Автор: Thomas Sowell
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: О бизнесе популярно
isbn: 978-83-907621-6-6
isbn:
CENY W DZIAŁANIU
Nie ma chyba bardziej fundamentalnej czy bardziej oczywistej zasady ekonomii niż ta, że ludzie chętniej kupują, gdy coś jest tańsze, a mniej chętnie, gdy to coś jest droższe. Idąc tym samym tropem, ludzie, którzy wytwarzają produkty lub dostarczają usługi mają tendencję do wytwarzania mniejszej ich ilości, gdy cena jest niższa, i większej, gdy jest wyższa. Implikacje tych dwóch zasad tak pojedynczo, jak i w kombinacji obejmują ogromny zasięg działalności gospodarczej i spraw z nią związanych – są też przedmiotem równie ogromnej liczby mitów, sofizmatów i błędnych przekonań.
Starając się określić „potrzeby" danego kraju w zakresie tego czy innego produktu, często ignorujemy fakt, że nie ma czegoś takiego, jak określona czy obiektywna „potrzeba". Wprawdzie pamiętamy o tym, że popyt rośnie wraz ze spadkiem ceny, i spada wraz z jej wzrostem, ale równie łatwo o tym zapominamy. Rzadko bowiem, a może nigdy, popyt jest stały.
Podobnie, nie ma stałej podaży. Statystki odnoszące się do ilości ropy naftowej, rudy żelaza czy innych surowców naturalnych zdają się wskazywać, że ich ilość występująca w ziemi jest wyłącznie kwestią ich obecności fizycznej. W rzeczywistości jednak, w odniesieniu do większości surowców naturalnych, ilości, w jakich są one dostępne, zależą od kosztów poszukiwań, kosztów wydobycia i przeróbki. Pewne ilości ropy naftowej dostępne są w cenie 10 dol. za baryłkę, dla innych nawet cena 20 dol. za baryłkę nie uzasadnia poniesienia kosztów wydobycia. Opłacalność ta pojawia się dopiero przy cenie 30 dol. za baryłkę. Podaż zmienia się wraz z ceną, podobnie jak zmienia się wraz z nią (tyle, że w odwrotnym kierunku) popyt.
Z chwilą gdy cena ropy naftowej spada, pewne mało wydajne szyby zostają zamknięte, gdyż koszt eksploatacji i przeróbki ropy przekracza cenę, jaką można za nią uzyskać na rynku. Jeśli później ceny wzrosną, albo jeśli dzięki postępowi technologicznemu koszty eksploatacji i przeróbki zostaną obniżone, szyb ten zostanie powtórnie uruchomiony. Nie ma jakiejś na stałe określonej podaży ropy naftowej, tak jak nie ma jej w stosunku do innych produktów.
Mówiąc o czekających nas niedoborach inżynierów czy nauczycieli, ludzie albo ignorują ceny, albo w sposób pośredni zakładają, że niedobór będzie miał miejsce przy cenach obowiązujących dzisiaj. Jednakże niedobory są właśnie tym mechanizmem, który sprawia, że ceny rosną. Przy wyższej cenie być może nie będzie problemu z zaspokojeniem zapotrzebowania na inżynierów czy nauczycieli, tak jak nie będzie problemu ze znalezieniem mieszkania, gdyż rosnące ceny czynszów zachęcą do budowy nowych domów i budynków czynszowych. Fluktuacja cen jest sposobem przemieszczania się niewielkich porcji ludzkiej wiedzy. Zmiany cen wpływają na ludzkie decyzje na zasadzie dostosowywania ich, metodą „prób i błędów", do tego, co inni ludzie gotowi są za jakieś rzeczy zapłacić jako konsumenci, jak też dostosowywania się do tego, co mogą i czego chcą dostarczać producenci.
Producent, którego produkt posiada kombinację cech najbardziej poszukiwanych przez konsumentów, nie musi wcale być mądrzejszy od konkurentów. O ile jednak on staje się coraz bogatszy, ci, którzy nie odgadli preferencji konsumentów zmuszeni zostaną do bankructwa.
Jednakże najważniejszym efektem jest to, że dzięki skierowaniu zasobów do produkcji, która cieszy się zainteresowaniem milionów ludzi, a nie marnowaniu ich na wytwarzanie bubli, społeczeństwo jako całość zapobiega marnotrawstwu swego ograniczonego majątku.
Racjonowanie cenowe
Istnieją różne rodzaje cen. Ceny dóbr konsumpcyjnych są najbardziej oczywistym przykładem, jednakże cenę ma także ludzka praca, nazywana jest ona pensją, stawką czy zarobkiem. Cenę mają także pożyczane pieniądze, są nią odsetki. Prócz ceny odnoszącej się do tzw. dóbr namacalnych, ceny odnoszą się do strzyżenia włosów, operacji mózgu, porad astrologicznych, a także doradztwa w dziedzinie spekulacji złotem czy ziarnem sojowym.
Tak długo, jak ceny są skutkiem działania zasady popytu i podaży na wolnym rynku, tak długo służą jako wskazówka, przy pomocy której dochodzi do alokacji zasobów znajdujących się w niedoborze i mających alternatywne wykorzystanie. Tak długo, jak ludzie mogą wydawać swoje pieniądze w sposób wolny na to, co im akurat odpowiada, zmiana cen w reakcji na zamianę relacji popytu i podaży kieruje zasoby do tych miejsc, w których podaż na nie jest najwyższa, ludzi zaś do miejsc, w których ich pragnienia i potrzeby mogą być zaspokojone w sposób najlepszy z możliwych, przy obecnej podaży.
Mimo iż to, co przed chwilą napisaliśmy, wydaje się tak oczywiste, nie zawsze tak oczywistym jest. Przykładowo, winą za wysokie ceny obarcza się często ludzką „chciwość". Kiedy indziej mówi się, że coś jest sprzedawane za więcej niż jest „naprawdę" warte.
Traktowanie cen jako produktu czyjejś chciwości implikuje, że sprzedający może ustalać ceny na dowolnym poziomie, a nie tak, jak dyktuje mu to relacja podaży i popytu. To prawda, że niektórzy (albo i wszyscy) sprzedawcy woleliby za swoje produkty dostawać więcej, prawdą jest też, że konsumenci, czyli kupujący chcą za te wyroby płacić cenę jak najniższą. Co więcej, konkurencja ze strony wielu innych producentów, jak i wielu innych konsumentów sprawia, że margines cenowy jest niewielki. Każda transakcja zależy od wyrażenia woli dwóch stron, które tym samym godzą się na jej warunki. Każdy, kto oferuje warunki mniej korzystne od tych, jakie proponują konkurenci przekona się, że nikt z nim nie zechce wejść w układ.
Z faktu, że ceny podlegają fluktuacji w czasie, że niekiedy zdarzają się silne wzrosty czy głębokie spadki ludzie wyciągają mylne wnioski prowadzące do konkluzji, że ceny odstają od swego „rzeczywistego" poziomu. Jednakże ich poziom w aktualnych warunkach nie jest wcale ani bardziej, ani mniej „rzeczywisty" od poziomu odpowiadającego innym warunkom.
Jeśli zdarzy się, że duży pracodawca lokalny ogłasza upadłość albo wyprowadza się do innego miasta czy stanu, wielu jego dotychczasowych pracowników postanawia przenieść się razem z nim. Duża ilość domów wystawionych – w wyniku takiej decyzji – na sprzedaż w tym samym czasie, w tym samym miejscu spowoduje, że ich ceny spadną. Nie oznacza to wcale, że sprzedaje się je poniżej ich „rzeczywistej" wartości. Wartość mieszkania w danej okolicy, w związku ze spadkiem jej atrakcyjności wywołanym zmniejszeniem się ilości miejsc pracy, znajduje swoje odbicie w cenie domów. Nowe, niższe ceny odpowiadają nowym warunkom, podobnie jak dotychczasowe ceny odpowiadały dotychczasowym warunkom. Z analizy ruchu cen nieruchomości na terenie miast północnej części stanu Nowy Jork, gdzie w latach 1990. liczba mieszkańców spadała, wynikało, że w miastach tych doszło równocześnie do spadku cen nieruchomości, które w innych częściach stanu czy kraju rosły. Jest to spostrzeżenie, do którego prowadzi analiza najbardziej elementarnych zasad ekonomii.
I odwrotnie, jeśli w wyniku jakiejś klęski żywiołowej, takiej jak huragan czy powódź dojdzie do zniszczenia w danej okolicy wielu domów, ceny noclegów w okolicznych hotelach gwałtownie wzrosną, ponieważ o ograniczoną liczbę pokoi hotelowych bić się będzie duża ilość chętnych, którym nie uśmiecha się nocleg pod gołym niebem, spanie w kilka osób na jednym łóżku, korzystanie z gościnności krewnych czy wręcz wyjazd poza teren dotknięty żywiołem.
Ludzie, którzy w obliczu żywiołu podnoszą ceny pokoi hotelowych czy innych towarów, których zaczyna brakować bywają dość często traktowani jak „chciwcy", podczas gdy w rzeczywistości doszło tylko do zmiany relacji między popytem i podażą. Ceny wykonują jedną z najważniejszych swoich funkcji – racjonują zasoby znajdujące się w niedoborze. Gdy z powodu jakiejś klęski żywiołowej poziom tych zasobów gwałtownie zmaleje, ceny muszą odzwierciedlać СКАЧАТЬ