Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych - Joanna Jax страница 4

Название: Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych

Автор: Joanna Jax

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Поэзия

Серия:

isbn: 978-83-7835-713-1

isbn:

СКАЧАТЬ dla Gabrieli zrobiłby wszystko. Byle tylko go chciała. Jemu niestraszna była podróż w nieznane i ssanie w żołądku, a nawet wszy, które go oblazły, bo przecież jego los dzieliła panna Kącka. Nie miał pojęcia, dlaczego akurat zauroczył się w Gabrieli, a nie w Klarze, która jak żywo przypominała jej odbicie w lustrze. Po prostu jego dusza wyrywała się właśnie do niej i był przekonany, że na końcu świata i z zamkniętymi oczami odróżniłby jedną od drugiej.

      Usłyszeli nawoływanie. Za chwilę pociąg miał ruszyć dalej, więc podążyli w kierunku wagonu. Niemal wszyscy już zajęli swoje miejsca, jedynie pani Berenika kręciła się niespokojnie wzdłuż wagonów.

      – Błażej! – krzyknęła rozpaczliwie. – Neli nie ma! Jeszcze kilka minut temu kręciła się z Jadźką po łące, a teraz przepadła. Przecież ja nie pojadę bez niej, a już krzyczą, że zaraz ruszamy.

      – Zawsze gadałem, że tej gorzkiej cholerze to lanie by się zdało – burknął Błażej, ale zdenerwował się równie mocno, co pani Domosławska.

      – Ja pobiegnę w tę stronę, a ty leć w drugą. Może wsiadła do któregoś wagonu – zarządziła Gabriela, po czym zwróciła się do Bereniki: – Na pewno się znajdzie, nie odjedziemy bez niej.

      Gabriela wcale nie była pewna, czy w istocie pociąg poczeka na małą Nelę i wtedy naprawdę byłby problem. Zatrzymali się na kompletnym pustkowiu, nawet nie wiedzieli dokładnie gdzie są.

      Błażej biegł wzdłuż pociągu, wypytując ludzi w kolejnych wagonach, czy nie widzieli piegowatego czorta z dużą lalką o imieniu Jadźka. Pasażerowie kręcili jedynie głowami, a chłopak biegł coraz szybciej, bo pociąg był niemożliwie długi.

      – A ty kuda? – Błażej usłyszał głos za plecami.

      – Dziewoczka, malenka. Wiesnuszki – wysapał, dotykając policzków i nosa, na wypadek gdyby strażnik nie zrozumiał, że chodzi o piegi.

      – A… Nela – zarechotał strażnik.

      Błażej nieco się zdziwił. Czyżby pani Domosławska już pytała go o córkę?

      – Widział ją pan? – zapytał.

      – Kakij pan, ja sołdat. – Żołnierz kolejny raz się zaśmiał. – A Nela u nas, konfiety swietajet.

      Błażej aż otworzył usta ze zdziwienia, po czym poprosił o wskazanie wagonu, w którym rezydowała radziecka obsługa pociągu. Żołnierz pilnujący wagonów wskazał mu miejsce i krzyknął tylko, żeby chłopak się pośpieszył, bo inaczej konwój odjedzie bez niego.

      Biegł na złamanie karku. Nie tylko z uwagi na płynący nieubłaganie czas, ale z obawy o małą dziewczynkę. Martwił się, że ci żołdacy mogą zrobić jej jakąś krzywdę albo Nela, zobaczywszy, iż jest z dala od matki, wystraszy się.

      Wagon żołnierzy wyglądał nieco lepiej niż ten, którym on podróżował. Przede wszystkim nie było tutaj takiego ścisku, a posłania wyglądały zdecydowanie porządniej. Na palenisku kozy gotowała się woda, a na niewielkiej półce przygotowano kubki na rosyjski czaj.

      Mała Nela nie była ani smutna, ani wystraszona. Siedziała na kolanach jednego z żołdaków i opowiadała mu, że Jadźka się „zesrała” i teraz śmierdzi w całym pociągu. Nie wiadomo, ile z tej paplaniny zrozumiał żołnierz, ale co rusz wyciągał w kierunku dziewczynki wymiętoszoną papierową torebkę z cukierkami, w której to Nela chętnie zanurzała swoją brudną rękę. Uśmiechała się przy tym promiennie i kontynuowała opowieść o lalce – Jadźce.

      – Nela! – wrzasnął Błażej. – Czyś ty oczadziała? Matka twoja zagłosi i szuka cię wszędzie.

      Dziewczynka zupełnie spokojnie zsunęła się z kolan nowo poznanego „przyjaciela”, dygnęła, jak na dobrze wychowaną panienkę przystało, i powiedziała grzecznie:

      – Do widzenia. Na następnym postoju znowuż przyjdę i opowiem, jak Błażejowi łeb do łysego oheblowałam.

      Chłopak chwycił Nelę wpół i trzymając na rękach, pobiegł w stronę ich wagonu. Gdyby nie to, że musiał się spieszyć, zapewne wyręczyłby panią Domosławską w ukaraniu Neli, bo gdy wszyscy odchodzili od zmysłów, szukając gówniarza, ten siedział sobie beztrosko i wtryniał cukierki otrzymane od Sowietów.

      – Gdzieś ty była?! – krzyknęła rozdzierająco Berenika, gdy zasapany Błażej postawił dziewczynkę w wagonie.

      I wtedy pociąg ruszył. Nela zapiszczała i chwilę potem przy drzwiach znalazło się kilku mężczyzn z wagonu. Wciągnęli Błażeja do środka, niemal wyrywając mu ręce ze stawów. Jednak on nie czuł bólu, jedynie szybko powiódł wzrokiem po narach. Dostrzegł siedzącą na swoim miejscu Gabrielę i uspokoił się.

      – Ta mała wszystkich do grobu wpędzi, szczęście od Boga, że strażnicy drzwi nie zaryglowali – mruknął dziadek Konstanty i poklepał Błażeja po ramieniu. – Dobrze cię rodzice wychowali.

      – To nie rodzice mnie wychowali, ale ty i babcia – powiedział cicho Błażej i spojrzał z niechęcią na Nelę, która właśnie wdała się w awanturę ze swoją matką.

      – Tam nie śmierdzi gównami, mają ciepłą herbatkę i cukierki. A tu jest paskudnie! – krzyczała mała.

      – Nie możesz chodzić do obcych – warknęła Berenika.

      – A niby że dlaczego? Oni mnie przecież lubią. – Wzruszyła ramionami.

      – Bo ja tak mówię i masz mnie słuchać – zirytowała się pani Domosławska.

      – Tak nie można, pani komendantowo – spokojnie powiedział nauczyciel historii ze szkoły w Oszmianie. – Trzeba dziecku wytłumaczyć, dlaczego źle postępuje. Najnowsze badania pokazały…

      Nie dokończył zdania, bo pani Berenika przerwała mu w pół słowa.

      – Zatem niech pan profesor spróbuje tych swoich nowatorskich metod na tym czorcie.

      Pan Kobrzyński poprawił na nosie okulary i ciepło zwrócił się do dziewczynki:

      – Nelu, twoja mamusia bardzo się martwiła, bo długo nie wracałaś, bo nie wiedziała, co się z tobą dzieje i gdzie jesteś. Gdyby Błażej cię nie znalazł, twoja mama zostałaby na tej łące i czekała na ciebie. I jak później byście się odnalazły? – zaczął delikatnie.

      – No jak to gdzie? U Sierioży byłam.

      – Ale przecież twoja mama nie zna Sierioży – ciągnął łagodnie profesor Kobrzyński.

      – To mogła zapytać Wani, tak jak Błażej. – Dziewczynka wciąż nie rozumiała, w czym tkwi problem.

      Nauczyciel z pewnością pomyślał, że jeśli kolejny raz powie, iż jej mama nie zna Wani, ta znowu poda kolejne imię. Spróbował więc od innej strony:

      – Mama СКАЧАТЬ