Название: Filozofia religii
Автор: Отсутствует
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Социология
isbn: 978-83-01-20454-9
isbn:
By ochronić interpretację Everetta od absurdalnego rozmnożenia świadomości na wiele równoległych wersji powstających co sekundę, możemy nalegać, żeby tylko jeden następca zmarłej jednostki zachowywał świadomość. Pozostałe imitacje będą pozbawione świadomości. W ten sposób otrzymamy intelektualnie akceptowalną interpretację opartą na mechanice kwantowej, która w szczególności daje się pogodzić z opisem boskiej opatrzności, przewidującej pokonanie śmierci (Forrest 1996, s. 63).
Ja, odwrotnie, mam nadzieję, że ta kunktatorska poprawka nie znajdzie zwolenników, i że przed kapitulanctwem powstrzyma zwolenników Everetta zasadniczy wzgląd teoretyczny. Istotny sens jego teorii polega przecież na tym, że świat w całości nieustannie kipi i pieni się, rozrasta jak bańki mydlane na wodzie. Każdy akt świadomości człowieka powoduje podział rzeczywistości na nowe części, i zawsze tylko w jednej z nich jego świadomość może przetrwać. W pozostałych albo znika, albo zaczyna prowadzić osobne, własne życie. Everett z pewnością by nie chciał, żeby ktoś mu tę teorię upraszczał. Trzeba mieć na uwadze, że teoria Everetta jest atrakcyjna tylko pod warunkiem, że jest skomplikowana i cudowna (podobnie jak religia). Tylko wtedy mówi nam, że każdy przyjaciel, który umarł, żyje nadal w innym świecie wraz z kopią nas samych. Nie wie o tym, że my zostaliśmy gdzieś indziej, i nie martwi go myśl, że za nim tęsknimy, ponieważ naszego istnienia nie bierze w ogóle pod uwagę. Ma koło siebie kogoś, kto nas doskonale przypomina, i z nim dzieli tę część swego życia, którą by tu z nami dzielił, gdyby nie umarł. Zresztą, jak łatwo zgadnąć, według Everetta, żeby się rozdwoić, nie trzeba wcale umierać. Wystarczy, że robi się cokolwiek. Mogę pójść na spacer do parku i na końcu ścieżki skręcić w prawo. W tej samej chwili znika świat, w którym skręcam w lewo. Ale znika tylko sprzed moich oczu. Poza moją świadomością ktoś inny, podobny do mnie, skręca w lewo i idzie dalej. Potem droga znów się rozdwaja i ja też się jeszcze raz rozdwajam, i każdy z moich sobowtórów, gdy podejmie jakąś decyzję, kolejny raz się rozdwaja, i tak do końca świata. Na tym właśnie polega życie w obrębie skończonych możliwości, które realizują się we wszechświecie nieskończonych możliwości.
Czemu więc Forrest chce, żeby po moim skręcie w prawo mój sobowtór, który nie skręcił ze mną w prawo, miał paść martwy na ziemię w świecie, którego ja nie widzę? To nieostrożna bezceremonialność, nieodpowiedzialne szafowanie cudzym życiem! Forrestowi się wydaje, że oryginalna koncepcja Everetta jest zbyt rozrzutna i nazywa ja „absurdalną”. Tymczasem absurdem jest nadawać światu opartemu na mechanice kwantowej wersję jednoznaczną i jednoliniową. Oddzielanie absurdu od mechaniki kwantowej jest jak odsączanie alkoholu od whisky.
5. Bóg dyskretny i/lub nieobecny
Mam wrażenie, że teizm komentujący dogmaty religijne lub wyprowadzający wiarę z nauki nie potrafi lepiej uzasadnić wiary w Boga niż religie o długiej tradycji, a te w zasadzie nie dowodziły istnienia Boga, tylko przytaczały słowa proroków, dawały przykłady ludzi pobożnych i nikczemnych, opowiadały o cudach. Czym zatem jest religia? Uporczywym prezentowaniem wiary jako wiedzy?
Tak z pewnością nie widzi jej większość wierzących i tak nie powinien jej widzieć – jak sądzę – ani agnostyk, ani ateista. Religii nie należy obarczać zadaniem wyjaśniania świata i nie należy jej stawiać w pozycji, w której musiałaby konkurować z nauką. Unaukowiona religia jest zabobonem. Niestety, pewni apologeci chcą ją rozumieć tylko w ten sposób. Np. ojciec Michał Chaberek OP uważa, że religia jest w zasadzie nieomylna, a jeśli czasem popełni błąd, to potrafi go rozpoznać i naprawić. Przede wszystkim jednak wie, kiedy nie powinna ustępować, i wtedy ma zawsze rację. Ojciec Chaberek broni tej tezy, porównując Galileusza z Darwinem. Jego rozmówca stawia pytanie:
Nauka i wiara nie mogą stać w sprzeczności. Zatem skoro naukowcy mówią, że człowiek co do ciała nie został stworzony, tylko wyewoluował w naturalnym procesie materii żywej, to zastanówmy się, jak zmodyfikować wiarę, aby pasowała do koncepcji ewolucyjnej. W ten sposób uprzedzamy fakty i unikamy drugiej sprawy Galileusza (Chaberek 2014, s. 56).
Ojciec Chaberek odpowiada:
Zwrócę uwagę na dwa problemy. Po pierwsze, jeżeli zachodzi konflikt, dlaczego mamy z góry przyjmować, że to teoria religijna (koncepcja stworzenia) jest błędna? A może tym razem pomylili się ludzie występujący w imieniu nauki? W klasycznym chrześcijańskim rozumieniu to teologia daje wiedzę pewną, nauki natomiast są zmienne i omylne. […] Jednak o wiele ważniejsza jest druga kwestia, czyli to, że Kopernika i Darwina nie można stawiać w jednym szeregu. Zaproponowali bowiem oni zupełnie różne teorie w odpowiedzi na zupełnie różne pytania. Najogólniej rzecz ujmując, teoria Kopernika odpowiada, jak zbudowany jest świat. […] i to są pytania naukowe. Natomiast Darwin próbował odpowiedzieć na jakościowo inne pytanie – skąd się wzięło życie w takich formach, jakie znamy. […] O ile pierwsze pytanie leży w kompetencjach przyrodoznawstwa, o tyle drugie przekracza jego możliwości (Chaberek 2014, s. 56–57).
Ojciec Chaberek ma rację, że nauka jest zmienna i omylna. Ale to dobrze, że jest taka, ponieważ szuka prawdy, a prawdę ustala się z wielkim trudem, popełniając po drodze wiele błędów. Ojciec Chaberek ma też rację, gdy mówi, że teologia twierdzi o sobie, że jest pewna. Tak jest w istocie, ale tylko dlatego, że teologia jest pewna w tym, co nakazuje, a nie w tym, co ustala. Teologia rzadko szuka prawdy, a gdy jej szuka, to postępuje jak każda inna nauka, czyli ustala fakty. Robi to wtedy w sposób chwiejny i niepewny, tak jak każda inna nauka. Kto był autorem rękopisów z Qumran? Niezbyt wiele wiadomo na ich temat, i jeśli teologia ustali coś więcej, to tylko we współpracy z archeologią, historią i językoznawstwem, ze swej strony dodając głównie kompetencję biblijną. Czego więc teologia może być pewna? Tylko tego, co nakazuje. Jest pewna, gdy głosi, że aby być dobrym żydem, trzeba robić to a to, a żeby być dobrym chrześcijaninem, trzeba robić tamto i tamto oraz wierzyć tak a tak.
Ojciec Chaberek jako teolog twierdzi ponadto, że gatunek ludzki nie powstał ze wspólnych z małpami wcześniejszych form zwierząt człekokształtnych, tylko powstał z mułu. Tego nie stwierdził jednak w żadnej próbie ustalania prawdy, tylko przez powtarzanie fragmentu z Biblii (Rdz 1, 27). Tę prostą procedurę cytowania uzupełnia zapewnieniem, że przyjęcie innej odpowiedzi, w szczególności darwinizmu, wykracza poza kompetencje mówiącego, kimkolwiek by on nie był, a także wszelkiej nauki, bo ustalenie, skąd się wzięło życie, „przekracza ich możliwości”.
Nie zgadzam się z ojcem Chaberkiem. Biblista przekracza swe możliwości poznawcze, jeśli odczytuje Biblię dosłownie i nadaje jej charakter źródła naukowego, ustalającego jakieś naturalne fakty. Zadaniem biblisty jest odczytanie intencji Pisma, a nie używanie go jako uniwersalnej encyklopedii przyrodniczej. Odczytanie Biblii w sposób alegoryczny, metaforyczny, odmalowujący obrazy życia świadomie zorganizowanego i wzniosłego uwalnia religię od naiwności i buńczucznej chęci podważania nauki. Religia nie musi popadać w konflikt z nauką i nie musi konkurować z nią w pustej walce na słowa – cytat przeciw cytatowi. Dopiero odnosząc się do tego problemu, współczesny teizm okazuje swą oryginalność i przenikliwość. Broni alegorycznego i niedosłownego odczytania pism natchnionych. Przyznaje im inną, niestarzejącą się zdolność metaforycznego opisania ludzkiego życia przez uznanie religii za źródło inspiracji w sens tego, co robimy. Możemy nie myśleć o tym, że jesteśmy ograniczeni, śmiertelni СКАЧАТЬ