Szkoła Bogów. Бернар Вербер
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Szkoła Bogów - Бернар Вербер страница 22

Название: Szkoła Bogów

Автор: Бернар Вербер

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7999-412-0

isbn:

СКАЧАТЬ mówi Lucien, nawet się nie odwracając.

      – Możesz pomagać ludziom. Może nie tym, ale innym, tym, których dostaniemy później – szepcze Sarah Bernhardt w chwili, gdy Lucien przechodzi koło niej.

      – Po to, by ich potem zabić? Piękna sprawa. Mam taką samą władzę, jak… hodowca świń w swojej rzeźni.

      Lucien odpycha dłonie przyjaciół próbujących go zatrzymać i nadal idzie w kierunku drzwi, gdy tymczasem Kronos nie czyni żadnego gestu, nie mówi ani słowa, aby go zatrzymać. Dopiero po wyjściu byłego okulisty mamrocze:

      – Biedny chłopak. Nie zdaje sobie sprawy, ile traci. W każdym roczniku są zbyt wrażliwe dusze, które nie potrafią znieść szoku. Zatem im szybciej odejdą, tym lepiej. Czy są jeszcze jakieś delikatne dusze, które chcą odejść z gry? Mogą się teraz zgłosić.

      Żadnej reakcji.

      Kronos odwraca się od drzwi.

      – A teraz moja ulubiona chwila – obwieszcza.

      Wciąga powietrze, zaraz potem głośno prycha, następnie przybiera skupiony wyraz twarzy, jakby przygotowywał się do posmakowania delikatnej potrawy.

      – Ognia!

      Proudhon strzela pierwszy. Ogromna góra lodowa odrywa się od bieguna południowego i w jednej chwili ulega stopieniu. Po chwili wahania biorę mój ankh, nastawiam go i kieruję we właściwą stronę. Początkowo ze zdziwieniem zauważamy, że kiedy ktoś z nas strzela tutaj, uderzenia padają tam.

      Następnie jak oszalali rzucamy się na lodowiec. Zauważam, że burzenie sprawia mi przyjemność, może nawet większą niż budowanie. Czujemy naszą moc. Jesteśmy bogami.

      Topnienie lodu na biegunach powoduje podniesienie poziomu oceanów. Gigantyczne fale tsunami rozbijają się o brzegi, uderzają w pobliskie wsie, zatapiają wielkie połacie ziemi, niszczą urwiska, pochłaniają całe doliny, szczyty gór zamieniają w wyspy, by je następnie zatopić. Po upływie kilku minut nie ma już skrawka planety, który nie byłby zalany wodą.

      W chwili, gdy Kronos rzuca komendę: „Wstrzymać ogień”, w miejscu, gdzie istniało siedem kontynentów, jest tylko wielki, czarny ocean pokryty spienionymi grzbietami fal. Jedynie wierzchołek najwyższej góry wystaje ponad wodą.

      Niewielkie grupki cudownie ocalałych zwierząt i ludzi czepiają się pływających przedmiotów. Nastawiając zoom mojego ankh, zauważam coś w rodzaju Arki Noego. A więc ludzie znaleźli sposób, by przeżyć. Godny podziwu upór.

      – Skróćcie ich cierpienia – rozkazuje Kronos.

      Ustawiając nasze ankh w ten sposób, aby ich uderzenia okazały się celne, strzelamy do pływających celów.

      I już nie widać żadnych ludzi. Tylko ptaki krążą w powietrzu, a nie znalazłszy miejsca, gdzie mogłyby usiąść, wpadają wyczerpane do wody, w której rządzą tylko prawa morskiego świata.

      Ogrzewając bieguny, wytworzyliśmy przy okazji coś w rodzaju chmury, która teraz okrywa planetę, przesłaniając niebo. Promienie słońca nie docierają do jej powierzchni i gwałtownie spada temperatura. Tak bardzo, że po chwili woda zamarza.

      Giną ryby, uwięzione w zastygającej wodzie. I już niebawem „Ziemia 17” staje się lodową planetą. Jej powierzchnia wygląda jak ogromne lodowisko. Nie istnieje już najmniejsza forma życia, ani ludzka, ani zwierzęca czy roślinna.

      To kres istnienia „Ziemi 17”. Pozostała tylko idealnie gładką perłą, lśniącą swym własnym blaskiem.

      Białe jajo unoszące się w kosmosie.

      29. ENCYKLOPEDIA: KOSMICZNE JAJO

      Wszystko zaczyna się od jajka i na jajku kończy. W większości mitologii jajko jest symbolem świtu i zmierzchu. Według najstarszej egipskiej kosmogonii, świat powstaje z kosmicznego jaja, w którym zamknięte jest słońce oraz zarodki życia.

      Według adeptów orfizmu, Kronos – krwiożerczy czas – i Faeton – czarnoskrzydła noc – znieśli w ciemnościach srebrne jajo, w którego górnej części mieściło się niebo, a w dolnej ziemia. Z jaja narodził się Fanes – bóg objawiciel, przybierający postać brzęczącej pszczoły.

      Według wierzeń Hindusów, wszechświat pozbawiony był wszelkiej istoty, póki nie przybrał kształtu jaja, którego skorupka stanowiła granicę między czymś a niczym: Hiranyagarbha. Gdy po upływie roku kosmiczne jajo pękło, wewnętrzna błona przekształciła się w chmury, żyłki zamieniły się w rzeki, a wypełniający jajo płyn stał się oceanem.

      Według Chińczyków, z chaosu wyłoniło się jajo, które pękło, uwalniając Ziemię – Yin i Niebo – Yang.

      Według wierzeń mieszkańców Polinezji, źródłem stworzenia było jajo zawierające Te-tumu – fundament i Te-papa – skałę. Kiedy jajo pękło, pojawiły się trzy nakładające się na siebie platformy, na których Te-tumu i Te-papa stworzyli człowieka, zwierzęta i roślinność.

      Kabała twierdzi, że wszechświat powstał z jaja, które rozpadło się na 288 części.

      Jajo zajmuje centralne miejsce w kosmogonii japońskiej, fińskiej, słowiańskiej oraz fenickiej. Symbol płodności dla wielu ludów, dla innych stało się symbolem śmierci, dlatego ludy te spożywają jajka na znak żałoby. Są też wkładane do grobu zmarłego, aby dostarczyły mu sił potrzebnych w podróży w zaświaty.

Edmond Wells, Encyklopedia Wiedzy Relatywnej i Absolutnej, tom V

      30. SMAK JAJKA

      Jajka. Dostajemy do zjedzenia surowe jajka w drewnianych kieliszkach. Za pomocą łyżeczki lekko uderzamy w górną część skorupki, a następnie delikatnie zdejmujemy rozbite kawałki, uważając, aby nie wpadły do środka.

      Siedzimy na długich ławkach w Megaronie, w północnej części miasta. Ten duży okrągły budynek został wzniesiony z przeznaczeniem na stołówkę dla bogów-uczniów.

      Siadamy przy stołach z akacjowego drewna, przykrytych obrusami z białej bawełny, na których czekają na nas ułożone w piramidy jajka. Ponieważ jest ciepło, drzwi są szeroko otwarte. Raoul nadal nas unika.

      Zagłębiam łyżeczkę w żółtku i kieruję do ust. Wreszcie skosztuję prawdziwego jedzenia. Już tak dawno mi się to nie zdarzyło. Cóż za uczucie! Czuję smak jajka na języku, na podniebieniu. Odróżniam białko od żółtka. Słone, słodkie, cierpkie i delikatne, wszystko razem. Tysiące kubków smakowych budzą się zdziwione. Po wzroku, dotyku, słuchu i węchu przyszła kolej na ponowne odkrycie kolejnego zmysłu: smaku.

      Płynne jajko jak strumień rozlewa się w moim gardle. Czuję jeszcze, jak przesuwa się w przełyku, a potem odczucie znika.

      Jeść. Połykać ten biały i złotożółty potok… Pycha. Pochłaniam jedno jajko za drugim.

      – W Holandii – mówi Mata Hari – w moim rodzinnym miasteczku СКАЧАТЬ