Nigdy nie wygrasz. Karolina Wójciak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie wygrasz - Karolina Wójciak страница 4

Название: Nigdy nie wygrasz

Автор: Karolina Wójciak

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381780377

isbn:

СКАЧАТЬ ona nie chciała wydawać pieniędzy, mając nas pod ręką. Czekaliśmy zatem, aż zakończą się wszystkie czynności, a ciało zostanie zabrane. Było dobrze po drugiej w nocy, gdy w końcu weszliśmy do środka. Rzecz jasna policja swoją pracą jeszcze dodała nam roboty, ale nie narzekaliśmy. Zorganizowaliśmy sobie rękawiczki, wiadra i szczotki. Szorowaliśmy podłogę i ścianę. Niestety tam, gdzie się oparł, nie wystarczyło zmyć powierzchni. Należało to zamalować, żeby pozbyć się śladów krwi.

      – Myślisz, że jutro otworzy? – zagadała do mnie Beata.

      Obie klęczałyśmy i czyściłyśmy zabarwione na czerwono fugi. Pokręciłam przecząco głową.

      – Mam trzy otwarte rachunki – rzuciła zza kasy Anka, a my spojrzałyśmy na siebie jednocześnie, zastygając w bezruchu.

      – Bo… – odezwała się pierwsza Beata, ale straciła pewność i wpatrzyła się w szefową, która z kolei świdrowała nas wzrokiem, oczekując na odpowiedź.

      – Bo… – ponagliła ją. – Mów, tumanie, o co chodzi, bo nawet się wysłowić nie potrafisz.

      – Trzy stoliki były zajęte, jak ten facet… jak zaatakował Majkę.

      – I gdzie są ci ludzie?

      Po raz kolejny wymieniłyśmy spojrzenia. Skupione na sobie i na tym, co się działo, zupełnie nie zwróciłyśmy uwagi na klientów. Musieli uciec w popłochu, zostawiając niedojedzone posiłki i przy okazji nieopłacone rachunki.

      – Nie ma ich – wyjaśniła Beata.

      – Rozlazłe jesteście. Wszystkie trzy. Podliczę to i każdej odliczę z pensji. Ciekawe, czy by mi ktoś o tym powiedział, gdybym sama nie zajrzała do kasy. Pewnie byście wycofały, co? Udałybyście, że nie było klientów. Tak pewnie robicie, przyznać się!

      – Nie, pani Aniu – zapewniła ją Beata.

      – Debilki – rzuciła pod nosem, klikając coś w kasie fiskalnej.

      – Wredna baba – szepnęła do mnie Beata, spuszczając jednocześnie głowę. – Szkoda, że to jej nie wynieśli nogami do przodu.

      Na szczęście Anka tego nie słyszała. Inaczej wybuchłaby od razu, a tak drukowała właśnie raport dzienny. Kątem oka widziałam, jak wyciągnęła spod lady kopertę, otworzyła kasę i wszystkie pieniądze przełożyła do koperty. Zostawiła tylko drobne i kilka banknotów na wydawanie.

      Wracając do siebie, marzyłam o tym, że kiedyś to ja będę szefową takiego miejsca. Zadbam, żeby pracownicy byli zadowoleni, dobrze opłaceni i by wszystko wyglądało tak, jak powinno.

      Choć świtało, w moim pokoju panowały ciemności. Zapaliłam światło i otworzyłam okno, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Od suszarek znajdujących się za ścianą moje lokum nagrzewało się niemiłosiernie. Kiedyś zostawiałam otwarte okno, ale że poziom okien mojego pokoju równał się z poziomem gruntu, do środka właziły mi dzikie koty i myszy. Raz nawet znalazłam szczura. Otworzyłam drzwi wiodące do hotelu i wypędziłam go. Nie wiem, czy go kiedykolwiek znaleziono, czy do tej pory grasuje gdzieś po korytarzach. Najważniejsze, że u mnie go nie ma, a reszta mnie nie interesuje.

      Zanim poszłam pod prysznic, obejrzałam w lusterku obrażenia na ciele. Na piersiach miałam czerwone plamy, które zapewne w najbliższym czasie zmienią się w siniaki. Skóra na policzku też była podrażniona. Dotknęłam go delikatnie dłonią, ale na szczęście nie bolało. Nie to, co piersi.

      Nikt nawet nie zapytał, czy potrzebuję pomocy lekarza, ani o to, jak się czuję. Tak jakby to, co mi zrobił ten mężczyzna, nie miało żadnego znaczenia. Może w porównaniu z trupem poturbowanie nie zaliczało się do poważnych obrażeń, ale mimo to było mi przykro, że nikogo nie interesował mój ból. Nigdy wcześniej nikt nie zaatakował mnie w miejscu pracy, więc to, co zrobił ten człowiek, należało do najbrutalniejszych doświadczeń w moim dorosłym życiu. Zdążyłam już zapomnieć o tym, co działo się w domu zastępczym, kiedy byłam dzieckiem. Wtedy wydawało mi się, że poprzez przemoc w stosunku do dzieci rodzice zastępczy pokazywali nam nasze miejsce w świecie. Łatwo jest pomiatać dzieciakami, bo te nie wiedzą, że mogą się sprzeciwić. Nigdy nie sądziłam, że doświadczę czegoś tak okropnego, będąc kobietą po trzydziestce. Wydawało mi się, że takie rzeczy już za mną. Teraz zaczęłam myśleć, że być może moje nastawienie sprawiło, że wyskoczył do mnie z rękami. Może dostrzegł we mnie tę słabość. To, że jestem łatwym celem, że można mnie uderzyć? Potrząsnęłam głową. Nie chciałam o tym myśleć. Nie teraz. Już dawno pogodziłam się z tamtymi wydarzeniami i wracanie do nich nie przynosiło nic dobrego. Wmawiałam sobie, że ten atak był przypadkowy i gdyby to Beata czy inna dziewczyna przyniosła mu posiłek, skończyłoby się tym samym.

      Zawinęłam się w szlafrok i wyszłam na zewnątrz. Praczka w pomieszczeniu obok prasowała prześcieradła. Pot pokrył jej czoło. Świeciło się niczym nasmarowane olejem. Skinęłam do niej głową, nie wiadomo nawet, w jakim celu, i poszłam pod prysznic. Dzieliła nas tylko cienka cerata, ale mnie to nie przeszkadzało. Zdążyłam się już przyzwyczaić do tej kobiety. Po cichu powtarzałam sobie, że ma gorszą pracę od mojej.

      Kilka godzin, jakie zostały z tej nocy, nie pozwoliły mi wypocząć. Po pierwsze bolały mnie piersi, więc za każdym razem gdy obracałam się na brzuch, budził mnie ból, a po drugie dzisiaj jak nigdy przeszkadzało mi warczenie maszyn. To chyba jednak emocje mnie trzymały i nie pozwalały zmrużyć oka.

      Gdy już w końcu odpłynęłam, obudziło mnie pukanie. Managerka hotelu wparowała do środka. Najpierw rzuciła pospiesznie, żebym otwierała tu częściej okno, bo w tym zaduchu nie ma czym oddychać, a potem dała mi trzydzieści minut na ogarnięcie się. Miałam spotkać się z nią w kuchni hotelowej. Potwierdziłam, że pojawię się o wyznaczonej porze. Mimo braku sił i ziewania usiadłam na krawędzi łóżka. Marzyłam o tym, by się na nowo położyć. Wiedziałam jednak lepiej, że za takie coś to już by mnie na pewno wywalili. Nie mogłam ich teraz drażnić, nie po tym, co zaszło wczoraj. Ubrałam się i poszłam do kuchni. Panował tam taki gwar, jakby gasili pożar. Wszystko przez to, że wydawali już śniadanie dla gości hotelowych i dorabiali kolejne porcje jedzenia.

      – Maja! – zawołał mnie ktoś gdzieś z głębi kuchni.

      Zaskoczyło mnie, że gdy zlokalizowałam głos, zobaczyłam twarz Anki. Nie wróżyło to niczego dobrego. Zwykle przyjeżdżała do pracy koło południa. Przygotowana i świeża jak prosto ze spa. Teraz miała na sobie wczorajsze ubrania, a jej twarz zdradzała zmęczenie. Pewnie w ogóle nie spała.

      Podeszłam do niej, a ona skinęła na mnie głową, pokazując mi, bym ruszyła za managerką. Zrobiłam, jak kazała. Szłyśmy gęsiego, a Anka zamykała ten pochód. Wyglądało to tak, jakby mnie eskortowały, ale nie pytałam o nic. Szłam w milczeniu korytarzem, aż stanęłyśmy pod drzwiami biura. Kiedyś już byłam w tym pokoju. Wyglądał jak cała reszta tych oferowanych klientom. Z tą różnicą, że nie stało tu żadne łóżko.

      – Posłuchaj – zwróciła się do mnie Anka od razu, gdy tylko zamknęła za nami drzwi. – Kucharz wyleciał. Dziewczyny z baru jeszcze stoją pod znakiem zapytania, bo nie wiadomo, kiedy otworzymy. Przemalują wnętrze w ramach pracy, a ty tutaj będziesz pomagać.

      – Dobrze – zgodziłam się natychmiast zadowolona, że jednak nie odprawi mnie z kwitkiem, że to, co mówiła wczoraj, СКАЧАТЬ