Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet. C.J. Roberts
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet - C.J. Roberts страница 7

Название: Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet

Автор: C.J. Roberts

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-7976-342-9

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Przegapił chwilę śmierci Narweha.

      Na jego twarzy, klatce piersiowej i we włosach wylądowały strzępki ciała, ale nie zwrócił na nie uwagi. Powlókł się w kierunku Narweha. Nie słyszał żadnego charczenia, żadnego chrapliwego oddechu… zobaczył tylko nieruchome zwłoki. Poczuł wtedy… smutek. Narweh nie błagał. Nie klęczał u stóp Kéleba, prosząc o litość i sprzebaczenie.

      Nie, Caleb nigdy nie usłyszał błagań Narweha, a teraz jego dawny pan nie żył. Jednak pod warstwą smutku kryło się błogie uczucie ulgi.

      Ale masz teraz nowego właściciela, prawda?

      Zacisnął powieki na chwilę i wziął głęboki wdech. Potem wypełnił polecenie Rafiqa i zmył z siebie swoje dawne życie.

* *

      Caleb gwałtownie się obudził, czując niepokój. Próbował sięgnąć po sen, który śpiesznie opuszczał jego świadomość. Było tam coś… coś ważnego. Teraz jednak zniknęło.

      Sfrustrowany przez dłuższą chwilę nie zauważył, że Kotek pilnie mu się przygląda. Wyglądała potwornie. Siniaki i otarcia na jej twarzy rysowały się o wiele wyraźniej niż zeszłej nocy. Spuchnięte i fioletowe powieki odznaczały się na rudobrunatnej skórze. Jej nos, wolny już od bandaży, także wydawał się zaczerwieniony. Mimo tych wszystkich obrażeń nadal widział w niej Kotka, który się nie poddaje.

      Znowu odezwało się jego serce – poczuł ukłucie w piersi. Nie dał tego po sobie poznać. Chciał się odezwać, ale zabrakło mu słów. Po ich spotkaniu zeszłej nocy i po wiadomości od Rafiqa, co mógłby jej powiedzieć? Jedyne, co dla niej miał, to kolejne złe wieści.

      Postanowił zakomunikować coś oczywistego:

      – Wstało już słońce.

      Kotek zmrużyła oczy i natychmiast się skrzywiła.

      – Wiem, nie śpię już od jakiegoś czasu – oznajmiła ponuro.

      Caleb odwrócił wzrok, udając nagłe zainteresowanie otoczeniem. Omal tego nie spieprzył – omal jej nie pieprzył. To nie mogło się wydarzyć. Poczuł, że pilnie muszą opuścić to miejsce, najlepiej od razu, ale nie potrafił powiedzieć tego na głos. Mieli za sobą noc pełną wrażeń.

      – Czy coś cię boli? Możesz usiąść? – wyszeptał.

      – Nie wiem. Za bardzo cierpię, żeby choć spróbować – odparła równie cicho Kotek.

      Patrzyli na siebie o sekundę za długo, a ich spojrzenia za bardzo się do siebie zbliżyły, nim zdążyli szybko, niemal pośpiesznie, odwrócić wzrok. Woleli patrzeć gdziekolwiek, byle nie na siebie.

      – A może jestem po prostu zbyt przerażona tym, co się może dzisiaj wydarzyć. Albo jutro. Może wolę znowu zasnąć i obudzić się w innym życiu.

      W jej głosie dało się usłyszeć ból, który, jak dobrze wiedział, nie był tylko fizyczny. Caleb zerknął w stronę dziewczyny i zauważył, że nie płacze. Gapiła się tylko w przestrzeń, zbyt odrętwiała na łzy, jak się domyślał. Dobrze znał to uczucie.

      A teraz to. Limbo. Stan istnienia, którego nigdy nie doświadczył. Poczuł się unieruchomiony tym, co się wydarzyło, bo chociaż wcześniej jego życie było popieprzone, przynajmniej miał nad nim kontrolę. Teraz znaleźli się w sytuacji bez wyjścia. Wspólna egzystencja przyczyni się tylko do większego bólu i agonii. Caleb podrapał się po twarzy, wbijając palce w szczecinę porastającą policzki, jakby odwróciwszy w ten sposób uwagę, nie musiał już więcej patrzeć na Kotka i mówić jej, że czas stąd uciec, i mimo wydarzeń zeszłej nocy… pozostawała jego więźniem. Nadal był jej panem.

      – Pieprzyć to – sapnęła, tym razem głośno, jakby przebudziła się z odrętwienia. – Omówmy to jeszcze raz, Caleb. Co się teraz stanie?

      Caleb. Po prostu na nią popatrzył. Znowu to zrobiła, zwróciła się do niego po imieniu. Wiedział, że powinien ją poprawić, wymusić na niej tytułowanie go panem, żeby odbudować hierarchię i dzielące ich bariery. A jednak nie potrafił. Po prostu nie potrafił. Nie miał już sił, był wykończony.

      – Teraz chyba zjemy śniadanie. Potem będziemy musieli stąd wyjść. Resztą wolałbym się teraz nie zajmować – oznajmił.

      Próbował powiedzieć to lekko, ale nie wyszło mu to naturalnie i Kotek się poznała.

      – A co z wydarzeniami zeszłej nocy?

      Kotek też próbowała zadać swoje pytanie swobodnym tonem, ale Caleb znał ją zbyt dobrze, by nie wiedzieć, co tak naprawdę ją interesowało. Chciała wiedzieć, czy coś dla niego znaczyła; czy fakt, że prawie się… pieprzyli, wpłynął jakoś na jego decyzję o sprzedaniu jej w niewolę. Tak naprawdę odpowiedź brzmiała… tak i nie. Vladek nadal powinien zapłacić, a Kotek musiała odegrać swoją rolę. Nie mogli się już wycofać.

      – Powiedziałem ci wszystko, co chciałaś wiedzieć. – Zawahał się i kontynuował łagodniej: – Nic więcej ode mnie nie wyciągniesz. Przestań wypytywać.

      Wyskoczył z łóżka i ruszył w stronę łazienki. Już w środku zaczął szukać szczoteczki do zębów, unikając patrzenia w lustro. Znalazł dwie, sięgnął po tę mniej zużytą i nałożył na nią trochę pasty. Zarazki to najmniejsze z jego zmartwień. Chociaż brał prysznic zaledwie kilka godzin wcześniej, odkręcił ciepłą wodę i tylko ciepłą wodę, a potem zaczął zdejmować z siebie pożyczone ubrania.

      Woda parzyła, a ciało odruchowo próbowało odsunąć się od niebezpiecznej temperatury, ale Caleb mu na to nie pozwolił. Zmusił się do zniesienia bólu. Zacisnął zęby i zignorował fakt, że na skórze w niektórych miejscach zapewne pojawią się pęcherze. Oparł ręce o ściankę prysznica i pozwolił, by kilka gorących biczy wodnych oczyściło jego głowę z całego tego mętliku. Poczuł napięcie w mięśniach pleców, które już odczuły karę. Blizny ożyły i zaczęły mrowić.

      Właśnie na to uczucie czekał. Blizny przypominały mu, kim był, skąd pochodził i dlaczego musiał kontynuować swoją misję. Ukrop parzył mu pośladki i genitalia, a w gardle rosła gula. Nie pozwoli sobie na te emocje. Zdusi je i uwięzi w piersi. Zsunął ręce i złapał krocze, żeby ochronić je przed gorącą karą.

      Rozległo się pukanie do drzwi i Caleb gwałtownie obrócił głowę w stronę wejścia. W środku pojawiła się dziewczyna; zapowiedziała wizytę pukaniem, ale nie czekała na zaproszenie. Ogarnęła go fala szoku. Nie potrafił ukryć tego przed nią i bez zastanowienia odkręcił kurek z zimną wodą. Ta chwila powinna należeć tylko do niego!

      Cóż, przynajmniej Kotek nie uciekła. Ale w zasadzie gdzie miałaby uciekać?

      Spojrzała na niego… całego. Nawet mimo ogromnej ilości pary wodnej widział, jak mocno się zaczerwieniła. Może i była wstydliwą dziewicą, ale nie uciekła wzrokiem przed jego nagością.

      Ich spojrzenia wreszcie się spotkały.

      – Chciałam… СКАЧАТЬ