Hayden War. Tom 3. Walkiria w ogniu. Evan Currie
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hayden War. Tom 3. Walkiria w ogniu - Evan Currie страница 5

Название: Hayden War. Tom 3. Walkiria w ogniu

Автор: Evan Currie

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-64030-89-5

isbn:

СКАЧАТЬ pocisków, jeden za drugim opuszczających lufy karabinów z prędkością mach cztery. Broń wierzgnęła odrzutem, ale w pancerzach kopnięcie było ledwie odczuwalne. W ciągu trzech sekund oba magazynki były puste.

      Obaj snajperzy jak na komendę wytoczyli się ze swoich stanowisk z dymiącymi lufami karabinów, podnieśli się na kolana, a potem wstali i zniknęli w gąszczu dżungli, zanim ich salwy dotarły do celów.

      * * *

      Dwudziestopięciomilimetrowe pociski wystrzelone z ciężkiej broni snajperskiej świszczały w powietrzu. Natychmiast po opuszczeniu lufy każdy z nich wysunął lotki stabilizujące, a samonaprowadzające głowice na czubkach prowadziły je w kierunku zaprogramowanych celów.

      Uderzyły prawie pięć sekund wcześniej, niż do bazy dotarł odgłos wystrzałów. Osiemnastu żołnierzy przeciwnika straciło życie w tym samym momencie, w którym przestały istnieć czterdzieści dwie wieże czujnikowe, sondy zwiadowcze i automatyczne wieżyczki strzeleckie.

      Tych kilka, które pozostało, obliczyło położenie punktu ataku i przekazało je w formie polecenia otwarcia ognia.

      Dwadzieścia kilometrów dalej, w połowie szczytu górskiego, zawory grawitacyjne Ghuli wyrwały z ziemi niewielkie, trzydziestocentymetrowe otwory. Jednak towarzyszące im nuklearne piekło zalało dolinę w momencie, w którym cztery opancerzone sylwetki wślizgiwały się do bazy.

      W powietrzu rozległ się najpierw trzask przekraczanej prędkości dźwięku, do którego po chwili dołączył ryk wybuchów nuklearnych, w bazie nikt jednak tego nie słuchał.

      * * *

      Sorilla wylądowała na palcach, jej pancerz działał na pełnej mocy bojowej. Pozostali członkowie zespołu widoczni byli na HUD-zie w postaci ikon.

      – Top, jeńcy są twoi – nadał Crow. – Bierz Jardiensa. Korman, idziesz ze mną.

      Mignęły lampki potwierdzające przy nazwiskach, zmieniając kolor z czerwonego na zielony, w momencie kiedy operator potwierdził przyjęcie rozkazu. Sorilla i Jardiens popędzili przez wybrukowany dziedziniec bazy. Ghule byli tak zaskoczeni atakiem, że zespół nie musiał oddać ani jednego strzału, zanim dotarł do budynków i schował się za nimi.

      – Trzymam twoją szóstą, Top – uspokajająco stwierdził Jardiens, kiedy dotarli do rogu budynku, w którym znajdowali się więźniowie.

      Sorilla nie odpowiedziała. Wiedziała, że tam był, mogła nawet powiedzieć, w którym kierunku patrzył. Wysunęła karabin za róg, spoglądając w okienko, które otworzyło się na jej HUD-zie. Wyświetlało obraz z kamery zamontowanej na broni.

      Karabinem szarpnęło lekko dwa razy, kiedy wysłał dwa poddźwiękowe pociski ku parze Ghuli, biegnących w stronę więzienia.

      – Dwóch nie ma – miękko powiedziała Sorilla. – Czysto. Ruszamy.

      Obeszła róg budynku. Jardiens trzymał się tuż za nią, kiedy podbiegali do następnego i przyciskali się do ściany.

      – Daj mi obraz wnętrza, Jardiens – powiedziała Sorilla do wielkiego Kanadyjczyka, kiedy dotarli do drzwi.

      Jak w większości konstrukcji budowanych przez Ghuli, przejście było zbyt niskie, by być wygodnym dla człowieka, ale dla Sorilli nie stanowiło to aż tak wielkiego problemu. Musiała się tylko nieco schylić, by wejść w korytarz.

      – Sekundę, Top – odparł Jardiens, przyciskając do ściany wnętrze lewej dłoni.

      Ultraszerokopasmowy sKayner wysłał impuls, który odbijając się od ścian, stworzył trójwymiarowy obraz wnętrza. Inne sensory porównały go z obrazem ze skanowania pasywnego i termicznego. Po trzech sekundach mapa pomieszczeń wraz z miejscami, w których przebywali jeńcy i strażnicy, wyświetliła się na HUD-zie sierżant.

      Sorilla odsunęła się od ściany i potężnie kopnęła w drzwi, wyrywając je z mocowań. Obniżyła broń i dwukrotnie wystrzeliła do znajdującego się za nimi strażnika. Następnie przełączyła broń w tryb HALO i weszła dalej.

      – Na ziemię, natychmiast! – ryknęła, podczas gdy komputer jej pancerza przeszukiwał pomieszczenie, oczekując odpowiedzi od implantów wojskowych. Kiedy nadchodziła, wokół osoby, która go posiadała, pojawiał się niebieski napis HALO, oznajmiający, że to jeden ze swoich. Na wyświetlaczu Sorilli pojawiło się kilkanaście takich napisów. Sierżant omiatała bronią pomieszczenie. Za każdym razem, kiedy karabin na linii ognia wykrywał postać nieoznaczoną powitalnym napisem, automatycznie pluł ogniem.

      Poddźwiękowe pociski poszatkowały trzech znajdujących się w pokoju Ghuli, zanim ci zdążyli się odwrócić w kierunku niebezpieczeństwa. Po podłodze płynęła ciemnoszara ciecz, będąca najprawdopodobniej odpowiednikiem krwi. Sorilla odsunęła się nieco na bok i Jardiens wcisnął się do pomieszczenia.

      – Czysto – zakomunikowała mechanicznie, patrząc na umundurowanych strażników na podłodze.

      – Czysto – potwierdził Kanadyjczyk, ruszając naprzód. – Następny pokój.

      Wsunęła się mu za plecy po zamianie ról „prowadzący – zamykający” i w przelocie spojrzała na znajdujących się na ziemi ludzi.

      – Leżcie tutaj – powiedziała. – Wrócimy po was.

      * * *

      Crow dopadł do ściany budynku tuż za Kormanem i lekko klepnął Izraelczyka w ramię, wskazując najbliższy właz. To musiał być bunkier dowodzenia. Korman potwierdził skinieniem głowy i z karabinem przy ramieniu szybko podszedł wzdłuż okrągłej ściany, żeby sprawdzić właz.

      – Zamknięte, sir – oznajmił.

      Były SEAL dał komandosowi znak, by się odsunął.

      Ten obrócił się, przepuszczając porucznika. W czasie zwrotu, ujrzawszy sondę zwiadowczą wyłaniającą się zza budynku, uniósł broń. Poddźwiękowe pociski z broni szturmowej łatwo przebiły lekkie opancerzenie, rozrywając urządzenie na strzępy.

      Poszczególne części nadal drżały na ziemi, kiedy Izraelczyk ruszył do przodu w poszukiwaniu kolejnych celów. W oddali pojawiły się atomowe grzyby jak szare cienie na prawie czarnym niebie. Korman przez chwilę zastanawiał się, czy Mackenzie i Able zdołali się wystarczająco oddalić, ale po chwili skupił się wyłącznie na własnym zadaniu.

      – Uwaga, wybuch! – ostrzegł Crow, zmuszając Kormana, by ten odwrócił się i odczekał kilka sekund.

      Eksplozja była łagodna, prawie cicha. Plastyczny ładunek przeciął pancerz włazu. Drzwi wyraźnie się wydęły, a potem gwałtownie otworzyły, napędzone siłą gazów działających jak silnik odrzutowy. Dym nie zaczął nawet jeszcze opadać, kiedy Korman przecisnął się przez właz, wciąż z bronią przy ramieniu.

      Crow podążał za nim zadymionym korytarzem, zauważając szare smugi na ścianach i cztery ciała Ghuli leżące na podłodze.

      – Tędy, sir – cicho powiedział Korman. – Silny sygnał elektromagnetyczny z końca korytarza. Prawdopodobnie centrum kierowania.

СКАЧАТЬ