Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet. C.J. Roberts
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet - C.J. Roberts страница 24

Название: Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet

Автор: C.J. Roberts

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-7976-342-9

isbn:

СКАЧАТЬ nie żyje, co się stanie z pozostałymi, z RezĄ? To prawda, że często się kłócili i czasami popychali siebie nawzajem w stronę wściekłości Narweha, ale to wcale nie znaczyło, że nic ich nie łączyło. Kiedy jeden z nich trafił na brutalnego klienta albo otrzymał wyjątkowo surową karę, ten drugi podawał mu pomocną dłoń, owijając rany bandażami albo przytulając dla pocieszenia. Caleb był mniejszy, prawdopodobnie młodszy, ale za to waleczny, za to RezA bardziej uległy i łatwiejszy do manipulowania.

      – Dlaczego tak łatwo przychodzi ci go złościć, Kéleb? Przecież wiesz, co ci grozi – szeptał często do Kéleba w ciemności, smarując jego skórę maścią.

      – Nienawidzę go. Prędzej go zabiję, niż zostanę jego pieskiem salonowym. Mogę być psem, ale nie jego psem.

      – Nie jesteś psem, Kéleb. – RezA pocałował go w czoło. – Jesteś głuptasem.

      – A ty jesteś pieskiem salonowym – odparł Kéleb z wymuszonym śmiechem.

      RezA też się zaśmiał i zakręcił słoiczek z maścią. Wstał po cichu, a potem na palcach udał się do swojego posłania na podłodze.

      – RezA! – wyszeptał Kéleb.

      – Co?

      – Kiedyś go zabiję.

      Po dłuższej przerwie RezA odpowiedział:

      – Wiem. Dobranoc, głuptasie.

      Caleb spełnił swoją obietnicę. Zamordował Narweha z zimną krwią. Za to nie zadał sobie trudu odnalezienia przyjaciela i nikomu w zasadzie nie powiedział, że jest wolny. Nie kazał im uciekać. Chciałby wyjaśnić to brakiem pomyślunku, ale to nieprawda. Po prostu się bał. Bał się, że wtedy staną przeciwko niemu, bo bez Narweha wielu z nich będzie musiało wybierać między biedą a nieznanym panem – a może nawet trudami niewolniczej pracy. Bał się również tego, że Rafiq uzna ich wszystkich, Caleba także, za zbyt wielkie obciążenie, a wtedy podzieli los kolegów. Dlatego po prostu pozwolił się wyprowadzić. Pozwolił sobie na szok i traumę po tym, co zrobił. Pozwolił sobie być ofiarą. Porzucenie nie byłoby wobec tego zbyt wielką karą.

      Hałas wyrwał go z tego myślowego samobiczowania.

      Zamarł, zamieniając się w kamień, nasłuchując wszelkich dźwięków, które mogłyby świadczyć o tym, czy nadal jest sam w budynku i jeśli nie, to czy nagłe towarzystwo mogło oznaczać niebezpieczeństwo. Usłyszał odgłos delikatnie zamykanych drzwi, a potem znajome szuranie, gdy ktoś zdjął buty i postawił je przy wejściu. Caleb uznał te prozaiczne dźwięki za dobry znak, bowiem żaden potencjalny włamywacz nie zdejmowałby butów.

      Caleb chciał wyjść z pokoju, chciał sprawdzić, kto przyszedł, ale w dalszym ciągu nie opuszczał go strach. Rafiq był mu obcy, więc nie potrafił w pełni przewidzieć jego reakcji. Chłopiec doskonale pamiętał, jak został wrzucony do wanny i przytrzymywany przez silne ręce Rafiqa. Zadrżał na tę myśl.

      Kroki zbliżyły się do jego drzwi. Caleb spiął się jeszcze bardziej, mięśnie zabolały od wysiłku. Drzwi otworzyły się powoli, a Caleb mocno zacisnął powieki. Jeśli Rafiq spróbuje go zgwałcić, nie podda się tak łatwo. Gdzieś w głowie odezwał się głos, że powinien po prostu robić wszystko, o co go poproszą. Przeżyje. Będzie chciał umrzeć, ale znowu przeżyje.

      – Caleb? – W ciemności rozległ się szept Rafiqa.

      Chłopiec wstrzymał oddech i nie odpowiedział.

      – Śpisz? – zapytał jeszcze raz Rafiq i wydawał się spokojny; nie zagniewany czy skory do przemocy.

      Mimo to Caleb nadal nie chciał odpowiedzieć. W dalszym ciągu zaciskał powieki i próbował oddychać tak płytko i równo, jak tylko potrafił, aż w końcu drzwi się zamknęły i Rafiq odszedł. Caleb natychmiast poczuł ulgę, ale też żal. Znowu został sam. Sam ze swoim strachem w obcym, spowitym w mroku pomieszczeniu.

      Czym było teraz jego życie? Zabił kogoś. Zamordował. Nie dręczyły go z tego powodu wyrzuty sumienia – powtórzyłby to, gdyby miał ku temu okazję – ale co miał teraz począć ze swoim życiem? Kim zostać? Kim był Caleb? Zawsze sobie powtarzał, że pewnego dnia będzie wolny, ale nie zdawał sobie sprawy, że wolność może się wydawać taka… ogromna, zbyt niepewna. Teraz, gdy wreszcie ją zyskał, poczuł brak celu, a bez celu do czego sprowadzało się jego życie? Pozostał mu dług wobec Rafiqa i spłaci go, ale kiedy wypełni to zadanie, wątpliwości i pytania powrócą.

      Caleb przełknął strach i odrzucił koc, gotowy znaleźć odpowiedzi u jedynej osoby w jego życiu, która mogła je posiadać. Powoli otworzył drzwi i na palcach udał się do pokoju Rafiqa. Zawahał się przed wejściem, ale wreszcie zapukał.

      – Nie ma mnie tam – oznajmił Rafiq zza jego pleców.

      Caleb obrócił się i natknął na przenikliwe spojrzenie mężczyzny.

      – Prze-przepraszam – powiedział, jąkając się. – Nie spałem, kiedy wszedłeś, ale… – Wbił wzrok w gołe stopy. – Nie byłem pewien, po co przyszedłeś. – Caleb przełknął ślinę.

      Rafiq uśmiechnął się pod nosem.

      – I co postanowiłeś zrobić?

      Caleb wzruszył ramionami.

      – Nie wiem. Myślałem… że będę miał to z głowy, jeśli po prostu zapytam.

      Rafiq westchnął głośno, a Caleb cały się spiął, ale nie odsunął się od mężczyzny.

      – To bardzo odważne z twojej strony, chab, ale nie musisz się mnie obawiać. Nic ci nie zrobię.

      – A co zrobisz? – Caleb obruszył się, gdy nazwano go chłopcem.

      – Wątpię, bym zdążył zasłużyć sobie na twoją lojalność. Chciałem po prostu zobaczyć, czy wszystko w porządku. Wyszedłem z domu bardzo wcześnie i obawiałem się, że moja nieobecność mogła być dla ciebie… stresująca.

      Caleb zmusił się do wzruszenia ramion, ale w duchu miał ochotę płakać z wdzięczności. Nikt obdarzony władzą nie przejmował się jego losem. Nikt nigdy nie wszedł do jego pokoju tylko po to, by sprawdzić, jak się czuje. Caleb wziął głęboki oddech i zdusił w sobie wszelkie emocje. Nie zamierzał okazywać słabości przed jedynym człowiekiem, który obiecywał uczynić go silnym.

      – Dziwnie było zostać samemu. Wcześniej, u Narweha, zawsze ktoś się kręcił, ale… nie wiem, co powiedzieć. Zjadłem wszystkie gulab jamun – wyznał nieśmiało. – Poszedłem też do biblioteki. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu książek! Musisz wiedzieć wiele różnych rzeczy. Ale nie martw się! – Nagle się zdenerwował. – Nie potrafię czytać. Nie wtykam nosa w nie swoje sprawy. Oglądałem tylko obrazki. Przepraszam.

      Rafig zaśmiał się, a ten dźwięk nieco uspokoił chłopca. Całkiem się rozluźnił, kiedy dłoń mężczyzny wylądowała na jego głowie i poczochrała długie, jasne włosy.

      – Nic СКАЧАТЬ