Krew to włóczęga. James Ellroy
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krew to włóczęga - James Ellroy страница 33

Название: Krew to włóczęga

Автор: James Ellroy

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Полицейские детективы

Серия: Underworld USA

isbn: 978-83-8110-914-7

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      (Miami, 10.08.1968)

      Dym i ogień. Czarnuchy nie chciały przestać. Wystrzały, syreny i świetlny szoł o czwartej nad ranem.

      Crutch wjechał na parking Avisa. Siadło sprzęgło w jego wynajętym wozie. Skrzynia biegów się rozwaliła. Samochodem szarpało. Zadzwonił wcześniej. Facet w recepcji powiedział: w dupę z zamieszkami. Niech pan zaraz przyjeżdża.

      Dym i ogień. Bagienny upał. Pomarańczowe niebo obramowane jasnym fioletem.

      Samochodem rzuciło i zgasł na stacji benzynowej. Crutch wysiadł i się przeciągnął. Oszołomiły go upał i opary. Głowa go bolała. Non stop siedział przy podsłuchach. Był na nogach Bóg wie jak długo…

      Ktoś go pchnął. Albo coś. Zatoczył się z powrotem do wozu. Głową uderzył o dźwignię zmiany biegów. Ramionami o deskę rozdzielczą. Ktoś go przyszpilił. Albo coś. Był cały czarny. Albo było.

      Nagle kolano na jego plecach. Nagle pistolet wbity w twarz. Z tłumikiem i odciągniętym kurkiem.

      – Dlaczego śledzisz Wayne’a Tedrowa? Mów szczerze. Ściemnianie sprawi, że umrzesz śmiercią straszliwszą.

      Francuski akcent. Żabojad. Żab-couture całe w czerni.

      – Powtarzam. Dlaczego śledzisz Wayne’a Tedrowa?

      Crutch usiłował się modlić. Słowa mieszały mu się w głowie. Moczowody mu się napełniły. Wytrzymał. Pomógł ciężar ciała tamtego. Przypomniał sobie swój amulet – łapkę zajęczą i tajemną wiedzę Kościoła luterańskiego.

      – Powtórzę.

      Kiszka stolcowa też mu się napełniła. Wytrzymał. Pomógł ciężar ciała tamtego. Otworzył usta. Pisnął i wydobył jakiś dźwięk. Bóg albo jakiś inny niewidzialny pojeb zesłał mu słowa. Zobaczył swoją matkę. Usłyszał „Doktor Fred”, „Howard Hughes”, „Wtyka w Grapevine”, „Milion dolarów”. Usłyszał „martwa kobieta”, „kobieta z blizną po nożu”, „zielone kamienie”. Usłyszał „Niech mnie pan nie zabija” sześć miliardów razy w ciągu sześciu sekund.

      Zamknął oczy. Napełniły mu się kanaliki łzowe. Wytrzymał. Pomogło zagryzanie języka. Sześć miliardów lat minęło w ciągu sześciu sekund. Zobaczył swoją matkę i Danę Lund sześć miliardów razy. Próbował modlitw i odgrzebywał hymny.

      Ciężar zniknął. Zacisnął moczowody, kiszkę stolcową i kanaliki łzowe i wytrwał w suchości. Pachniało brandy. Zapach mocno dotknął jego warg. Otworzył usta. Odchylił głowę i upił łyk. Gardło mu się ścisnęło. Otworzył szerzej i płyn przepłynął. Otworzył oczy i zobaczył Żabojada.

      – Byłem już wcześniej skłonny do litościwych ustępstw. Musisz utwierdzić mnie w przekonaniu o celowości twojego młodzieńczego uporu i potencjale potulności.

      Crutch przeczołgał się na siedzenie pasażera. Serce dalej mu łomotało. Spocił się od stóp do głów. Żabojad wyciągnął się na fotelu kierowcy. Uszczknął z piersiówki i podał ją Crutchowi. Crutch golnął brandy i wyjrzał przez okno. Dymu, syren i oddziałów prewencji było jeszcze więcej – czarnuchy po prostu nie chciały przestać.

      – Może cię poproszę, żebyś przekazywał mi informacje – powiedział Mesplède.

      Crutch kiwnął głową – tajes, tajes, tajes.

      Piersiówka krążyła między nimi. Wręcz synchronicznie. Patrzyli nieruchomym wzrokiem, a Żabojad mówił. Tylko o KUBIE. O le grand putain Fidelu Castro i Sprawie Kubańskiej Wolności. O zdradzie JFK w Zatoce Świń. O polityce ustępstw LBJ wobec komuchów. O zniewieściałym dostosowaniu się Ameryki i Karaibów do zalewu Czerwonego Jeziora. O dzielnych ludziach gotowych umrzeć, żeby postawić tamę Czerwonej Fali.

      Piersiówka krążyła. Przemowa się ciągnęła. Crutch miał największy w życiu zamęt w głowie.

      15

      (Las Vegas, 10.08.1968)

      Nocna pielęgniarka zrobiła sobie przerwę, żeby na dole pograć na automatach. Wayne wpadł na nią w kasynie.

      – Wygląda pan na chorego, przyniosę panu coś – powiedziała.

      Wszedł na górę schodami i pozbył się nadmiaru ciśnienia. Wciąż śmierdział spalonym papierem. Drzwi do ich apartamentu nie były zamknięte na klucz. Wszedł do sypialni Janice.

      Światła były włączone. Stojak na kroplówkę i kroplówka leżały na podłodze. Rurka wciąż łączyła się z ramieniem Janice. Igła trochę się wysunęła.

      Dwie puste fiolki na nocnym stoliku. Seconal i dilaudid. Krótki liścik: „Cokolwiek zamierzasz – proszę, nie w moim imieniu”.

      Wayne siadł obok niej. Jej koszula nocna wciąż była wilgotna. Zamazany obraz z roku 1964. Wrócił do domu i znalazł Lynette. Wendell Durfee przyszedł i wyszedł. Nad Vegas szalała zimowa burza. Siadł z Lynette i słuchał deszczu.

      Janice umarła, ściskając pościel. Wayne odgiął jej palce i złożył je na piersi.

      Zachodnie Vegas tańczyło o drugiej w nocy. W barach chłodziła klimatyzacja. W barakach nie. Ludzie siedzieli do późna na dworze, żeby się ochłodzić.

      Wayne wjechał. Minął Wild Goose, Colony Club i Sugar Hill Lounge. Szlak wspomnień. Znaki „Allah jest Panem”. Nocne marki pichcące barbecue na pięćdziesięciogalonowych beczkach. Ulice noszące nazwiska prezydentów i przyporządkowane literom.

      Miał adres Pappy’ego Dawkinsa. To powinno być w bok od Monroe i J. Przyglądał się twarzom. Wszystkie były czarne. Zaparkowane samochody z włączonymi reflektorami. Gruchoty z klimą. Kiwać upał. Odpalić wentylację na całą noc i iść spać.

      To tu: nora z pustaków w kolorze fuksji na sklejkowym podłożu.

      Wayne zaparkował i podszedł. Światła były włączone. Drzwi otwarte. Pokój od frontu umeblowano wygrzebanymi na śmietnisku fotelami samochodowymi. Kilkanaście wiatraków poruszało powietrzem.

      Siedziało tam dwóch bambusów. Obok siebie na skórzanej kanapie z chevy’ego. Pappy wyglądał starzej niż na zdjęciu z akt. Ten drugi miał lat pięćdziesiąt z okładem i strój duchownego.

      Zauważyli go. Dostrzegli. On dostrzegł lekki ruch oczu. Wiatraki poruszały odorem: kocie szczochy i zwietrzała marihuana.

      Wayne zamknął drzwi. Smród przybrał na sile.

      – Sierżant Wayne Tedrow junior – powiedział Pappy.

      Wayne zakaszlał.

      – Już nie.

      – W sensie, że już nie policjant, czy że już nie ma seniora?

      – W obu sensach.

СКАЧАТЬ