Название: Star Force. Tom 8. Szturm
Автор: B.V. Larson
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-65661-67-8
isbn:
– Oczywiście, że nie. To byłoby całkowicie nieprofesjonalne.
– Miałem ważne powody…
– Słucham.
„Bingo!” – pomyślałem. Teraz, kiedy złapałem przyczółek, należało przeć do przodu. Długoletnie doświadczenie nauczyło mnie, że usprawiedliwienia należy opierać jak najbardziej na prawdzie. Jeśli historyjka zawiera choć ziarno prawdy, każdemu łatwiej jest ją strawić, także samemu kłamcy.
– W jakiś sposób tego wieczora się upiłem. Nie chciałem wyjść na durnia, więc odpuściłem.
– Mogłeś zadzwonić.
Miała oczywiście rację. Nawet bardziej, niż przypuszczała, bo upiłem się z Bjornem Gainesem kilka godzin później niż umówiona godzina spotkania. Ponadto wcale nie chodziło o wstyd, po prostu całkowicie zapomniałem. Żaden z tych faktów nie pomógłby mi teraz, tak więc je pominąłem.
– Tak, powinienem. Wiesz jednak, jak to jest. Wiedziałem, że mocno przesadziłem, nawet na telefon. Tak więc po prostu się nie pojawiłem.
– A co z wyjaśnieniem tego następnego dnia?
– Miałem kaca.
To była stuprocentowa prawda, ale widać nie przekonywała doktor Swanson ani nie poprawiała jej humoru. Po pobraniu próbek z mojego ramienia zostawiła mnie na kilka minut. Kiedy wróciła, na jej twarzy malowało się wielkie zatroskanie.
– Twoje wyniki są tragiczne. Nanity pracowały ponad normę, by usunąć z twojego organizmu toksyny. Większość z nich zabiłeś. Potrzebujesz pełnej dawki. Ostro chlałeś, prawda?
Kiwnąłem głową.
– Chyba tak. Za dużo.
Spojrzała na tablet i kilka razy w niego stuknęła, kiwając głową.
– Normalnego człowieka to by zabiło, wiesz o tym, prawda?
Nic nie odpowiedziałem. Tego akurat nie wiedziałem.
– Wylałem wszystko – powiedziałem. – Dziś rano. Skończyłem z rozpaczaniem.
Roześmiała się nagle.
– Upijanie się do nieprzytomności co noc to nie rozpaczanie, tylko szukanie ucieczki przed rozpaczą.
Wzruszyłem ramionami, nie chciałem się z nią kłócić. Dla mnie picie przez miesiąc zdziałało cuda. Nie zapomniałem o Sandrze, daleki byłem od tego. Nadal czułem wściekłość, ale zmienił się stan mojego umysłu. Teraz odczuwałem zimną, funkcjonalną nienawiść, a nie szaloną bezsilność, graniczącą z depresją. Obecnie miałem ochotę działać, a nie rozpaczać nad stanem wszechświata.
– Czuję się już lepiej – powiedziałem. – Może umówmy się dziś na tę randkę, co?
Spuściła oczy, unikając mojego wzroku. Skrzyżowała ramiona, przyciskając do piersi tablet. Bardzo chciała się zgodzić i jednocześnie nie zostać ponownie skrzywdzona.
– Chyba nie jesteś jeszcze na to gotów – powiedziała w końcu.
– No dobra – odparłem. – Więc innym razem.
Zacząłem wstawać ze stołu, ale położyła mi rękę na piersi. Zatrzymałem się, mimo że ledwie czułem stawiany mi opór. Wskazała na fotel w rogu pomieszczenia.
Spojrzałem na specjalistyczny mebel przez półprzymknięte powieki. Każda izba chorych w Siłach Gwiezdnych była w tej chwili zaopatrzona w jeden z tych metalowych foteli. Miały skórzane pasy i były na stałe zakotwiczone w podłożu. Ten powleczony został warstwą inteligentnego metalu, co sprawiało, że wyglądał nieco bardziej cywilizowanie, ale i tak znałem jego przeznaczenie.
Przyjmowanie nanitów zawsze wiązało się z dyskomfortem. Dawka przypominająca nie była tak bolesna jak pierwotna, która większość ludzi pozbawiała przytomności, ale i tak przyjęcie jej nie należało do rzeczy przyjemnych.
Patrząc na narzędzie tortur, czułem pot płynący po plecach.
– Zamierzasz się przy tym dobrze bawić, co? – spytałem.
– Siadam w pierwszym rzędzie i nagrywam sobie wideo na później.
Zmusiłem się do śmiechu, a potem usiadłem na metalowym fotelu. Był zimny.
– A teraz – powiedziała – chciałabym, aby pan zachowywał się przyzwoicie, pułkowniku. Mogę na to liczyć? Nie jestem pewna, czy ten fotel wytrzyma, jeśli naprawdę będziesz chciał się uwolnić.
Ja wiedziałem na pewno, że nie. Wiedziałem jednak także, że potrafię kontrolować się na tyle, by z bólu nie zdemolować pomieszczenia.
– Jestem gotów – powiedziałem.
– Potrzebujesz czegoś? Mam na myśli ból.
Potrząsnąłem głową. Kłamałem. Potrzebowałem mocnego drinka. Cholera, wypiłbym całą butelkę. Ale to już przeszłość. Łatwe noce też się skończyły.
Opadły klamry, a doktor umocowała je na moich ramionach. Potem przygotowała zastrzyk, który wyglądał jak szklana szpryca pełna rtęci. Na jej końcu znajdowała się igła grubości dziesięciocentymetrowego gwoździa.
Kiedy wbiła to w mój biceps i wstrzyknęła zawartość, zasyczałem.
– Powinienem był przyjść na tę randkę, prawda?
– To nie ma nic wspólnego z niezbędną procedurą medyczną. Proszę, postaraj się zrelaksować.
– Aha…
* * *
Później tego samego popołudnia zaplanowałem spotkanie ze swoim sztabem. Powlokłem się z części medycznej w stronę sali odpraw. Kate szła korytarzem za mną, coś mówiła. Nie rozumiałem słów. W mojej głowie nadal dzwoniły małe robociki, wstrzyknięte kilka minut wcześniej i reagujące z moim systemem nerwowym. Czasem tak się działo. Uznałem jednak, że jeśli zdołam dotrzeć do swojego biura i chwilę w nim posiedzieć, uda mi się przeprowadzić odprawę.
Trwałem w tym przekonaniu dopóty, dopóki nie minąłem jakiejś podporucznik i nie ujrzałem szoku na jej twarzy. Spojrzałem na siebie i zrozumiałem, o co chodzi.
Porozrywałem na sobie ubranie. Na szczęście były to ciuchy inteligentne, które już usiłowały dokonać samonaprawy. Nadal jednak widniały w nich ogromne dziury, przez które przezierała skóra.
Uśmiechnąłem się do podporucznik i skinąłem z bólem głową.
– Spokojnie, odbyłem po prostu trening. Ubranie się naprawia.
Kiwnęła szybko głową i oddaliła się. Dociągnąłem do siebie СКАЧАТЬ