Skazana na rozkosz. Wioletta Wilczyńska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Skazana na rozkosz - Wioletta Wilczyńska страница 9

Название: Skazana na rozkosz

Автор: Wioletta Wilczyńska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Приключения: прочее

Серия:

isbn: 978-83-8119-517-1

isbn:

СКАЧАТЬ się szybko w  lekką kreację i  wychodzę ze zwiniętą w  kłębek mokrą sukienką. Czuję się jak ten ciuch, malutka i  mokra.

      – Co z  tym? – pytam, wskazując na zawiniątko.

      – Połóż tutaj, Franc się tym zajmie.

      Idziemy na taras, promienie słońca otulają mnie czule. Zamykam oczy i  delektuję się ciepełkiem.

      – Tak, Skarbie, rozpłyń się jak masełko.

      W duchu prawdopodobnie dodaje: Po moim ciele. Szybko się ogarniam i  przybieram pozę silnej, niedostępnej kobiety. Niech nie myśli, że jestem zainteresowana. Obiad już czeka.

      – Proszę, usiądź tutaj. Chcę cię widzieć w  pełnym słońcu.

      Pomyślałam: „To nie tylko słońce sprawia, że błyszczę. Piękna suknia i  namiętne historie też mają na to wpływ”.

      – Zjesz zupę czy sałatę?

      – Tosta – żartuję, posyłając Brusowi uśmiech. Co było pewnie nie na miejscu, bo wysyłanie sprzecznych sygnałów może się źle skończyć.

      – Ja też bym coś pochrupał, ale dziś mamy do wyboru zupę lub sałatę.

      – To też może być soczyste, przecież seks jest wszędzie.

      – Tak, wszędzie tam, gdzie ty, Skarbie.

      – Oczywiście, ja i  moje demony przeszłości. A  pan widzi seks wszędzie?

      – Może, jednak chcę spojrzeć na świat twoimi oczami. Do tego potrzebuję twoich opowieści.

      – Rozumiem, chce pan to wykorzystać?

      – Tak, ale jeszcze nie teraz. Za mało o  tobie wiem.

      Po obiedzie wracamy do saloniku. Nie ma mojego fotela. Cholera, zniszczyłam taki piękny i  drogi mebel. I  co teraz, gdzie będę siedzieć?

      – Przepraszam za fotel. Mam nadzieję, że da się go uratować.

      – Nie, zginął, ale szczęśliwy, że przed zgonem siedziałaś na nim.

      Brus uśmiechnął się przy tym zalotnie. A  ja palę się ze wstydu, że jestem taką niezdarą.

      – Oczywiście żartowałem.

      – Dobrze, bo już się martwiłam, że nie będę miała gdzie siedzieć następnym razem.

      – Możesz leżeć tu, u  moich stóp, na dywanie.

      Oczyma wyobraźni już widzę siebie u  jego stóp, mruczącą jak kotka.

      – Jednak wolałabym większy dystans, dla bezpieczeństwa.

      – Czyjego?

      – Mojego.

      – Nie martw się, nie rzucę się na ciebie jak napalony nastolatek. Nie robię takich rzeczy. Choć pomarzyć mogę. Prawda?

      – Oczywiście, po to są marzenia.

      I wyobrażam sobie siebie nagą u  jego stóp. Mmmrrr…

      – Ja myślałem, że marzenia są po to, by je spełniać.

      – Oj, to też, ale najpierw musimy marzyć. Kończymy na dziś, jest już późno. Przebiorę się tylko i  wychodzę.

      – Dobrze.

      Wchodzę za parawan, rozbieram się i  zakładam swoje rzeczy. Widzę przygotowaną torbę z  wysuszoną już sukienką.

      – Zabierz obie sukienki, są twoje.

      – Chce pan za każdym razem obdarowywać mnie uniformem?

      – Tak, z  dwóch powodów. Mam ochotę widzieć cię za każdym razem inną i  mam nadzieję, że w  domu założysz to, myśląc o  mnie. Mam tylko taki pomysł, jak ci przypominać o  sobie. Wiadomości odpadły.

      – No tak, pisać pan już nie może.

      – Jestem niepocieszony, ale zrezygnuję z  wiadomości na rzecz pikantnych opowiadań. Znajdę inny sposób, by ci przypominać o  sobie. Może jeszcze nie teraz, ale wymyślę coś.

      – Już się boję.

      – Nie masz czego, przecież zagwarantowałem ci bezpieczeństwo.

      – W  pana ustach to pojęcie względne.

      Pomyślałam, że cokolwiek zrobi, to może będę bezpieczna fizycznie, ale w  głowie będę się spalać z  podniecenia, i  właśnie tego się boję. Nie chcę się zaangażować, bo będę cierpieć, a  on nawet się o  tym nie dowie.

      Wychodzę od niego, a  w głowie tylko jedna myśl: Panuj nad serduszkiem, kobieto, bo będziesz cierpieć.

      ROZDZIAŁ 3

      Kolejne spotkanie, mam mętlik w  głowie. Ciężki tydzień w  pracy i  kłótnia z  przyjaciółką na dyskotece. To nie sprzyja myśleniu o  seksownej historii. Męczy mnie, że przez faceta straciłam przyjaciółkę. Uległa jego wpływowi tak bardzo, że zapomniała o  samej sobie. Ja tylko próbowałam powiedzieć jej, jak to, na co pozwala, wygląda z  zewnątrz. Dziewczyna ma prawo tego nie dostrzegać, bo się zakochała. Nie kazałam jej rezygnować z  tego związku, tylko nie ulegać aż tak bardzo, bo jest strasznie wykorzystywana. I  mi się oberwało. Nauczka: nie wtrącaj się w  związki. Z  drugiej strony, ona kiedyś się opamięta i  jeśli bym tego teraz nie zrobiła, to mogłaby mieć do mnie żal po fakcie. Kiedyś się ocknie, mam tylko nadzieję, że nie za późno. Wiem, co to za uczucie, gdy świat ci mówi: Źle robisz. A  ty tkwisz w  chorym związku, bo miłość cię oślepia. Okłamując samą siebie, umierasz.

      Nic, mam swoje życie i  swoje problemy, na przykład ten, że muszę teraz opowiedzieć sprośną historię, a  nie mam tematu.

      Dzwonię do drzwi. Otwiera mi Brus, nie ukrywam zaskoczenia, bo nie potrafię.

      – Dzień dobry, Skarbie.

      – Dzień dobry, przepraszam, dziś nie mam tematu na historię. Miałam bardzo trudny tydzień.

      Moje oczy wypełniają się łzami. Nie mam nad tym kontroli. Choć chciałabym zagrać twardzielkę, nie potrafię, przerosła mnie ta sprawa, a  przy Brusie się rozklejam. Nie powinno tak być. Ratunku!

      – Wiem.

      Brus bierze mnie pod rękę i  tuląc, prowadzi do oranżerii. Otwiera drzwi i  setki motyli wzbijają się w  powietrze. Już mam, mam pomysł na opowiadanie. Czuję, że się uśmiecham.

      – Wie pan, może spróbuję coś powiedzieć.

      Siadamy na ławce. Nawet nie zdaję sobie sprawy, że Brus nadal tuli mnie w  swoich ramionach. Zamykam oczy i  zaczynam mówić.

      Budzę СКАЧАТЬ