Название: Szóste dziecko
Автор: J.D. Barker
Издательство: PDW
Жанр: Триллеры
isbn: 9788381435529
isbn:
Strużka krwi zaczęła mu się sączyć z ranki w kąciku ust, Clair już nie mogła tego znieść.
– Wreszcie widzę – powiedział jej nieznacznie mocniejszym głosem.
– Co pan widzi?
Próbował unieść głowę, żeby się do niej zbliżyć, ale ruch okazał się dla niego zbyt wyczerpujący. Opadł na poduszkę.
Clair nachyliła się więc nad nim, jak najbliżej, gotowa nawet zerwać z głowy maskę, jeśli to pozwoliłoby jej go usłyszeć.
Kiedy jednak Upchurch w końcu znów się odezwał – cztery słowa, które padły z jego konających ust, zabrzmiały jak szept ducha – Clair natychmiast pożałowała, że go usłyszała. Cofnęła się o krok z rozdziawionymi ustami.
– No nie, bez jaj.
Niemal zdzierając z siebie kombinezon ochronny, Clair wybiegła z sali Upchurcha, a Beyer i inni obecni patrzyli na nią w osłupieniu.
23
Kilka minut później Clair była już z powrotem w tymczasowym gabinecie z Klozem i ukrywała twarz w dłoniach. Siedziała na podłodze w kącie, opierając się o ścianę i kiwając powoli w przód i w tył.
Z początku Klozowski kręcił się nad nią i próbował jakoś pocieszyć, ale w końcu dał spokój, wrócił na swój fotel i schronił się w bezpiecznym blasku ekranu laptopa. Wyglądał równie nieswojo, jak ona się czuła.
To się nie mogło dziać naprawdę.
– On majaczy, Clair. Jego słowa nie mają żadnego znaczenia.
Clair nie przestawała się kiwać.
– Powiedział to. Jestem policjantką. Muszę to zgłosić. Będzie to w aktach. Chryste, jak gazety się o tym dowiedzą…
– Jesteś pewna, że się nie przesłyszałaś? Może coś źle zrozumiałaś.
– Nigdy w życiu nie słyszałam niczego tak wyraźnie.
– Mówiłaś, że byłaś w jakimś pancernym kombinezonie. Nie mogłaś przecież wyraźnie słyszeć.
Clair zaczęła się bujać jeszcze szybciej.
– Powiedział: „Sam Porter jest 4MK”. Jasno i wyraźnie. Nie przesłyszałam się. Lekarz stał zaraz obok, też na pewno słyszał. Boże, była jeszcze pielęgniarka. Prawdopodobnie to słyszała. Nie wiadomo kto jeszcze…
– Musisz spisać jego zeznania – powiedział Kloz cicho. – Zanim umrze.
Clair znieruchomiała.
– Nie zamierzam tam wracać.
– Musimy się dowiedzieć, co on wie.
– Kłamie – oznajmiła Clair butnie. – Zabójcą Czwartej Małpy jest Anson Bishop.
– A jeśli nie?
Łypnęła na niego wrogo.
– Po czyjej ty jesteś stronie?
Kloz podniósł ręce.
– Nie jestem po niczyjej stronie, ale jesteśmy tu sami, a kiedy to się wyda… bo dobrze wiesz, że się wyda… a my nie będziemy mieć zeznań, to jak to będzie wyglądało? Oskarżą nas o krycie Sama.
– Wiemy, że Upchurch zabił Ellę Reynolds i Lili Davies… Próbował zabić Larissę Biel i Kati Quigley. Prawdopodobnie też ich rodziców. Zabił tamtego chłopaka, Wesleya. Kto mu uwierzy?
Już mówiąc to, Clair wiedziała, że ludzie uwierzą.
– Nie bierzesz chyba pod uwagę możliwości, żeby tego nikomu nie zgłaszać, prawda? – spytał Kloz. – W tej chwili to nie wchodzi w grę. Prawda?
Clair spojrzała na niego bez słowa.
Klozowskiemu opadła szczęka.
– To dlaczego mnie o tym powiedziałaś?
– Może powinniśmy trochę potrzymać to w tajemnicy, póki się nie dowiemy, o co chodzi.
Kloz pokręcił głową.
– Dzwonię do Nasha.
– Próbowałam. Włącza się poczta.
– No to do Poole’a – zaproponował Kloz. – Powinniśmy powiedzieć to jemu.
– U niego to samo, poczta głosowa.
W tej chwili zaczął dzwonić telefon wiszący na ścianie, oboje zagapili się na mrugające światełko. Żadne z nich się nie poruszyło. Dopiero po czwartym dzwonku Klozowski wstał i odebrał.
Clair słuchała połowy rozmowy, patrzyła, jak Kloz kiwa głową, w końcu odłożył słuchawkę. Wiedziała, o co chodziło, zanim nawet się odezwał. Ale i tak powiedział:
– Upchurch nie żyje.
24
Tamtego wieczoru wrócił detektyw Welderman. Nie wszedł do środka. Siedział za kierownicą swojego samochodu zaparkowanego na naszym podjeździe, silnik warkotał, przez spuszczoną szybę mniej więcej co minutę wysuwał się papieros, kiedy Welderman strzepywał popiół. Czekał tak jakieś pięć minut, wreszcie Tegan i Kristina wyszły z domu i wsiadły na tylne siedzenie. Patrzyłem, jak odjeżdżają, tylne światła samochodu zrobiły się małe jak czerwone łebki od szpilki, aż w końcu całkiem zniknęły. Była dziewiąta z minutami.
– Wiesz, dokąd oni jeżdżą? – zapytałem.
Paul leżał na swoim łóżku i pracował nad Dziwnymi przypadkami Maybelle Markel. Poprzedniej nocy ukradł z pokoju Tegan jej sweter, podniósł go teraz do nosa i mocno wciągnął powietrze.
– Cicho. Próbuję się zainspirować.
– Wąchaniem swetra Tegan?
– Wąchanie jej majtek byłoby trochę obleśne.
Mógłbym się założyć, że Paul miał gdzieś schowany szeroki wybór odzieży Tegan, ale jeszcze nie znalazłem jego kryjówki.
– Prawie codziennie gdzieś je zabiera. Dokąd jeżdżą?
Paul odłożył sweter na bok i wrócił do rysowania.
– Powinieneś się raczej skupić na pozytywach: to nie ty siedzisz teraz w samochodzie СКАЧАТЬ