Название: Narzeczona z Paryża
Автор: Jennie Lucas
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Остросюжетные любовные романы
Серия: Światowe życie
isbn: 978-83-276-5222-5
isbn:
Zabrzmiało to jak oczywistość, a jednak nie była to żadna odpowiedź. Zimny powiew, ostatnia pozostałość zimy, przesunął się po jej nagich ramionach i piersiach. Zadrżała. Ale nie z zimna.
Nieznajomy z ogrodu górował nad nią, jego ciemny garnitur doskonale leżał na szerokich ramionach i potężnym, muskularnym ciele. Jeszcze nikt nigdy jej tak nie pociągał. Czuła się rozedrgana w środku, przytłoczona samą jego bliskością. Był od niej wyższy, większy w każdym sensie. Czuła potęgę emanującą z jego ciała. Ale jeszcze bardziej niebezpieczne od ciała były jego oczy. Ciemne sadzawki odbijające drobinki światła – nęciły ją, pociągały jak czarne morze, podstępna i głęboka topiel.
Beth zmusiła się, by spojrzeć w bok.
– Cóż – powiedziała niepewnie. – Chyba powinnam wrócić do środka. I poczekać, aż król kiwnie na mnie palcem. – Westchnęła. – W końcu za to mi płacą.
– Płacą?
– Tak. Każda kobieta dostaje milion dolarów za samo pojawienie się tutaj. I dodatkowy milion za każdy kolejny dzień, jeśli zostanie poproszona o pozostanie. – Uśmiechnęła się.
– Sama możliwość pozostania królową Samarkary powinna wystarczyć – powiedział z irytacją. – Łapówka nie jest potrzebna.
– Tak, jasne – zadrwiła Beth. – Nie wiem, dlaczego wszystkie te wyjątkowe kobiety tu są, ale zgaduję, że pieniądze mogą w tym odgrywać pewną rolę. – Zmarszczyła brwi, myśląc o własnej siostrze. – W końcu nawet jeśli jest się znanym i naprawdę dobrym w swojej pracy, wciąż można potrzebować pieniędzy.
– A ty? – Opalizujące światło księżyca muskało jego ciemne brwi i wyraźnie zaznaczone kości policzkowe. – Też dlatego tu jesteś?
– Oczywiście – wyszeptała.
Nigdy mężczyźni tego rodzaju nie zwracali na nią uwagi. Zresztą nigdy wcześniej nie poznała mężczyzny tego rodzaju. Wyglądał jak żywcem wyjęty z bajki, z erotycznego snu. Gdy na nią patrzył, gdy się odzywał, jej serce przyspieszało. Był teraz o stopę od niej, a ona dostawała palpitacji. Z każdym szybkim oddechem jej pełne piersi napierały na nadmiernie obcisły gorset.
– Więc jesteś tu tylko dla pieniędzy – skwitował obojętnie.
– Badania nad nowotworami nie należą do najtańszych. – Głos zadrżał jej odrobinę.
– Wyobrażam sobie. – Przysunął się bliżej i spojrzał na nią. – Ale nigdy nie wyobrażałem sobie, że tym kobietom będzie trzeba płacić, żeby tu przybyły.
– Nie? – Beth zrobiła wydech. W takim razie nie mógł być blisko z szejkiem. Odczuła ulgę. Przynajmniej nie powie swojemu szefowi, jak ta idiotka, doktor Farraday, wyglądała w ogrodzie, emocjonując się nic nieznaczącą rozmową z nieznajomym.
– Kim jesteś dla króla? – zapytała z wahaniem. – Jakimś attaché? Czy może ochroniarzem?
– Naprawdę nie wiesz?
– Och, jesteś kimś w rodzaju kuzyna? Kimś sławnym? Przepraszam, tak jak mówiłam, byłam zajęta. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam w samolocie. A dzisiaj spacerowałam po Paryżu…
Paplała i miała tego świadomość. Mężczyzna uniósł ciemną brew. Spoglądał na nią, jakby była zagadką do rozwiązania. Beth zagadką? Można w niej było czytać jak w otwartej księdze! Tyle że tym razem nie mogło tak być. Kimkolwiek był ten mężczyzna, nie mogła pozwolić, by poznał jej sekret: że nie jest doktor Edith Farraday.
Aż do tej pory wszystko to wydawało się szansą, by pomóc chorym dzieciom i zobaczyć kawałek Paryża. Ale z jakiegoś powodu król płacił za to wszystko. I chciał poznać doktor Edith Farraday, a nie jakąś zwyczajną sprzedawczynię z Huston. I ku swojej zgrozie nagle zrozumiała, że istnieje prawna nazwa na to, czego dopuściła się razem z Edith: oszustwo.
Beth nerwowo podciągnęła w górę głupi dekolt czerwonej jedwabnej sukni. Istniało niebezpieczeństwo, że z niej spadnie. Nic dziwnego, że mężczyzna wciąż a to spoglądał na nią, a to gwałtownie odwracał wzrok. Czuła się zawstydzona, tania i nie na miejscu. Żałowała, że tu przyjechała. Żaden mężczyzna nigdy nie patrzył na nią tak długo.
– Powinnam już iść – wydusiła.
Ale on zapytał ochryple:
– Więc co o nich myślisz?
– O kim?
– O tych innych kobietach.
– Dlaczego pytasz?
– Ciekawi mnie opinia kogoś, kto, jak mówisz, nie ma szans u króla. Jeśli nie ty, to kto?
Zmrużyła oczy.
– Obiecujesz, że nie powiesz szejkowi?
– A co ci zależy?
– Nie chciałabym popsuć komuś szans.
Przyłożył dłoń do serca w zaskakująco staroświeckim geście.
– Obiecuję, że nikomu nie powtórzę.
– Najoczywistszym wyborem wydaje się gwiazda filmowa. Jest teraz najsłynniejszą pięknością na świecie – powiedziała z ociąganiem.
– Mówisz o Sii Lane?
– Tak. Faktycznie jest niewiarygodnie piękna i czarująca. Ale jest też po prostu wredna. Godzinami nękała obsługę odrzutowca tylko dlatego, że nie mieli takiej wody gazowanej, jaką chciała. A potem, gdy dotarliśmy do hotelu i portier niemal upuścił jej designerską walizkę, zagroziła, że zrujnuje jego rodzinę, jeśli znajdzie choćby ryskę. Jest taką osobą, która kopnęłaby psa. – Pochyliła głowę. – Chyba że ten pies mógłby jej jakoś dopomóc w karierze.
Prychnął.
– Mów dalej.
Poczucie winy kazało jej zamilknąć.
– Nie powinnam tego mówić. – Potrząsnęła głową. – Może po prostu miała zły dzień.
– Jeśli ona jest najgorszym wyborem, to kto jest najlepszym?
– Laila al-Abayyi. Wszyscy ją uwielbiają. Jest jak matka Teresa czy ktoś w tym guście. I pochodzi z Samarkary, więc zna język i kulturę…
– Kto jeszcze? – przerwał jej.
Zaskoczona jego ostrą reakcją, Beth zmarszczyła brwi.
– Bere Akinwande jest piękna i miła, i bystra. Byłaby fantastyczną królową. Inne dziewczyny też. Choć nie wiem, dlaczego którakolwiek z nich miałaby chcieć poślubić króla.
– Dlaczego?
– СКАЧАТЬ