Afekt. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Afekt - Remigiusz Mróz страница 20

Название: Afekt

Автор: Remigiusz Mróz

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 9788366736245

isbn:

СКАЧАТЬ nie wychwyciła w jego tonie ani zachowaniu niczego, co wzbudzałoby podejrzliwość. Problem sprowadzał się do tego, że druga strona zdawała się działać, jakby Halski rzeczywiście miał coś na sumieniu.

      – To wszystko element brudnej gry – odezwał się Mirek. – I wydaje mi się, że już rozumiesz, kto za tym stoi.

      Chyłka milczała, choć doskonale wiedziała, kogo Halski ma na myśli. Nie zamierzała jednak wspominać ani o tym, ani o fakcie, że dziś widziała się z prezydent.

      – Milena Hauer – dodał Halski. – To jedyna osoba, która po pierwsze wiedziała o zarzutach po tamtej imprezie, a po drugie będzie czerpać z tej sytuacji korzyści.

      – Więc namówiła przyjaciółkę dziewczyny, która oskarżyła Hauera, żeby ta teraz zrobiła to samo z tobą? – rzuciła z powątpiewaniem Joanna. – To bez sensu.

      – Sens z pewnością jakiś jest, tylko go nie dostrzegamy.

      – Mogła wybrać jakąkolwiek inną osobę.

      – Widocznie nie mogła.

      Po raz pierwszy w głosie Halskiego zabrzmiała nuta irytacji. Dobrze, Chyłce zależało na tym, żeby przestał się pilnować.

      – Tak czy inaczej, musimy wycofać to powództwo – oznajmiła Joanna.

      Mirek lekko odsunął się od biurka.

      – Zwariowałaś?

      – Właściwie tak, jakiś czas temu, kiedy wybrałam sobie partnera na resztę życia. Było trochę jak z otwieraniem lodówki co godzinę. Wiesz, o czym mówię? Nikt nie sprawdza, czy aby nie pojawiło się w niej nic nowego, tylko czy nasze wymagania spadły już na tyle, żeby wybrać coś, co już w niej jest.

      Halski nie wyglądał, jakby miał docenić tę dygresję.

      – Występując z tym powództwem, robimy dokładnie to, czego chce strona przeciwna – dodała Joanna.

      – Albo tak ci się tylko wydaje.

      – Nie – odparła stanowczo. – Znam Żelaznego. Wiem dokładnie, jak działa.

      – Skąd? Od lat grałaś z nim w jednej drużynie, nigdy nie występowałaś przeciwko niemu, więc…

      – Od zawsze występowałam przeciwko niemu, wierz mi.

      Mirek kaszlnął nerwowo, zasłaniając usta dłonią.

      – Ale i tak nie możemy cofnąć wniosku – odparł. – Piechodzka od razu pójdzie do mediów.

      – Już by to zrobiła, gdyby miała taki zamiar.

      – Nie.

      – Tak – rzuciła Joanna, opierając się o biurko. – Jest związana zobowiązaniem, które podpisała i za które z pewnością dostała kasę. Nie może powiedzieć nic na temat tamtej imprezy, chyba że sami ją do tego bezsensownie zmusimy na posiedzeniu sądu.

      Halski pokręcił głową, a potem podniósł się i obszedł biurko, by znaleźć się tuż przed Chyłką.

      – Dalej nie rozumiesz – powiedział.

      – Niby czego?

      – Ona znajdzie jakiś sposób, żeby ta informacja wyciekła.

      – Może – syknęła Joanna, czując, że gromadzi się w niej coraz więcej emocji. – Ale tylko może. A jeśli pójdziemy do sądu, to na pewno tak się stanie.

      Halski rozłożył bezradnie ręce, patrząc na nią jak na dziecko, które nie potrafi logicznie rozumować.

      – Jedyne, co zrobi sąd, to udzieli nam zabezpieczenia – powiedział.

      – Nie możesz być tego pewien.

      – Mogę. Bo nie znam tej kobiety, nigdy jej nie widziałem i nigdy nie miałem z nią jakiejkolwiek styczności – wyrzucił z siebie na jednym oddechu. – A w konsekwencji jest absolutnie niemożliwe, by miała jakiekolwiek dowody na poparcie swoich kłamstw. Rozumiesz teraz, dlaczego musimy pójść tą drogą?

      Jedyną drogą, którą w tej chwili chciała obrać Chyłka, była ta prowadząca na zewnątrz budynku.

      – Dowody można spreparować – zauważyła. – A fakty poprzekręcać i przedstawić w świetle, które może okazać się dla ciebie niekorzystne.

      – Do ciebie należy, żeby tak się nie stało.

      Joanna lekko pochyliła głowę i spojrzała na niego spod byka.

      – Zrozum wreszcie, że oni coś mają – rzuciła. – Inaczej nie prowokowaliby nas do wystąpienia z pozwem.

      – Może nie prowokują, tylko ty tak to rozczytujesz.

      Dla Chyłki stało się jasne, że cokolwiek powie, nie będzie miało znaczenia. Halski już dawno postanowił, że zamierza z pomocą sądu uciszyć Aśkannę na dobre.

      Oznaczało to, że albo faktycznie jest niewinny, albo ma całkowitą pewność, że nie istnieją żadne dowody.

      – Nie mogę dać ci gwarancji, że sąd udzieli zabezpieczenia – powiedziała Joanna.

      – Wystarczy mi zapewnienie, że zrobisz, co w twojej mocy.

      – To też może okazać się…

      – Powtarzam: nie może być dowodów na coś, do czego nie doszło.

      Chyłka mogła wyobrazić sobie przynajmniej kilka scenariuszy, w których ta teza okazałaby się błędna.

      – Nigdy nawet nie byłem na żadnej imprezie Szajnera.

      – Ale może byłeś na innej. Może upiłeś się tak, że zasnąłeś na kanapie, a potem przysiadła się Piechodzka i ktoś zrobił zdjęcie, kiedy kładła głowę na twoim ramieniu – zauważyła Joanna, starając się pominąć inwektywy, które kołatały jej w głowie. – Nie trzeba wiele, żeby rzucić na ciebie cień podejrzenia.

      – Poradzisz sobie i z tym, i ze wszystkim innym.

      Chyłka machnęła ręką, mając serdecznie dosyć. Mruknęła coś na odchodnym, a potem w końcu wyszła na ulicę. Dwie pierwsze myśli, które ją uderzyły, były dość standardowe: papierosy i alkohol.

      Zasrane nałogi będą ciągnąć się za nią do końca życia i przypominać o sobie w każdej cięższej sytuacji. Może już czas, żeby kupić sobie butelkę porządnej tequili? Chyłka wiedziała, że prędzej czy później do tego wróci. Ale tym razem będzie trzymała rękę na pulsie, nie straci kontroli.

      Zordon powiedziałby, że to typowe urojenia alkoholika, ale wyciszyła jego głos i zamiast słuchać wyobrażonego Oryńskiego, postanowiła wybrać numer prawdziwego.

      Odebrał СКАЧАТЬ