Polski film dokumentalny w XXI wieku. Отсутствует
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Polski film dokumentalny w XXI wieku - Отсутствует страница 6

СКАЧАТЬ z Czyżewską, fragmenty filmów, w których występowała, wypowiedzi ludzi, którzy ją znali).

      Po tej ekspozycji zaczyna się właściwy scenariusz. Jest on podzielony na sceny, ponumerowane od pierwszej do trzydziestej piątej. Układ tekstu wewnątrz każdej z tych scen jest podobny: zawiera zwięzły opis tego, co będzie widać, oraz tego, co się będzie mówiło, czasami dosłownie (w wypadku jakiegoś wywiadu Czyżewskiej albo planowanej narracji od autorki), czasami zaś jedynie zasugerowanego, kiedy autorka filmu domyśla się, przewiduje, co będą mówili ludzie poproszeni przez nią o wypowiedź. Za każdym razem zaznacza się, kiedy dany materiał będzie „setką”, a kiedy będzie płynął z offu. Niekiedy pojawiają się też informacje, czy zdjęcia będą w plenerze, czy we wnętrzach.

      Oto forma zapisu dwóch scen:

      „SCENA 5

      MATERIAŁY ARCHIWALNE: Film z lotu ptaka: Statua Wolności. Nowy Jork na przełomie lat 60. i 70. Archiwalne zdjęcia z kronik filmowych: okres dzieci kwiatów, wojny w Wietnamie, protestów.

      OFF – ELŻBIETA CZYŻEWSKA (fragment wywiadu):

      Patrzę na tę osobę, którą byłam: jak tańczę z mężczyzną, bo moja sukienka tak ładnie przy nim wygląda; jest tak, jakbyś chodziła po górach, gwiżdżąc i kopiąc mały kamyk przed sobą, bo jesteś taka szczęśliwa. I nagle kamyk toczy się z góry na dół, powodując lawinę, a ty mówisz: ja tylko chodziłam sobie po górach, ja wcale nie miałam na myśli spowodować tego wszystkiego, co się stało.

      SCENA 14

      WNĘTRZE: DOM BARBARY LEAMING I DAVIDA PACKMANA. MATERIAŁY ARCHIWALNE: zdjęcia z prywatnego archiwum Barbary Leaming.

      100% – BARBARA LEAMING I JEJ MĄŻ DAVID PACKMAN (przyjaciele, pisarze, wykładowcy filmu w Hunter College):

      Barbara i David byli sąsiadami Czyżewskiej, kiedy mieszkała na 60. Ulicy, dokąd przeprowadziła się po rozwodzie z Halberstamem. Opowiadają anegdoty o burzliwych latach 80., o amerykańskich gościach i Polakach przejazdem z kraju, których dzięki niej poznali, mniej i bardziej sławnych, o zakrapianych alkoholem przyjęciach i o tym, jak oni widzieli to, co wydarzyło się między Elżbietą i Joanną Pacułą”.

      W scenie 5. mamy więc spisaną z taśmy wypowiedź Czyżewskiej, która już nie ulegnie zmianie, w scenie 14. natomiast – przypuszczenie, co starzy znajomi Czyżewskiej mogą o niej powiedzieć.

      A więc trzy scenariusze, które różni nieomal wszystko. Różnią się więc pod względem rejestru językowego, formatu zapisu, stopnia szczegółowości informacji, sposobu dzielenia na części, poziomu nasycenia wskazówkami o charakterze czysto technicznym, warsztatowym, a także stopnia przewidywalności tego, co zostanie w filmie ostatecznie pokazane. Aż dziwne, że wszystkie te trzy teksty należą do tej samej grupy, reprezentują jedną i tę samą kategorię scenariuszy filmów dokumentalnych.

      3. Kwestia spójności

      Choć jednak tak bardzo odmienne, pod jednym względem pozostają do siebie podobne, a owo podobieństwo dotyczy dylematu kluczowego dla całego dokumentalizmu, swoistej Scylli i Charybdy tego gatunku, jaką jest kwestia spójności. Każdy z trzech przedstawionych tutaj scenariuszy opleciony jest wokół konsekwentnie realizowanej myśli przewodniej. I tak, ideą scenariusza Życie jak z nut jest wpływ dzieciństwa na dorosłe życie. Film składa się właściwie ze scen dwojakiego rodzaju: po pierwsze – obrazów współczesnych, pokazujących wielkiego kompozytora przy pracy, oddanego muzyce, oraz scen retrospektywnych, z okresu dzieciństwa, ukazujących fascynację najpierw małego dziecka, nieledwie niemowlęcia, a następnie dorastającego chłopca muzyką. Kluczową sceną jest obraz dziecka siedzącego pod fortepianem, pokazywany w dwóch wariantach. Najpierw kompozytor „w czasie teraźniejszym”, obecnie, bawi się muzyką ze swoimi prawnukami i w ramach tej zabawy każe im wejść pod fortepian. Następnie okazuje się, że to reminiscencja z własnego dzieciństwa Skrowaczewskiego – widzimy zainscenizowaną scenę, w której sam kompozytor, jako jeszcze nieumiejące chodzić niemowlę, siedzi pod fortepianem i słucha grającej matki. Łączność między scenami współczesnymi a tymi sprzed wielu lat jest oczywista, jej charakter oddaje polskie przysłowie: „czym skorupka za młodu nasiąknie…”. Efektem fascynacji z okresu wczesnego dzieciństwa, a także wychowywania w rodzinie o tradycjach muzycznych, jest zauroczenie muzyką i wspaniała kariera muzyczna. Autor scenariusza znajduje więc jeden punkt, jedno zdarzenie, jeden obraz, który nadaje sens całemu życiu jego bohatera i który zapewnia żelazną spójność filmu, będącego tego życia interpretacją.

      Podobnie rzecz się ma ze scenariuszem filmu o Czyżewskiej. W gruncie rzeczy kierunek nadaje mu kilka zdań ze wstępnej eksplikacji: „Ameryka zaczęła stawiać na kulturę masową. Czyżewska, oddana tzw. sztuce wyższej, żyła pod prąd”. I kilka zdań dalej: „W filmie chcę pokazać tych ludzi, których [Czyżewska] zadziwiła, wzbogaciła, zainspirowała w ich twórczości”. I rzeczywiście, przez cały film konsekwentnie realizowana jest koncepcja Czyżewskiej, która nie zrobiła w Ameryce kariery, bo była za dobra, bo żyła pod prąd, oraz towarzysząca idea, że aktorka wywarła znaczący wpływ na wielu luminarzy ambitnej kultury amerykańskiej.

      Z trzecim z analizowanych scenariuszy sprawa jest nieco bardziej złożona, bo on kwestię etykietowania człowieka stawia w samym centrum uwagi. Widać to już po samym tytule: Żyd – komunista – Polak. W tle kołacze się pytanie, czy te trzy formy tożsamości są ze sobą do pogodzenia. Wiadomo, że wedle ortodoksów nie są. Ortodoksyjnie pojmowany „prawdziwy Polak” nie może być ani Żydem, ani komunistą, „prawdziwy Żyd” nie może być Polakiem, a dla „prawdziwego komunisty” identyfikacja klasowa oraz ideologiczna jest ważniejsza niż narodowa. Scenariusz samym tytułem rzuca wyzwanie ortodoksji. Zamiast tego proponuje inną filozofię człowieka, którą wyraża otwierająca scenariusz „setka” wypowiadana przez Turskiego: „Są ludzie w Polsce i poza Polską, którzy mówią o sobie »ja jestem Polakiem pochodzenia żydowskiego«. Są tacy, którzy mówią »jestem Żydem pochodzenia polskiego«. I są tacy, którzy mówią »jestem Żydem i Polakiem«. Mówię o tym dlatego, że są to stany powiedziałbym nawet płynne. W każdym z nas, w każdym człowieku są… przeważają różne, powiedziałbym, stany świadomości”. Może więc to jest teza planowanego filmu – że człowiek w swoim życiu przechodzi płynnie między różnymi formami tożsamości, różnymi etykietami nadawanymi przez społeczeństwo. A może teza scenariusza polega na tym, iż taka filozofia jest w gruncie rzeczy wygodnym alibi dla życiowego oportunizmu? A może intencją scenarzysty jest wskazać na przemożną rolę historii w kształtowaniu naszego oblicza?

      Nie chcę tej kwestii rozstrzygać, interesuje mnie tutaj problem teoretyczny, który można sformułować następująco: czy realizując dokumentalny film o człowieku, powinno się szukać motywu przewodniego (w formie myśli, sceny, obrazu), który pozwala zrozumieć życie bohatera? Zwolennicy pisania scenariuszy do filmów dokumentalnych twierdzą, że pozwalają one nadać przyszłemu filmowi porządek. Ten porządek, przynajmniej w dwóch pierwszych przykładach, ale również w tysiącach innych filmów, wyraża się przede wszystkim oparciem struktury na motywie przewodnim. Życiu bohatera nadaje on sens, a filmowi spójność. A filmy spójne, jak wiadomo, lepiej się ogląda.

      Z drugiej jednak strony powstaje pytanie, czy dbałość o nadanie życiu bohatera sensu, a filmowi spójności, nie prowadzi do zakłamania, zafałszowania tego życia. Asumptu do zadania tego pytania dostarczyła mi praktyka twórcza wybitnego dokumentalisty amerykańskiego СКАЧАТЬ