Название: Star Force. Tom 8. Szturm
Автор: B.V. Larson
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-65661-67-8
isbn:
Miklos pokręcił głową.
– Nie może tego uczynić pod żadnym pozorem. On chce pozostać imperatorem świata i rozszerzać władzę. Jego ostatecznym celem jest władza absolutna nad całą ludzkością. W tym mu pan nie pomaga.
– I nigdy nie będę.
– Tak więc musi pan zostać usunięty.
Musiałem się z tym zgodzić. Interpretacja przedstawiona przez Miklosa niestety odpowiadała faktom.
– Najpierw wysłał mi rozkazy, próbując zmusić mnie, bym robił to, co jemu pasowało. Kiedy zignorowałem rozkazy, wysłał flotę. Cały czas wspomagał się działaniem zabójców, mających wyeliminować mnie bezpośrednio, z założeniem, że beze mnie Siły Gwiezdne poddadzą się jego woli.
– Z przykrością muszę przypomnieć, że parę miesięcy temu prawie mu się to udało.
– Tak, gdybym to ja, a nie Sandra przyjął tę dawkę trucizny, osiągnąłby cel.
– Nie, sir, nie o to mi chodziło.
Spojrzałem na niego poważnie.
– Wyjaśnij więc.
– Myślę, że teraz, gdy wraca pan do siebie, mogę to zrobić. Przez długi czas pozostawał pan poza kontrolą. Zabójczyni nie zabiła pana, ale wraz ze śmiercią Sandry zniszczyła w panu ducha. Przypuszczam, że dostała dokładnie takie instrukcje, gdyby nie miała możliwości dotrzeć bezpośrednio do pana.
Patrzyłem na niego, myśląc o tym, co powiedział. Moja chęć działania rosła. Nie mogłem pozwolić, żeby Crow zwyciężył, wywołując we mnie depresję.
– Chyba będę musiał go zabić – powiedziałem cicho.
– Tak, sir. Chyba będzie pan musiał.
Mówiąc te słowa, wyobrażałem sobie podobne spotkanie, które kilka miesięcy wcześniej miało miejsce na Ziemi. Przypuszczałem, że Crow, Kerr, i kto tam jeszcze z nimi współpracował, musieli dojść do identycznego wniosku. Prawie słyszałem w głowie ich słowa: „Będziemy musieli zabić Riggsa, sir. Nie ma innego wyjścia”.
Teraz ja do tego doszedłem. Crow musiał zostać usunięty, a odejść mógł jedynie nogami do przodu.
Jak jednak miałem tego dokonać?
Rozdział 3
Kolejnych kilka dni przepełnionych było aktywnością. Odnosiłem wrażenie, że moi oficerowie ostatnio siedzieli z założonymi rękami, świadomi faktu, że „zły pies” śpi gdzieś, pijany. Te czasy jednak się skończyły. Wróciłem do gry, kopiąc tyłki i przybijając piątki w zależności od tego, jak kto się zachowywał.
Rezultaty nie kazały na siebie długo czekać. Patrząc przez iluminator Gatre, widziałem zmiany. Myśliwce latały na patrole, kręcąc się w ciasnych formacjach. Fabryki pracowały bez ustanku, a ekipy montażowe łączyły elementy w jedną całość.
Następne ważne spotkanie miałem odbyć z Jasmine Sarin, kapitan Gatre. Kiedy weszła, na jej twarzy malowała się niepewność.
Jak zwykle wyglądała pięknie. Miała oczy koloru i kształtu migdałów oraz oliwkową karnację. Podobała mi się od pierwszego wejrzenia. Była drobna i cicha, ale dużo twardsza, niż na to wyglądała. A przede wszystkim zawsze wiedziała, co i dlaczego robi.
Usiadłem na niewygodnym fotelu. Na Gatre chyba wszystko było niewygodne. Okręt został zbudowany z zachowaniem zasady absolutnego minimalizmu. Z wyjątkiem mes, serwujących przyzwoity wybór alkoholi, i sali bilardowej na tym okręcie nie było nic miłego. Na szczęście moi twardzi jak nierdzewna stal ludzie nie narzekali.
– Słyszałem, że jest pan już innym człowiekiem, pułkowniku – powiedziała chłodno.
– To prawda – odparłem. – Wróciłem do pracy. Zabieramy ten okręt ponownie do boju. Jest pani gotowa, kapitan Sarin?
Przez chwilę patrzyła na mnie. Miklos i ja nie ujawniliśmy jeszcze naszych planów, ale w wojsku plotki rozchodziły się szybko. A tym razem chyba nawet były prawdziwe.
– Naprawdę wracamy na Ziemię? – spytała. Prawie szeptała, jakby wypowiadała jakąś herezję.
– Tak, wracamy.
– Ale, sir, jak my to powiemy żołnierzom? Nie zgłaszali się po to, żeby atakować siły ziemskie. Przybyli tu walczyć z maszynami.
Uciszyłem ją uniesieniem dłoni.
– Nie mamy zamiaru atakować Ziemi. To całkowicie błędny sposób myślenia. Nie chcę słyszeć, aby kiedykolwiek użyła pani tego sformułowania. Naszym zadaniem jest wyzwolenie rodzimej planety spod władzy dyktatora.
Nie wyglądała na przekonaną.
– Nie sądzę, żeby sztuczki semantyczne miały tu coś zmienić.
Uderzyłem pięścią w stół, robiąc pięciocentymetrowe wgłębienie.
– Takiego gadania też nie chcę słuchać. Prywatnie sugerujesz mi przejęcie władzy już od dawna. A teraz, kiedy zamierzam to zrobić, rzucasz mi kłody pod nogi? Pani kapitan, proszę mi to wyjaśnić, zanim pozbawię panią stanowiska.
Jasmine wyglądała na zszokowaną. Tego właśnie chciałem. Tak ona, jak i pozostali oficerowie musieli być w tym temacie zgodni. Aby żołnierze poszli za nami, musieliśmy stanowić jedność. Wiedziałem, że jej wahanie spowodowane jest w dużej mierze moim zachowaniem w ostatnim czasie. Straciłem sporo w jej oczach.
– To nie będzie konieczne, pułkowniku – powiedziała lekko urażonym tonem. – Nie powiedziałam, że mam zamiar aktywnie sprzeciwiać się pana decyzjom. Sądzę jednak, że powinien pan zwołać odprawę wszystkich dowódców wyższego szczebla. Musi ich pan do tego przekonać. Nie można po prostu tak sobie ogłosić czegoś takiego i spodziewać się, że każdy wykona bez szemrania rozkaz.
Westchnąłem, zdając sobie sprawę, że miała rację. Nie chciałem jednak odbywać takiego spotkania. Po chwili wpatrywania się w gwiazdy zwróciłem się znów do niej.
– Jasne, racja – powiedziałem. – Spotkamy się z całym sztabem. Proszę zebrać kapitanów lotniskowców i dowódców wojsk lądowych w mesie.
– A co z kapitanami krążowników, personelem dowódczym stacji bojowej? A wodzowie Centaurów? Mamy także zespół wywiadu w Warowni Cienia.
– СКАЧАТЬ