Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 51

Название: Ogniem i mieczem

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ

      „Chmielnicki da gardło pod miecz — myślał dalej pułkownik — ale to jego własna wina! Mogło być inaczej! Gdyby poszedł od razu na Ukrainę!... Mogło być inaczej! Tam wre i huczy wszystko, tam leżą prochy czekające tylko na iskrę. Rzeczpospolita jest potężna, ale na Ukrainie sił nie ma, a król niemłody, schorowany! Jedna wygrana przez Zaporożców bitwa sprowadziłaby nieobliczone skutki...”

      Krzeczowski ukrył twarz w dłoniach i siedział nieruchomy, a tymczasem gwiazdy staczały się niżej i niżej i zachodziły z wolna na step. Przepiórki ukryte w trawach poczęły się nawoływać. Niezadługo miało zaświtać.

      Na koniec rozmyślania pułkownika skrzepły w niewzruszony zamiar. Jutro uderzy na Chmielnickiego i zetrze go w proch. Po jego trupie dojdzie do bogactw i dostojeństw, stanie się narzędziem kary w ręku Rzeczypospolitej, jej obrońcą, w przyszłości jej dygnitarzem i senatorem. Po zwycięstwie nad Zaporożem i Tatarami nie odmówią mu niczego.

      A jednak — nie dano mu starostwa lityńskiego.

      Na to wspomnienie Krzeczowski ścisnął pięście[1099]. Nie dano mu starostwa mimo potężnego wpływu jego protektorów Potockich, mimo jego zasług wojennych, dlatego tylko, że był homo novus[1100], a jego przeciwnik od kniaziów ród wywodził. W tej Rzeczypospolitej nie dość było zostać szlachcicem, należało jeszcze czekać, by to szlachectwo pokryło się pleśnią jak wino, by zardzewiało jak żelazo.

      Chmielnicki jeden mógł zaprowadzić nowy porządek rzeczy, któremu bogdaj że i sam król by sprzyjał — ale, nieszczęśnik, wolał oto rozbijać głowę o skały kudackie. Pułkownik uspokajał się z wolna. Odmówili mu raz starostwa — cóż z tego? Tym bardziej będą się starali go wynagrodzić, zwłaszcza po zwycięstwie i zgaszeniu buntu, po uwolnieniu od wojny domowej Ukrainy, ba! całej Rzeczypospolitej! Wówczas niczego mu nie odmówią, wówczas nie będzie potrzebował nawet i Potockich...

      Senna głowa schyliła mu się na piersi — i usnął marząc o starostwach, o kasztelaniach, o nadaniach królewskich i sejmowych...

      Gdy się zbudził, był brzask. Na bajdakach[1101] spało jeszcze wszystko. W dali połyskiwały w bladym, pierzchłym świetle wody Dnieprowe. Naokoło panowała absolutna cisza. Ta właśnie cisza zbudziła go.

      Działa kudackie przestały huczeć.

      „Co to? — pomyślał Krzeczowski. — Pierwszy szturm odparty? czy może Kudak[1102] wzięty?”

      Ale to niepodobna!

      Nie! po prostu zbici Kozacy leżą gdzieś z dala od zamku i rany liżą, a jednooki Grodzicki pogląda na nich przez strzelnicę, rychtując na nowo działa.

      Jutro szturm powtórzą i znowu zęby połamią.

      Tymczasem rozedniało. Krzeczowski zbudził ludzi na swym bajdaku i posłał czółno po Flika.

      Flik przybył niebawem.

      — Mości pułkowniku! — rzekł mu Krzeczowski — jeśli do wieczora kasztelan nie nadciągnie, a z nocą szturm się powtórzy, ruszymy fortecy w pomoc.

      — Moi ludzie gotowi — odparł Flik.

      — Rozdajże im prochy i kule.

      — Rozdane.

      — W nocy wysiędziemy[1103] na brzeg i ruszymy jak najciszej stepem. Zejdziemy ich niespodzianie.

      — Gut, sehr gut[1104]! Ale czyby się nie przysunąć trochę bajdakami? Do fortecy mil ze cztery. Trochę daleko dla piechoty.

      — Piechota siędzie na konie semenów.

      — Sehr gut!

      — Ludzie niech leżą cicho w sitowiach, na brzeg nie wychodzą i hałasów nie sprawują. Ogniów[1105] nie palić, bo dymy by nas zdradziły. Nie powinni o nas wiedzieć.

      — Mgła taka, że i dymów nie ujrzą.

      Rzeczywiście rzeka, łacha porośnięta oczeretem[1106], w której stały bajdaki, i stepy były pokryte, jak okiem sięgnąć, białym, nieprzeniknionym tumanem. Ale że był to dopiero świt, więc mgły mogły jeszcze opaść i odsłonić stepowe przestrzenie.

      Flik odjechał. Ludzie na bajdakach budzili się z wolna; wnet ogłoszono rozkazy Krzeczowskiego, by się zachować cicho — więc zabierali się do rannego posiłku bez żołnierskiego gwaru. Kto by przechodził brzegiem lub płynął środkiem rzeki, ani by się domyślił, że w przyległej łasze ukrywa się kilka tysięcy ludzi. Koniom dawano jeść z ręki, by nie rżały. Bajdaki zakryte mgłą leżały przyczajone w lesie szuwarów. Gdzieniegdzie tylko przemykała się mała pidjizdka o dwóch wiosłach, rozwożąca suchary i rozkazy, zresztą wszędzie panowało grobowe milczenie.

      Nagle w trawach, trzcinach, szuwarach i zaroślach przybrzeżnych, naokoło całej łachy, rozległy się dziwne, a bardzo liczne głosy wołające:

      — Pugu! Pugu!

      Cisza...

      — Pugu! Pugu!

      I znowu nastało milczenie, jak gdyby owe głosy wołające na brzegach oczekiwały na odpowiedź.

      Ale odpowiedzi nie było. Wołania zabrzmiały po raz trzeci, ale szybsze i niecierpliwsze:

      — Pugu! Pugu! Pugu!

      Wówczas od strony statków rozległ się wśród mgły głos Krzeczowskiego:

      — A kto taki?

      — Kozak z ługu!

      Semenom ukrytym na bajdakach serca zabiły niespokojnie. Tajemnicze owo wołanie było im znane dobrze. W ten sposób Zaporożcy porozumiewali się z sobą na zimownikach, w ten także sposób w czasie wojen zapraszali na rozmowę braci Kozaków regestrowych i grodowych, między którymi bywało wielu należących sekretnie do bractwa.

      Głos Krzeczowskiego rozległ się znowu:

      — Czego chcecie?

      — Bohdan Chmielnicki, hetman zaporoski, oznajmia, że działa na łachę są obrócone.

      — Powiedzcie hetmanowi zaporoskiemu, że nasze obrócone są na brzegi.

      — Pugu! Pugu!

      — Czego jeszcze chcecie?

      — Bohdan Chmielnicki, hetman zaporoski, prosi na rozmowę swojego przyjaciela, pana Krzeczowskiego pułkownika.

      — Niech jeno da zakładników.

      — СКАЧАТЬ



<p>1099</p>

piescie — dzis popr. forma B. lm: piesci.

<p>1100</p>

homo novus (lac.) — czlowiek nowy.

<p>1101</p>

bajdak (ukr.) — duza rzeczna lodz zaglowo-wioslowa.

<p>1102</p>

Kudak (nazwa z tur.) — twierdza nad brzegiem Dniepru, zbudowana w 1635 r. z inicjatywy hetmana Stanislawa Koniecpolskiego, nazywana „kluczem do Zaporoza”, dzis w granicach miasta Dniepropietrowska.

<p>1103</p>

wysiedziemy — dzis popr. forma 2 os. lm cz.przysz.: wysiadziemy.

<p>1104</p>

Gut, sehr gut (niem.) — dobrze, bardzo dobrze.

<p>1105</p>

ogniow — dzis popr. forma D. lm: ogni.

<p>1106</p>

oczeret (ukr.) — trzcina; szuwary.