Название: Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych
Автор: Joanna Jax
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Поэзия
isbn: 978-83-7835-713-1
isbn:
Usłyszeli nawoływanie. Za chwilę pociąg miał ruszyć dalej, więc podążyli w kierunku wagonu. Niemal wszyscy już zajęli swoje miejsca, jedynie pani Berenika kręciła się niespokojnie wzdłuż wagonów.
– Błażej! – krzyknęła rozpaczliwie. – Neli nie ma! Jeszcze kilka minut temu kręciła się z Jadźką po łące, a teraz przepadła. Przecież ja nie pojadę bez niej, a już krzyczą, że zaraz ruszamy.
– Zawsze gadałem, że tej gorzkiej cholerze to lanie by się zdało – burknął Błażej, ale zdenerwował się równie mocno, co pani Domosławska.
– Ja pobiegnę w tę stronę, a ty leć w drugą. Może wsiadła do któregoś wagonu – zarządziła Gabriela, po czym zwróciła się do Bereniki: – Na pewno się znajdzie, nie odjedziemy bez niej.
Gabriela wcale nie była pewna, czy w istocie pociąg poczeka na małą Nelę i wtedy naprawdę byłby problem. Zatrzymali się na kompletnym pustkowiu, nawet nie wiedzieli dokładnie gdzie są.
Błażej biegł wzdłuż pociągu, wypytując ludzi w kolejnych wagonach, czy nie widzieli piegowatego czorta z dużą lalką o imieniu Jadźka. Pasażerowie kręcili jedynie głowami, a chłopak biegł coraz szybciej, bo pociąg był niemożliwie długi.
– A ty kuda? – Błażej usłyszał głos za plecami.
– Dziewoczka, malenka. Wiesnuszki – wysapał, dotykając policzków i nosa, na wypadek gdyby strażnik nie zrozumiał, że chodzi o piegi.
– A… Nela – zarechotał strażnik.
Błażej nieco się zdziwił. Czyżby pani Domosławska już pytała go o córkę?
– Widział ją pan? – zapytał.
– Kakij pan, ja sołdat. – Żołnierz kolejny raz się zaśmiał. – A Nela u nas, konfiety swietajet.
Błażej aż otworzył usta ze zdziwienia, po czym poprosił o wskazanie wagonu, w którym rezydowała radziecka obsługa pociągu. Żołnierz pilnujący wagonów wskazał mu miejsce i krzyknął tylko, żeby chłopak się pośpieszył, bo inaczej konwój odjedzie bez niego.
Biegł na złamanie karku. Nie tylko z uwagi na płynący nieubłaganie czas, ale z obawy o małą dziewczynkę. Martwił się, że ci żołdacy mogą zrobić jej jakąś krzywdę albo Nela, zobaczywszy, iż jest z dala od matki, wystraszy się.
Wagon żołnierzy wyglądał nieco lepiej niż ten, którym on podróżował. Przede wszystkim nie było tutaj takiego ścisku, a posłania wyglądały zdecydowanie porządniej. Na palenisku kozy gotowała się woda, a na niewielkiej półce przygotowano kubki na rosyjski czaj.
Mała Nela nie była ani smutna, ani wystraszona. Siedziała na kolanach jednego z żołdaków i opowiadała mu, że Jadźka się „zesrała” i teraz śmierdzi w całym pociągu. Nie wiadomo, ile z tej paplaniny zrozumiał żołnierz, ale co rusz wyciągał w kierunku dziewczynki wymiętoszoną papierową torebkę z cukierkami, w której to Nela chętnie zanurzała swoją brudną rękę. Uśmiechała się przy tym promiennie i kontynuowała opowieść o lalce – Jadźce.
– Nela! – wrzasnął Błażej. – Czyś ty oczadziała? Matka twoja zagłosi i szuka cię wszędzie.
Dziewczynka zupełnie spokojnie zsunęła się z kolan nowo poznanego „przyjaciela”, dygnęła, jak na dobrze wychowaną panienkę przystało, i powiedziała grzecznie:
– Do widzenia. Na następnym postoju znowuż przyjdę i opowiem, jak Błażejowi łeb do łysego oheblowałam.
Chłopak chwycił Nelę wpół i trzymając na rękach, pobiegł w stronę ich wagonu. Gdyby nie to, że musiał się spieszyć, zapewne wyręczyłby panią Domosławską w ukaraniu Neli, bo gdy wszyscy odchodzili od zmysłów, szukając gówniarza, ten siedział sobie beztrosko i wtryniał cukierki otrzymane od Sowietów.
– Gdzieś ty była?! – krzyknęła rozdzierająco Berenika, gdy zasapany Błażej postawił dziewczynkę w wagonie.
I wtedy pociąg ruszył. Nela zapiszczała i chwilę potem przy drzwiach znalazło się kilku mężczyzn z wagonu. Wciągnęli Błażeja do środka, niemal wyrywając mu ręce ze stawów. Jednak on nie czuł bólu, jedynie szybko powiódł wzrokiem po narach. Dostrzegł siedzącą na swoim miejscu Gabrielę i uspokoił się.
– Ta mała wszystkich do grobu wpędzi, szczęście od Boga, że strażnicy drzwi nie zaryglowali – mruknął dziadek Konstanty i poklepał Błażeja po ramieniu. – Dobrze cię rodzice wychowali.
– To nie rodzice mnie wychowali, ale ty i babcia – powiedział cicho Błażej i spojrzał z niechęcią na Nelę, która właśnie wdała się w awanturę ze swoją matką.
– Tam nie śmierdzi gównami, mają ciepłą herbatkę i cukierki. A tu jest paskudnie! – krzyczała mała.
– Nie możesz chodzić do obcych – warknęła Berenika.
– A niby że dlaczego? Oni mnie przecież lubią. – Wzruszyła ramionami.
– Bo ja tak mówię i masz mnie słuchać – zirytowała się pani Domosławska.
– Tak nie można, pani komendantowo – spokojnie powiedział nauczyciel historii ze szkoły w Oszmianie. – Trzeba dziecku wytłumaczyć, dlaczego źle postępuje. Najnowsze badania pokazały…
Nie dokończył zdania, bo pani Berenika przerwała mu w pół słowa.
– Zatem niech pan profesor spróbuje tych swoich nowatorskich metod na tym czorcie.
Pan Kobrzyński poprawił na nosie okulary i ciepło zwrócił się do dziewczynki:
– Nelu, twoja mamusia bardzo się martwiła, bo długo nie wracałaś, bo nie wiedziała, co się z tobą dzieje i gdzie jesteś. Gdyby Błażej cię nie znalazł, twoja mama zostałaby na tej łące i czekała na ciebie. I jak później byście się odnalazły? – zaczął delikatnie.
– No jak to gdzie? U Sierioży byłam.
– Ale przecież twoja mama nie zna Sierioży – ciągnął łagodnie profesor Kobrzyński.
– To mogła zapytać Wani, tak jak Błażej. – Dziewczynka wciąż nie rozumiała, w czym tkwi problem.
Nauczyciel z pewnością pomyślał, że jeśli kolejny raz powie, iż jej mama nie zna Wani, ta znowu poda kolejne imię. Spróbował więc od innej strony:
– Mama СКАЧАТЬ