Название: Kordian
Автор: Juliusz Słowacki
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-270-2201-1
isbn:
440 Nic — nic — i sobie nawet nie powiem samemu,
Że nic niema — i Boga nie zapytam, czemu
Nic niema?... Ha więc będę zwyciężony niczem?...
Śmierć patrzy w oczy moje dwustronnem obliczem,
Jak niebo nad głowami i odbite w wodzie...
445 Prawda, lub omamienie — lecz wybierać trudno,
Gdzie nie można zrozumieć...
Przykłada broń do czoła...
Nie„. nie w tym ogrodzie,
Znajdę śród lasów łąkę kwietną i odludną.
Wychodzi z ogrodu
Scena III.
Noc. Laura sama w pokoju przy lampie.
LAURA
Dotąd Kordjan nie wrócił, jedynasta biła.
Natrętna niespokojność w serce się zakrada,
450 Gdybym też dziecię płochem szyderstwem zabiła?
Dmucham w różę, co słońcem palona opada?
A jeśli jego serce z takich kruszców lane,
Że co na nim napiszę, przetrwa napisane
Na wieki wieków? Boże! jeśli jego oczy
455 Przywykną do ciemności i do łez? Co gorsza!
Jeśli miasto łez, w dzieciach zapalonych skorsza
Duma gorzkie uśmiechy na twarz mu wytłoczy?...
Zamyśla się, potem bierze sztambuch i przewraca
Nudnemi grzecznościami zapisane karty,
Ten mię równa do kwiatu, ci do gwiazd — a czwarty
460 Do Dyjanny bogini — on sam jak Bóg Apis
Zwierzęcą nosi głowę. — Ten kwiat chce rozkwitać...
Rysunek siostry mojej. — Ach! Kordjana napis;
Spojrzałam mimowolnie, muszę raz odczytać...
Czyta wiersz Kordjana
O! przypłynę ja kiedyś we wspomnień łańcuchu,
465 Zatrzymam się... wspomnienia krokiem się nie ruszą…
Aż powiesz... »Natrętny duchu!
Ciężysz na duszy mojej twoją cichą duszą,
Jak księżyc mórz oczyma podnoszący ciemnie.
Jesteś wszędzie, koło mnie, nademną i we mnie...«
470 Luba, jam koło ciebie i z tobą i w tobie...
Nie przychodzę wyrzucać, ani przypominać,
Ani śmiem błogosławić, ani chcę przeklinać;
Przyśniło mi się tylko kilka pytań w grobie...
Słuchaj, niegdyś ze szczęściem brałaś zaręczyny,
475 Pokaż mi ów pierścień złoty;
Ha! sczerniał? sczerniał pierścień? — to nie z mojej winy!
Dlaczego na twarz włosów rozpuszczasz uploty?...
Spostrzegłem we włosów chmurze
Bladość twarzy, i coś błyska!...
480 Może to blask w pereł sznurze?
Może światło brylanta, albo kornaliny?
Może rozgrane słońcem topazu ogniska?
Może to łzy? — ty płaczesz? — to nie z mojej winy!...
Mój aniele! mój aniele!
485 Kwiat ci niegdyś wieńczył głowę,
A było kwiatów tak wiele,
Że nim zwiędły, brałaś nowe.
Dlaczegóż dzisiaj w stroju zmianę widzę jawną?
Wszak kwiaty przeżyć burze musiały i spieki;
490 Prócz jednej bladej róży, która dawno! dawno!
Nie pomnę, z jakiej przyczyny, Zwiędła na wieki...
Jeśli tak wszystkie zwiędły? — to nie z mojej winy!...
Przestaje czytać
Słyszę tentent... to Kordjan!... więc okno otworzę —
495 nie, możebym za zbytnią troskliwość wydała...
Co, nikt drzwi nie odmyka?
Otwiera okno
Boże! wielki Boże!
Koń przeleciał bez jezdca... Co to jest? drżę cała!
Dzwoni, Panna pokojowa wchodzi
Gdzie Grzegorz?
PANNA
Nie wiem, Pani, nie siadł do wieczerzy,
Widać było, bo dzbankiem z nami się nie dzielił
500 Jak żyd płaszczem Chrystusa.
LAURA
Szukaj go! niech bieży!...
Grzegorz wchodząc
Nieszczęście! Oh, nieszczęście! panicz się zastrzelił!...
Koniec aktu I-go.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно СКАЧАТЬ