Название: Filozofia religii
Автор: Отсутствует
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Социология
isbn: 978-83-01-20454-9
isbn:
Mam wrażenie, że prawie wszyscy – w tym również prawie wszyscy uczeni i nie tylko na gruncie filozofii religii – bardzo często błędnie używamy pojęć modalnych, w tym związanych z wiedzą. Na przykład notorycznie i bezprawnie przeskakujemy od przesłanki typu „nie wiem, jak to jest możliwe” do wniosku typu „wiem, że to nie jest możliwe”. Witold A. Pogorzelski słusznie konstatował, że dekady rozwoju logiki modalnej nie nauczyły nas posługiwania się pojęciami modalnymi.
Z niektórych tekstów filozoficznych można wywnioskować, że jest niemożliwe, żeby Bóg wiedział, co może wiedzieć ateista, ale jest już całkiem możliwe, żeby ateista wiedział, co może wiedzieć Bóg. Czy zatem jest możliwe, że Bóg poznaje świat materialny, skutecznie działa w tym świecie, stwarza wolne istoty, wysłuchuje modlitw, kieruje biegiem wypadków itd.? Na te oraz podobne wątpliwości mogę zareagować pytaniem: czy jest możliwe, żeby prędkość promienia świetlnego i prędkość źródła światła nie dodawały się do siebie?
Czy istnienie Boga wyjaśnia znany świat? W punkcie wyjścia teizmu występuje twierdzenie, że dostępny świat pod istotnymi względami bardziej przypomina artefakt, wytwór umyślnego działania niż przypadkowego zbiegu okoliczności. W mocniejszej wersji teiści sugerują ponadto, że dostępny świat przypomina zakodowaną informację. Powiedziałbym, że dostępny świat jest pod istotnymi względami bardziej podobny do listu niż do kleksa. Widząc przedmiot, który robi na mnie wrażenie artefaktu, na przykład listu, pytam, kto jest autorem, jaki miał cel, intencje, co chciał przekazać itd. Widząc obiekt, który przypomina kleks, nie stawiam takich pytań. Pytam co najwyżej, skąd wypłynął atrament. Teizm stanowi w gruncie rzeczy próbę ekstrapolacji tego sposobu myślenia na całość dostępnego świata, na całość doświadczenia, ewentualnie na osobiste doświadczenie egzystencjalne. Jest to próba ambitna, zapewne ryzykowna, ale nie jest absurdalna.
Profesor Hołówka podnosi w zasadzie jeden – za to bardzo ważny – kontrargument wobec tego sposobu myślenia, mianowicie istnienie zła, w szczególności trudnego do wytłumaczenia zła fizycznego: „Przed wiarą w Boga na podstawie takich argumentów może nas jednak powstrzymać wzgląd, że gdyby niektóre z tych zjawisk miały sugerować istnienie Boga, to inne – w szczególności mszyce, szarańcze, częstość zachorowań na raka, częstość występowania upośledzenia umysłowego, trzęsienia ziemi i tsunami – jeszcze mocniej sugerowałyby jego nieistnienie” (s. 56). Jest to, zapewne, najczęściej podnoszony (niekoniecznie najmocniejszy) kontrargument przeciwko teizmowi. Mimo że podnosi go wielu wybitnych uczonych, uważam, że to wnioskowanie jest logicznie wadliwe. Istnienie zła nie stanowi argumentu przeciwko tezie o istnieniu Boga, ale wyłącznie przeciwko tezie, że Pan Bóg jest zarazem wszechmocny i dobry. Jest to więc poważne wyzwanie dla niektórych wersji teizmu, szczególnie dla takich jak judaizm i chrześcijaństwo, w których wszechmocnemu Bogu przypisywana jest miłość jako ostateczna motywacja jego działania, ale nie dla teizmu jako takiego. Można, będąc teistą, uważać, że sprawy ludzi są Panu Bogu obojętne (deizm), że Pan Bóg wystawia nas na próbę, sprawdza nas (islam), że Pan Bóg ma obiektywnie ograniczone możliwości działania (Platon, Leibniz), że Pan Bóg ma złośliwego wroga, z którym musi walczyć (Zoroaster), że sam Pan Bóg jest zły, może nawet złośliwy (gnoza, kataryzm, satanizm) itd. Również zwolennicy tezy, że Pan Bóg jest dobry i wszechmocny, podają niebanalne wyjaśnienia istnienia zła, na przykład takie, że świat został na początku moralnie uszkodzony przez ludzi (augustynizm). Dlatego główny bohater powieści Dzieje Tewji Mleczarza Szolema Alejchema, chociaż był dotknięty wieloma cierpieniami, nie wnioskował stąd, że Pana Boga nie ma: „Mamy wielkiego Boga, potężnego Boga, a jednak oby tyle błogosławieństw Stwórca raczył mi zesłać, ile razy tenże Pan Wszechświata spłata człowiekowi takiego figla, że…”. Tewje nie popełnił tutaj żadnego oczywistego błędu w rozumowaniu. Istnienie zła może wywołać np. żal do Pana Boga, a niekoniecznie przekonanie, że Pana Boga nie ma. Nie jest więc tak, że istnienie zła „jeszcze mocniej sugeruje nieistnienie Boga”, aczkolwiek stanowi ono bez wątpienia poważne wyzwanie dla niektórych wersji teizmu.
Religia a nauki przyrodnicze. W końcowej części tekstu Profesor Jacek Hołówka wprowadza wątek stosunku religii do nauk przyrodniczych, w szczególności do teorii ewolucji. To obszerne i złożone zagadnienie jest tutaj potraktowane bardzo skrótowo, epizodycznie. Profesor Hołówka przytacza fragmenty nieznanej mi książki Michała Chaberka. Nie zamierzam ani bronić tej książki, ani jej recenzować, ponieważ, jak wspomniałem, nie znam jej, a z nazwiskiem Autora spotkałem się dzięki tekstowi Profesora Hołówki po raz pierwszy. Nie sugeruję, żadną miarą, że Profesor Hołówka dobrał cytaty tak, by stworzyć chłopca do bicia, ale żeby się w tej materii wypowiedzieć, musiałbym po prostu przeczytać przynajmniej dużą część przywołanej pracy. Kontekst wskazuje wszakże wyraźnie, że chodzi o jakiegoś katolickiego teologa lub filozofa (tytulatura wskazuje na to, że o duchownego) oraz że w zamierzeniu Profesora Hołówki przytoczone teksty egzemplifikują domniemany konflikt religii, ze szczególnym uwzględnieniem Kościoła Rzymskiego, z naukami przyrodniczymi, reprezentowanymi, rzecz jasna, przez teorię ewolucji. Profesor otwiera w ten sposób kolejne bardzo ciekawe i obszerne pole debaty, a nie ma możliwości, żebym do tej debaty stanął na tych kilku stronicach. Ponieważ sugestia konfliktu religii katolickiej z naukami przyrodniczymi jest tu jednak dość wyraźna, czuję się zobowiązany do wygłoszenia jakiegoś komentarza. Mój komentarz z konieczności będzie skandalicznie krótki i niedopuszczalnie uproszczony.
Mogę przypomnieć, że należy odróżniać teorię (a właściwie teorie) ewolucji, która należy do nauk przyrodniczych, od mocno światopoglądowo zabarwionych ekstrapolacji tej teorii (ewolucjonizm w odniesieniu do moralności, metafizyki ewolucjonistyczne, ewolucjonizm społeczny itd.). Powinno być jasne, że takie światopoglądowe ekstrapolacje nie dziedziczą uzasadnienia po swojej ściśle biologicznej kuzynce. Mogę też przypomnieć, że stanowisko teologii katolickiej w odniesieniu do tej naukowej, biologicznej teorii ewolucji zostało ustalone już za rządów papieża Piusa XII i że wcale nie jest to stanowisko wrogie. Przede wszystkim wszakże chcę poczynić uwagę bardziej ogólną, która zakończy mój komentarz do tekstu Profesora Hołówki.
Uznaję nauki matematyczne i przyrodnicze za skarb i jeden z nieodzownych filarów cywilizacji. Sądzę, że jestem pod tym względem reprezentantem przytłaczającej większości dawnego i współczesnego świata katolickiego. Rozwój nauk pokazuje, że nasza wiedza jest zawodna i ograniczona, a raczej że jest dramatycznie mała, i że liczba СКАЧАТЬ