Название: Kod Leonardo Da Vinci
Автор: Дэн Браун
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-8110-000-7
isbn:
Fache zmartwił się, gdyż zdał sobie sprawę, że będzie opóźnienie.
– Do toalety. Oczywiście. Zróbmy krótką przerwę. – Wskazał dłonią długi korytarz. – Toalety są obok biura kustosza.
Langdon zawahał się przez chwilę i pokazał drugi koniec Wielkiej Galerii.
– Chyba z tej strony, bliżej, w końcu korytarza też są toalety.
Fache zdał sobie sprawę, że Langdon ma rację.
– Mam z panem pójść?
Langdon zaprzeczył, już kierując się w głąb galerii.
– Potrzebuję kilka minut dla siebie.
Fache’owi nie za bardzo podobało się to, że Langdon będzie sam szedł w głąb korytarza, ale wiedział, że z Wielkiej Galerii jest tylko jedno wyjście – krata, pod którą przeszli – a przy każdym wyjściu na parterze ustawił strażników. Langdon nie miał szans wyjść z Luwru bez wiedzy Fache’a.
– Muszę wrócić na chwilę do biura Saunière’a – powiedział Fache. – Proszę tam przyjść, panie Langdon. Musimy jeszcze coś omówić.
Fache odwrócił się na pięcie i wściekły poszedł w przeciwną stronę. Dotarł do stalowej kratownicy, prześlizgnął się pod nią i wydostawszy się z Wielkiej Galerii, ruszył w kierunku centrum dowodzenia, do swoich agentów siedzących w gabinecie Saunière’a.
– Kto pozwolił Sophie Neveu wejść do tego budynku?! – wrzasnął.
Pierwszy odpowiedział Collet:
– Powiedziała strażnikom na zewnątrz, że złamała kod.
Fache się rozejrzał:
– Już poszła?
– A nie ma jej z panem?
– Wyszła.
Fache spojrzał na ciemny korytarz.
Przez chwilę rozważał, czy nie połączyć się ze strażnikami przy wejściu, nie kazać im zatrzymać Sophie i przywlec jej tutaj, zanim opuści muzeum. Zreflektował się jednak.
Postanowił na razie zapomnieć o Sophie i przez chwilę przyglądał się miniaturowemu rycerzowi stojącemu na biurku Saunière’a. Potem zwrócił się do Colleta:
– Macie go?
Collet skłonił się dwornie i odwrócił laptopa w kierunku Fache’a. Czerwona plamka była wyraźnie widoczna na schemacie planu piętra, świeciła metodycznie i gasła w pomieszczeniu oznaczonym jako TOILETTES PUBLIQUES.
– Dobrze – powiedział Fache, wychodząc na sztywnych nogach na korytarz. – Muszę zadzwonić. Proszę pilnować, żeby nasz podejrzany nie opuszczał terenu i wychodził tylko do toalety.
Rozdział 12
Idąc w kierunku przeciwległego końca Wielkiej Galerii, Robert Langdon nie wiedział, co myśleć. W głowie wciąż brzmiała mu wiadomość od Sophie.
Langdon znalazł drzwi do męskiej toalety, wszedł i zapalił światło. Było pusto.
Podszedł do umywalki, obmył twarz wodą i próbował oprzytomnieć. Rażące fluorescencyjne światła jarzeniówek odbijały się od kafelków. Śmierdziało amoniakiem. Kiedy wycierał twarz ręcznikiem, drzwi do toalety zaskrzypiały. Odwrócił się.
Weszła Sophie Neveu; w jej zielonych oczach zobaczył lęk.
– Dzięki Bogu, że pan przyszedł. Nie mamy zbyt wiele czasu.
Langdon stał przy umywalkach, patrząc w bezbrzeżnym zdziwieniu na Sophie Neveu, kryptologa z DCPJ. Zaledwie parę minut temu słuchał jej wiadomości telefonicznej, myśląc, że pani kryptolog, która dopiero co zjawiła się na scenie, musi być szalona. Niemniej im dłużej słuchał, tym bardziej wyczuwał, że Sophie Neveu mówi szczerze. „Proszę nie reagować na tę wiadomość. Proszę spokojnie odsłuchać. Jest pan w niebezpieczeństwie. Musi pan wykonać dokładnie wszystkie moje polecenia…”
Langdon postanowił robić dokładnie to, co mu radziła Sophie.
– Chciałam pana ostrzec, panie Langdon… – zaczęła Sophie, wciąż łapiąc oddech – że jest pan sous surveillance cachée. Pod specjalną obserwacją. – Jej słowa wypowiedziane po angielsku z lekkim francuskim akcentem odbijały się echem od ścian, a głos wydobywał się jak z jakiejś pustej przestrzeni.
– Ale… dlaczego? – spytał Langdon.
Sophie wyjaśniała mu już przez telefon, ale chciał to usłyszeć z jej ust.
– Ponieważ według Fache’a – powiedziała, podchodząc do niego bliżej – głównym podejrzanym o morderstwo jest właśnie pan. Niech pan sprawdzi lewą kieszeń marynarki – powiedziała Sophie. – Znajdzie pan tam dowód, że naprawdę jest pan pod obserwacją.
Langdon poczuł rosnącą niechęć i strach. Mam sprawdzać własne kieszenie? Zabrzmiało to tak, jakby chciała mu pokazać jakąś tanią magiczną sztuczkę.
– No, proszę…
Nie mogąc opanować ciekawości, Langdon sięgnął dłonią do lewej kieszeni tweedowej marynarki, do tej, której nigdy nie używał. Pomacał palcami w środku, ale niczego nie znalazł. A czego się, u diabła, spodziewałeś? Zaczął się zastanawiać, czy może mimo wszystko Sophie jest jednak szalona. Nagle wyczuł coś palcami. Coś małego i twardego. Chwycił maleńki przedmiot w dwa palce, wyciągnął z kieszeni i przyglądał mu się zdziwiony. Był to metalowy krążek w kształcie guzika, wielkości mniej więcej baterii do zegarka. Nigdy go przedtem nie widział. Co to…?
– Pluskwa do namierzania obiektów przez system GPS – wyjaśniła Sophie. – W trybie ciągłym przekazuje swoje położenie satelicie, którego może monitorować DCPJ. Korzystamy z takich pluskiew, żeby mieć podgląd naszych podejrzanych. Namierza z dokładnością do pół metra na całej kuli ziemskiej. Mają pana na elektronicznej smyczy. Agent, który przyjechał po pana do hotelu, wsunął to panu do kieszeni, zanim pan wyszedł z pokoju.
Langdon przypomniał sobie pokój hotelowy… Szybki prysznic, potem się ubierał, a kiedy wychodzili, agent DCPJ uprzejmie podawał mu tweedową marynarkę.
– Fache nie może wiedzieć, że pan to znalazł. – Zamilkła. – Namierzają pana przez GPS, bo myślą, że będzie pan chciał uciec. – Urwała. – Tak naprawdę mieli nadzieję, że pan ucieknie, to dałoby im dodatkowy argument do ręki.
– Czemu miałbym uciekać?! – oburzył się Langdon. – Jestem niewinny!
Rozwścieczony Langdon podszedł do kosza na śmieci, żeby wyrzucić pluskwę.
– Nie! – Sophie chwyciła go za rękę i powstrzymała. – Jeżeli pan ją wyrzuci, sygnał przestanie СКАЧАТЬ