы

Серия: Underworld USA

isbn: 978-83-8110-914-7

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Otash: „Junior to kurwa, zawsze spada na cztery łapy”.

      Brown: „Zechciałbyś rozwinąć”.

      Otash: „Bez komentarza”.

      Brown: „To mamy wszystko załatwione?”.

      Otash: „Tak, widzimy się dwudziestego trzeciego. Dzięki i spadaj”.

      Dwa kliknięcia – rozłączyła się rozmowa w Miami i w Vegas. Crutch przełączył się na podsłuch. Proszę: ziewnięcia, skrzypnięcia, cisza i chrapanie.

      Powyłączał sprzęt. Była 1.14 w nocy. W brzuchu mu burczało. Śledził w porze obiadu i potem trochę. Zadzwonił do pokoju Freddy’ego Turentine’a i obudził go. Powiedział, że mają do założenia podsłuch w Vegas – w apartamencie, do 22 sierpnia.

      – Przypomnij mi jutro – powiedział Freddy i się rozłączył.

      Telewizja ciągle nadawała. Nixon pokazywał Victorię. Co za przygłup. Zawsze wyglądał na nieogolonego.

      Crutch ziewnął i zrobił się nerwowy. Połknął cztery tabletki deksy i chwycił kluczyki do wynajętego wozu.

      Kiedy kilka razy źle skręcił i zawrócił, stracił orientację. Doral znajdował się w pobliżu Eden Rock. Hotel Wayne’a juniora – odległy o dwie minuty jazdy. Jednokierunkowe ulice wyprowadziły go na groblę. W wodach zatoki kotłowało się od konfetti i unoszących się na powierzchni tablic z Nixonem. Znaki wyjazdu go skołowały. Boczne uliczki jeszcze bardziej. Poczuł dym. Usłyszał wystrzały. Okolica zamieniła się w slumsy. Zobaczył dwóch czarnuchów podpalających plymoutha ’59.

      Czarnuchy też go zobaczyły – Białas! Białas! Białas! Crutch wcisnął gaz i zawrócił. Smoluchy rzuciły się w pogoń. Wysoki smoluch rzucił żarzącym się drągiem i trafił w tylną szybę. Drąg się rozwalił, szyba pozostała nietknięta. Smoluch wywrzeszczał jakieś smolusze hasła i wrócił do plymoutha.

      Crutch odzyskał orientację. Jechał szybko i kierował się z dala od płomieni i odoru dymu. Współczynnik wędrujących smoluchów do pijanych smoluchów i werandowych próżniaków wzrósł. Dotarł do strefy bezkoksowej, do grobli i właściwej Miami Beach. Ten objazd ożywił go jak cholera. Przeszukał radio i znalazł stację z soulem. Słuchał z radością The Tighten Up Archiego Bella i The Drells.

      Zaparkował pod Doralem. Gapił się na drzwi i słuchał muzy. DJ wygadywał jakieś prorozruchowe komunistyczne pierdoły z wmieszaną w to spokojną asfaltową muzą. Wayne Tedrow junior wyszedł o 2.49. Wpakował się do wynajętego wozu. Crutch ruszył za nim.

      Na ulicach ciągle jeszcze panował wzmożony ruch po konwencji. Łatwo było śledzić. Crutch ciągnął dwa samochody z tyłu. Wayne junior trzymał się strefy bezbambusowej i zmierzał do Małej Hawany. Dotarł do domu, w którym mieszkał Jean-Philippe Mesplède i odebrał Żabojada. Crutch skumał: ciąg dalszy poszukiwań Gaspara Fuentesa i Miguela Diaza Arredonda.

      Przeskoczyli Flagler Street. Kawiarnie były otwarte do późna. Koleś w radiu gadał z ludźmi na ulicy. Podpalenie pod siedzibą Rady Wolności Kuby – jakieś mekse podpaliły słomianą kukłę Fidela.

      Mesplède i Wayne junior robili swoje. Crutch to widział. Wysiadali z wozu, szli od lokalu do lokalu i zadawali pytania. Crutch trzymał się swojego samochodu. Powoli jechał Flaglerem i patrzył. Mesplède z Wayne’em juniorem pochodzili godzinę i ruszyli autem. Ruch ustał. Crutch trzymał się cztery długości samochodu za nimi.

      Wayne junior stanął przy krawężniku i podszedł do budki telefonicznej. Mesplède został w wozie. Crutch zahamował i został osiem długości samochodu z tyłu.

      Wyjął lornetkę i wyostrzył. Wayne junior wrzucał ćwierćdolarówki do automatu – rozmowa niewątpliwie zamiejscowa. Crutch zrobił bardzo duże zbliżenie. Wayne junior poruszał ustami. Dwie sekundy i halt – Wayne junior tylko słuchał.

      I zadrżał. I pobladł. I odłożył słuchawkę, podszedł do samochodu i pochylił się do okna Mesplède’a.

      Znowu poruszał ustami. Crutch zrobił duże zbliżenie. Rozmowa wyglądała na gorączkową. Mesplède przesiadł się za kierownicę i ruszył, paląc gumę. Wayne junior podszedł do taksówki i wsiadł do tyłu.

      Taksówka odjechała. Crutch ruszył za nią. Ruch był za mały, żeby mógł trzymać się blisko. Crutch wyłączył reflektory i podążał za tylnymi światłami taksówki. Przejechali wielki kawał Miami.

      Teraz jechali przez tereny wiejskie. Droga stała się wyboista i kręta. Taksówka się zatrzymała. Crutch włączył światła w samą porę. Zobaczył, że gruntowa droga dociera do jakiegoś tandetnego lotniska. Crutch zobaczył na pasie jakiś wątły dwumiejscowy samolocik.

      Zatrzymał samochód. Nie widział taksówki. Wysiadł i wytężał wzrok w ciemności. Zbity z pantałyku. Gówno widział.

      Włączyły się reflektory. Oślepiły Crutcha. Zamrugał powiekami. Przetarł oczy. Coś w końcu zobaczył. Zobaczył Wayne’a juniora, jak stoi przy samolocie i patrzy prosto na niego.

      12

      (Las Vegas, 9.08.1968)

      – Mam dla nas podejrzanego – powiedział Buddy Fritsch.

      W jego salonie było lodowato. Podał whisky z wodą i chipsy. Chuck Woodrell miał grypę i ciągle siąkał nosem. Dwight ciągle ciągnął za pierścień uczelni. Wayne był wyczerpany – to przez lot pełen turbulencji i trzydzieści sześć godzin bez snu.

      Była 21.00. Miami wydawało się gorączkowym snem. Strefy czasowe porozciągały mu się nieproporcjonalnie.

      Fritsch puścił w obieg pasek z portretem aresztanta: trzy ujęcia Murzyna. Sylvester „Pappy” Dawkins, lat czterdzieści osiem. Chudy facet o aparycji weźspierdalaj. Notatka na odwrocie: „Zatrzymania za włamanie od ’42”.

      – Ho, ho – powiedział Woodrell.

      – Strzeżcie dzieci – powiedział Dwight.

      – To włamywacz z tendencjami do gwałtu – powiedział Fritsch. – W noc, kiedy zginął Wayne senior, przebywał w areszcie nieopodal Barstow, co nie robi nam specjalnej różnicy. Nie ma alibi na tamtą noc, a to mały dwuosobowy posterunek. Mogę przekupić tych chłopaków.

      Pasek ponownie ruszył w obieg.

      – Lepiej mu nie wchodzić w drogę – powiedział Woodrell.

      Dwight powiedział:

      – Krzesło elektryczne, skarbie.

      Wayne zamknął oczy i przekazał pasek dalej.

      Fritsch siorbnął swojego drinka.

      – Hrabstwo Washoe ma dla niego dwa zarzuty o włamanie, nie można więc powiedzieć, że mamy do czynienia z cennym członkiem społeczeństwa. Robi kradzieże z włamaniem СКАЧАТЬ