Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość. Jane Harvey-Berrick
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość - Jane Harvey-Berrick страница 8

Название: Niebezpieczna znajomość, niebezpieczna miłość

Автор: Jane Harvey-Berrick

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378897484

isbn:

СКАЧАТЬ się na nią i zamknąć buzinkę.

      Następnego wieczoru, po zjedzeniu wczesnej kolacji, Kirsty podkasała wyimaginowane rękawy i zabrała się do dzieła. Po dwóch godzinach, dwóch wyczerpujących godzinach, Lisanne ujrzała w lustrze nieznajomą postać.

      – Wyglądasz jak sto baniek, dziewczyno – powiedziała Kirsty pokrzepiająco.

      – Yyy… – wydusiła z siebie Lisanne, oceniając podkreślone kredką powieki, ciemnorubinowe usta i błyszczące włosy.

      – Podziękujesz mi później, gdy już będziesz opędzała się od całego klubu facetów – powiedziała Kirsty, puszczając oczko.

      Lisanne zamknęła oczy i pomodliła się, żeby do tego nie doszło. Tłumaczyła sobie, że nawet gdyby, to wyłącznie dlatego, że Kirsty ubrała ją w jedną ze swoich wielu świętokradczo krótkich spódniczek i sięgające kolan skórzane kozaki. Większość facetów zapewne nie zauważy nic więcej. No może jeszcze obcisłą bluzkę, ale już na pewno nie twarz.

      Poczuła na ramieniu delikatną dłoń współlokatorki.

      – Pójdzie ci świetnie. Wyglądasz gorąco, że ja pierdolę. Moja malutka diwa – rzekła z czułością, po czym pocałowała Lisanne w policzek.

      Przerwało im pukanie do drzwi.

      – To pewnie Shawna – rzuciła Kirsty i pobiegła otworzyć.

      Shawna przekroczyła próg pokoju, po czym stanęła jak wryta i totalnie zszokowana, wbiła wzrok w Lisanne.

      – Wygląda świetnie, nie zaprzeczysz. – Kirsty wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

      – No tak – wydukała Shawna. – Jak na studentkę muzyki.

      Kirsty przewróciła oczami.

      – Po prostu przyznaj, że jestem genialna, a ona wygląda bosko.

      – Skoro tak mówisz – skwitowała jej słowa Shawna, wzruszając ramionami i mierząc Lisanne piorunującym wzrokiem, a ta splotła ręce na piersiach i odwzajemniła się jej tym samym.

      Gra się rozpoczęła.

      Gdy dotarły na miejsce, okazało się, że kolejka do klubu sięga przecznicę dalej.

      – Na pewno nie zamierzam w niej stać – prychnęła Shawna, rzucając Lisanne zirytowane spojrzenie, jak gdyby to ona odpowiadała za ten stan rzeczy.

      – Idź i powiedz temu facetowi przy wejściu, kim jesteś – powiedziała niecierpliwie Kirsty.

      – Słucham? – odparła gwałtownie Lisanne.

      – Shawna ma rację – ponagliła ją współlokatorka. – Będziemy tu kwitły do rana.

      – Nie mogę! To znaczy oni nie…

      – Lisanne! – nie ustępowała Kirsty. – Po prostu to zrób! Rusz swój słodki tyłeczek i zażądaj, żeby nas wpuścili!

      – Albo pójdziemy gdzie indziej – dorzuciła z pogardliwym uśmieszkiem Shawna.

      Owładnięta przerażeniem i poczuciem nadciągającego upokorzenia Lisanne z walącym w piersi sercem podążyła ku wejściu do klubu.

      – Kolejka jest tam – rzucił od razu bramkarz.

      – Tak, wiem. – Lisanne odkaszlnęła. – Ale mógłbyś przekazać Royowi, że Lisanne… to znaczy, że LA przyszła.

      Bramkarz zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów.

      – Jesteś znajomą Roya? Okej, możesz wchodzić.

      Lisanne była tak wstrząśnięta, że ledwie ustała na nogach, ale Kirsty zasadziła jej kuksańca łokciem i wymownie mrugnęła.

      – A moje przyjaciółki?

      – Jasne, kochana. Wbijajcie.

      Kirsty przekroczyła drzwi klubu pewnym krokiem.

      – Wow! Ale zajebiście! – zawołała radośnie. – Nawet nie sprawdził nam dowodów.

      Lisanne była w kompletnym szoku, a Shawna milczała wkurzona.

      Lisanne musiała przyznać, że klub prezentował się znacznie lepiej po zmroku i gdy był wypełniony ludźmi. Przestał wyglądać niczym speluna jakiejś subkultury. Choć nie sprawiał już wrażenia przytulnej nory dla seryjnych morderców, to nadal emanował hipnotyzującą i pachnącą niebezpieczną atmosferą – w klimacie zresztą większości klienteli. Nigdy w życiu nie widziała tylu tatuaży – i to na samych tylko dziewczynach.

      Pomimo efektownej transformacji Lisanne nadal czuła się jak kujonka z pierwszego roku studiów, którą zresztą była. Jak ryba wyrzucona na brzeg.

      – Chodźcie po drinki – zawołała Kirsty, niepomna, że nie minęła nawet doba, odkąd wykurowała kaca po ostatniej imprezie.

      Gdy szły w stronę zatłoczonego baru, Lisanne dostrzegła Gościa z Kolczykiem. Wisiała na nim jakaś ruda dziewczyna, a on ocierał się o nią biodrami w sposób, który zapewne jest zakazany w pięćdziesięciu jeden stanach. Trudno było uznać to za taniec, przypominało raczej kopulowanie w rytm muzyki, no i w ubraniach. Ale bez dwóch zdań wyglądało seksownie. Lisanne zdziwiła się, że parkiet pod nimi jeszcze nie zapłonął.

      Ruda trzymała ręce w jego tylnich kieszeniach, ściskając bardzo przyjemnie wyglądający tyłeczek. Nie musisz być wybitnym rozmówcą, jeżeli spędzasz cały wieczór z językiem w cudzym gardle.

      Ten wiedźmowaty monolog wewnętrzny zirytował Lisanne. Ale wydało jej się po prostu niesprawiedliwe, że stoi tu odstrzelona, że wygląda seksowniej, niż w ogóle mogła sobie wyobrazić, a on nie ma nawet pojęcia o jej obecności.

      To dupek, pamiętasz? Chcesz zostać kolejnym trofeum, które zaliczy w łóżku?

      Poczuła się absurdalnie, pomaszerowała więc za Kirsty do baru, gdzie zamówiła wodę z lodem. Shawna rzuciła jej pogardliwe spojrzenie, po czym zaczęła skupiać na sobie całą uwagę Kirsty. Ta dzielnie starała się włączyć Lisanne do rozmowy, ale przez wrodzoną sukowatość Shawny, tłok w przegrzanym pomieszczeniu oraz głośność muzyki jej zabiegi spaliły na panewce.

      Lisanne stała sama, czując się żałośnie i nieszczęśliwie, gdy podszedł do niej Roy.

      – Patrzę, ale nie wierzę! Wow, spójrz na siebie, dziecinko! Kamień z serca, że nie ubrałaś się tak na przesłuchanie.

      – A dlaczego nie? – zapytała Lisanne zakłopotana i nieco urażona.

      – Bo nie miałbym pewności, czy zatrudniam cię, bo dobrze śpiewasz, czy… z innych względów.

      Gdy do Lisanne dotarło, co ma na myśli, jej policzki zalał rumieniec. Wydała z siebie tylko pełne zakłopotania mruknięcie i wbiła wzrok w podłogę.

      – Przychodź СКАЧАТЬ