Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet. C.J. Roberts
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet - C.J. Roberts страница 23

Название: Zapach ciemności. Tom 2 The dark duet

Автор: C.J. Roberts

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-7976-342-9

isbn:

СКАЧАТЬ radził w towarzystwie. Był zbyt szczerym człowiekiem i ludzie po prostu tego nie doceniali.

      Dobrze wykonywał swoje obowiązki i za to go szanowano, ale niekoniecznie zgłaszano się na ochotnika do współpracy z nim albo zapraszano na piwo. Mimo to współpracownicy robili wszystko, o co ich poprosił, i nie miał powodu, by na nich narzekać. Gdyby zapytał któregoś z analityków, by został z nim po godzinach i pomógł przy zbieraniu danych, zgodziłby się niechętnie, ale wszelkie pogardliwe komentarze wstrzymałby do czasu, aż znajdzie się w lepszym towarzystwie.

      Matthew wystąpił o przydzielenie mu specjalnego zespołu do pomocy przy śledztwie. Istniała możliwość nagłego przełomu i potrzeby przeprowadzenia międzynarodowej akcji, jeśli przyjdzie im dokonać nalotu w Pakistanie. Mimo to szef odmówił przydzielenia mu porządnej ekipy, dopóki nie dostanie twardych dowodów, że terroryści i cele polityczne pojawią się na aukcji.

      Ktoś mógłby pomyśleć, że FBI specjalnie przyzwala na to, by sprawa rozeszła się po kościach. Twarz Olivii Ruiz pojawiła się we wszystkich newsach, razem z ziarnistymi nagraniami jej potyczki ze strażnikami granicznymi. Czegoś takiego nie dało się zamieść pod dywan.

      Przeglądał informacje, które dotychczas udało mu się zebrać na temat Muhammada Rafiqa i jego wspólników. Mężczyzna był wojskowym pakistańskiej armii i to wysoko postawionym. Walczył u boku Amerykanów jako członek koalicji w Pustynnej Burzy. Otrzymał wiele medali, plotkowano o jego bliskich kontaktach z byłym generałem dywizji, który brał udział w przewrocie w 1999 roku, kiedy to obalono pakistańskiego prezydenta. Mówiąc krótko, Muhammad miał po swojej stronie wielu ludzi u władzy.

      Gdyby Rafiq chciał czyjejś śmierci, nie powinien mieć problemów z osiągnięciem swojego celu. Oczywiście musiałby to zorganizować tak, żeby nie skompromitować siebie i swoich zwierzchników w oczach międzynarodowej społeczności. Czy jego udział w sprawie był przyczyną niechęci FBI do zaatakowania w pełnym rynsztunku?

      Matthew sięgnął po długopis i spisał listę informacji, które musiał zebrać: bazy wojskowe w Pakistanie, znajdujące się w nich albo w pobliżu lądowiska, przejścia graniczne i miejsca tankowania. Jednego był pewien – Rafiq nie poleci do Pakistanu ani z niego nie wróci komercyjnymi liniami. Będzie potrzebował prywatnego samolotu, którego załoga nie będzie musiała się przejmować strażą graniczną. Niewiele, ale zawsze coś.

      Zaskoczył go dźwięk domofonu. Jego kolacja wreszcie dotarła. Zjechał windą na parter i spotkał się z dostawcą, wręczył mu porządny napiwek, a potem wrócił na górę, żeby nacieszyć się tłustymi smakołykami.

      Kilka godzin później Matthew uznał, że starczy już tej pracy, i postanowił pojechać do hotelu. Planował wstać wcześnie rano i raz jeszcze odwiedzić Olivię w szpitalu. Dziewczyna będzie się spodziewać nowych wieści o programie ochrony świadków, a Matthew nie miał jej nic nowego do powiedzenia na ten temat, ale i tak musi wydobyć od niej resztę zeznań.

      Jeśli udzielone przez nią informacje pozwolą mu osiągnąć cele, które przedstawił swoim przełożonym, jej prośba zostanie prawdopodobnie spełniona, ale z niewłaściwych powodów. Dziewczyna potrzebowała sprawiedliwości. Ludzie odpowiedzialni za porwanie, zgwałcenie i torturowanie jej powinni oficjalnie odpowiedzieć za swoje zbrodnie. Dziewczynie należało się doprowadzenie ich przed sąd i skazanie – dopiero wtedy będzie mogła pozbierać resztki swojego życia i zostawić tę sprawę za sobą.

      Jednak jeśli domysły Matthew były słuszne, FBI bardziej interesuje bezpieczeństwo narodowe niż wymierzenie sprawiedliwości dla dobra jednej osiemnastolatki. Nie będzie żadnych oficjalnych aresztowań i publicznych procesów. Jakiekolwiek dowody na to, że w handel ludźmi zamieszani byli wysoko postawieni wojskowi, głowy państw i potentaci, staną się cennymi atutami w rękach rządu Stanów Zjednoczonych. Zwłaszcza jeśli rzeczone osoby pozostaną na swoich stanowiskach.

      W oczach Matthew takie ujęcie sprawy stwarzało dylemat moralny. Olivia postanowiła uciec. Nie chciała stawiać czoła poprzedniemu życiu i ludziom będącym jego częścią, a Matthew bardzo dobrze rozumiał tę pokusę wycofania się, ale nie mógł się z nią zgodzić. Z drugiej strony, był ostatnią osobą, która powinna doradzać innym, jak walczyć z traumą. Sam wciąż nie wyleczył ran, wciąż miał nierówno pod sufitem, chociaż jako nastolatek przewinął się przez tabuny terapeutów. Jego akta zostały utajnione i na dobrą sprawę jest zdolny do służby, ale przecież zna swój umysł. Zna swoje ograniczenia i uprzedzenia. Chyba dobrze; świadomość własnych wad dawała mu pozór perspektywy w czasie wykonywania swoich zadań.

      Wszedł do pokoju hotelowego i postawił teczkę na stole. Opróżnił kieszenie, starannie dzieląc wszystkie drobne według nominału i układając je w rządkach. Swoje klucze, portfel i zegarek położył z równą dbałością. Rozpiął zamszową marynarkę i powiesił w szafie. Następnie usiadł i zdjął buty oraz skarpetki, a później także krawat i koszulę. Wreszcie ściągnął pasek, zwinął go i umieścił na stole obok pozostałych rzeczy, by na koniec rozebrać się z bielizny. Ustawił równo buty pod łóżkiem, a ubrania umieścił w torbie na pranie. Tak wyglądała jego rutyna po powrocie do domu, a powtarzanie kolejnych czynności przynosiło mu ukojenie. Porządek był ważny.

      Stanął nagi w ciepłym, nieco wilgotnym teksańskim powietrzu i zignorował mrowienie w okolicach twardniejącego członka. Doskonale wiedział, dlaczego ma wzwód, i żałował, że tak się dzieje. Nie potrafił oprzeć się pokusie przejrzenia swoich notatek z przesłuchania, mimo obiecujących informacji, jakie uzyskał po bardziej szczegółowym poszukiwaniu na temat Muhammada Rafiqa. Chociaż historia dziewczyny była przepełniona przemocą, opowiadała ją z tak sugestywnym zapałem i wyraźnym podnieceniem, że nie potrafił tego znieść. Źle to na niego działało, ale pod grubą warstwą obrzydzenia czaił się też wyraźnie przyśpieszony puls.

      Nie zrobi tego jednak. Nie zacznie fantazjować. Nie będzie się masturbować. Nie będzie próbował zaspokoić swoich popędów. W ten sposób poszedłby w złym kierunku, ponieważ wiedział, że na końcu tej drogi czekały na niego drenujące z sił wyrzuty sumienia.

      Zamiast tego rzucił się na podłogę i rozpoczął serię pompek, ile tylko starczy mu sił. Zmęczył się, a mięśnie zaprotestowały. Druga nad ranem to nie jest odpowiednia pora do ćwiczeń, ciało wrzeszczało na niego, ale lepsze to niż alternatywa. Zmuszał się dalej do wysiłku, pot ciekł mu po plecach, żołądek podszedł do gardła, a osłabione ramiona mogły w każdej chwili ostatecznie się poddać… ale w końcu doprowadził się do stanu, kiedy jakiekolwiek podniecenie nie wchodziło w grę. Wtedy wziął prysznic i położył się do łóżka.

      Spał spokojnie, bez snów.

      Siedem

      Caleb nie mógł zasnąć. Zrobił wszystko, co przyszło mu do głowy: wziął gorący prysznic, masturbował się, a potem usiadł w bibliotece Rafiqa i przeglądał książki. Nie potrafił czytać, ale niektóre tytuły zawierały obrazki. Przeszedł się po domu i odkrył przekąski w kuchni. Zjadł wszystkie gulab jamun i nawet teraz kąciki jego ust i palce pozostawały lepkie. Mimo to wciąż nie mógł spać.

      Gdzie się podział Rafiq? Serce zabiło mu mocniej na myśl o starszym mężczyźnie. Co jeśli nie wróci? Co jeśli coś mu się stało? Caleba zabolał brzuch. Nigdy wcześniej nie był sam. Zawsze ktoś kręcił się w pobliżu – jeśli nie inni chłopcy, to Narweh, a jeśli СКАЧАТЬ