Название: Star Force. Tom 8. Szturm
Автор: B.V. Larson
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-65661-67-8
isbn:
Według czasu Gatre właśnie następował świt, a wraz z nim zmiana wachty. Siedziałem na mostku, obserwując obie grupy. Nowo przybyli z pewnym niedowierzaniem patrzyli, jak pracuję przy stole dowodzenia.
Oczywiście poranek nie był rzeczywisty. W przestrzeni coś takiego nie istnieje. Lokalne słońce jest po prostu większą, jaśniejszą niż pozostałe gwiazdą. Ale ponieważ ludzie przyzwyczajeni są do cyklu dnia i nocy, zdecydowaliśmy, że życie na pokładzie odbywać się będzie w dwudziestoczterogodzinnej pętli. Większości z nas to odpowiadało.
Patrząc na wychodzących z nocnej zmiany, zauważyłem w tłumie nową twarz. W zasadzie trudno było uznać to za twarz w dosłownym tego słowa znaczeniu. Był to robot z wieloma mackami i kończynami. Nazywaliśmy go Marvin.
– Pułkowniku Riggs? – odezwał się, gdy mnie ujrzał.
– Cześć, Marvin – odparłem z uśmiechem.
– Jestem zaskoczony pana widokiem tutaj.
– Ja także jestem zaskoczony, że cię tu widzę.
Przez chwilę mi się przypatrywał, jego kamery spoglądały na mnie z różnych perspektyw. Marvin miał wiele elektronicznych oczu, które spoczywały tylko na tym, co faktycznie go interesowało. Zawsze wiadomo było, kiedy znudziła go rozmowa, bo patrzył wtedy na człowieka tylko jedną kamerą.
Dziś byłem w centrum jego uwagi. Obserwowało mnie przynajmniej dziesięć kamer, a ja nie wiedziałem, czy powinno mnie to cieszyć.
– Dlaczego pan jest zaskoczony moim widokiem, pułkowniku? – spytał Marvin.
– Ponieważ ostatni twój przydział, o ile pamiętam, to była stacja bojowa. A teraz jesteś na Gatre. Jak to się stało?
– Pan to zaaprobował, sir.
– Z całą pewnością nie.
– Mam odtworzyć nagranie?
Zawahałem się. Jedną z najbardziej denerwujących cech Marvina było nagrywanie wszystkiego, co działo się wokół niego. Rozmowa, która w tej chwili między nami się toczyła, także była zapisywana. Skrzywiłem się z niesmakiem. Sztabowcy przyglądali nam się ze wszystkich stron. Odtworzenie przez Marvina nagrania ze mną pijanym w roli głównej zniweczyłoby wszystkie moje wysiłki z ostatnich dni.
– Nie, Marvin, to nie będzie konieczne.
– Rozumiem. Czy przypomina pan sobie rozkaz, który pan mi wtedy wydał?
– Pozwól, że zapytam, w jakim nastroju byłem, wydając ten rozkaz?
– O ile pamiętam, był pan szczęśliwy.
– Szczęśliwy?
– Tak. Śmiał się pan bez wyraźnego powodu. Założyłem, że znalazł pan coś zabawnego w danych, które panu przedstawiłem. Nie wiem tylko, co to było.
– Świetnie. Usuń to nagranie, Marvin, proszę.
Kamery, które z wolna traciły mną zainteresowanie, znów skupiły się na mojej osobie.
– Czy nakazuje mi pan zniszczyć dokumentację, sir?
– Marvin, dotrzymam rozkazów, które wydałem. Ale chcę, aby ten zapis został zlikwidowany.
– Rozumiem. Wykonano.
Kiwnąłem głową, zastanawiając się, jakie nonsensy kołatały się po sztucznym mózgu Marvina. Prawdopodobnie pozwoliłem mu zbudować armię robotów albo zasiedlić któreś z edeńskich mórz inteligentnym planktonem. Gdy wpadał na jakiś pomysł, potrafił być bardzo natarczywy i irytujący.
– Teraz, kiedy twoja obecność tu została potwierdzona, możesz mi powiedzieć, jakie zadanie wykonujesz na Gatre?
– Monitoruję Niebieskich, sir.
Zmarszczyłem brwi i usiłowałem sobie przypomnieć wydanie takiego rozkazu. Tak, zrobiłem to, zanim zginęła Sandra, a chwilę później świat stracił dla mnie znaczenie.
– Jasne, co masz dla mnie?
– Pana pierwotne założenia były prawidłowe, sir.
– Mógłbyś być dokładniejszy? O co chodzi?
Na rodzimej planecie Niebiescy od miesięcy pracowali nad ogromnym projektem. Choć przegoniliśmy makrosy z systemu, ich twórcy nadal wyzwalali strumienie energii w głębi swojej atmosfery. Początkowo myślałem, że są one naturalnego pochodzenia. Planeta była w końcu olbrzymia i składała się głównie z gazów. Nigdy nie była więc całkiem stabilna i panowały na niej wieczne burze.
– Wydaje się, że coś budują – powiedziałem, pracując przy stole dowódczym. Pojawił się obraz Edenu-12. – Coś wielkiego. Jak dużego?
– Trudno określić. Standardowe sensory nie mogą spenetrować gęstej atmosfery.
– Oceń.
– Masa wskazywałaby na ponaddwudziestokilometrową skałę.
– Ponad dwadzieścia kilometrów? Co masz na myśli, używając tego określenia?
– Średnicę. Jeśli masa to ciało planetarne, to ma mniej więcej rozmiary Fobosa, większego z dwóch satelitów Marsa w Układzie Słonecznym.
– Poczekaj, sprawdźmy, czy dobrze zrozumiałem. Mówisz, że zbudowali coś o masie porównywalnej do małego księżyca?
– Dokładnie tak.
Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach. Zbudowanie przez Niebieskich czegoś o takich rozmiarach nie mogło oznaczać nic dobrego. Do chwili obecnej nie miałem pojęcia, że te istoty dysponowały takimi możliwościami.
– Marvin – zapytałem – dlaczego jako porównania użyłeś Fobosa?
– Po pierwsze, ponieważ odpowiada mu to rozmiarowo, po drugie, ze względu na znaczenie słowa Fobos.
– Oświeć mnie, o co tu chodzi.
– Fobos skorelowany jest ze słowem fobia. Chodzi głównie o to, że Fobos był greckim bogiem strachu, sir.
– Bóg strachu – powtórzyłem. Wszystko zaczynało nabierać sensu. – Przerzuć na pulpit dowódczy dane, które zgromadziłeś.
Marvin ruszył błyskawicznie, jego macki z oszałamiającą szybkością przebiegały po pulpicie.
Na ekranie pojawiły się obrazy. To, co przedstawiały, całkowicie tłumaczyło porównanie do greckiego boga.
Cokolwiek to było, było ogromne. Miało sferyczny kształt i przypominało bąbel skalny. Na obu biegunach gładkiej powierzchni znajdowały się wybrzuszenia.
СКАЧАТЬ