Cyberpunk Odrodzenie. Andrzej Ziemiański
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cyberpunk Odrodzenie - Andrzej Ziemiański страница 14

Название: Cyberpunk Odrodzenie

Автор: Andrzej Ziemiański

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-287-1357-4

isbn:

СКАЧАТЬ zaraz! Więc każdy będzie mógł mi to wyłączyć?!

      – Nie.

      Zaczął zdejmować jej opatrunek z głowy.

      – Dlaczego?

      – Zaraz się dowiesz. Ale najpierw uruchomię warstwę wegetatywną. – Ruchem ręki powstrzymał ją od zadania kolejnego pytania. – Ten czip ma wiele warstw. Najniższa, która działa od samego początku, uchroniła cię przed śmiercią, przed zmianami w mózgu, przed degeneracją neurologiczną oraz innymi skutkami postrzału. Teraz włączę warstwę odpowiedzialną za wspomaganie. Mówiąc językiem technicznym, zyskasz funkcjonalności niedostępne dla zwykłych śmiertelników, choć, szczerze mówiąc, radziłbym, żebyś nie oczekiwała zbyt wiele…

      Bandaże na głowie pozostały. Na bok poszły tylko żelowe ochraniacze. Derek nawet jej nie dotknął, nie przystawił żadnych kabli, elektrod ani płytek indukcyjnych.

      – No i włączone.

      – Co włączone? Niczego nie czuję.

      – Widzę na podglądzie, że warstwa już reaguje.

      – Ale ja niczego… Nic się nie zmieniło!

      Uśmiechnął się.

      – Zaraz się okaże. Zamknij oczy. – Podniósł się z miejsca. – Nie oszukuj, nie podglądaj! Będę chodził po pokoju. Za kilka sekund, nie otwierając oczu, wyciągnij palec w moim kierunku. OK?

      – Skąd będę wiedziała, gdzie jesteś?

      – Zadaj sobie to pytanie. W głowie. Wystarczy, jeśli pomyślisz, ale konkretnie, jakbyś wypowiadała słowa. Tylko nie używaj ust.

      – Ale…

      – Cicho bądź! – przerwał jej bezceremonialnie. – Zaczynamy.

      Axel usiłowała grać uczciwie. Nie otwierała oczu, nie podglądała. Bez pośpiechu liczyła upływające sekundy. Nie słyszała kroków. Albo poruszał się jak duch, albo szpitalne wykładziny tłumiły wszystko.

      – Gdzie on jest? – zapytała siebie.

      Na wewnętrznej stronie jej powiek pojawił się napis: „Północny północny zachód”.

      – Co to, kurwa, znaczy?

      – Kierunek – pojawiła się odpowiedź.

      – A gdzie jest północ? – zapytała bezradnie.

      Przed jej oczami natychmiast pojawił się obraz busoli. Odczytywała kierunki z pewnym trudem, usiłując przypomnieć sobie obóz harcerski w szkole. Północ jest tutaj. I trzeba odłożyć jeszcze kawałek. N? NNW?

      Odruchowo wyciągnęła palec w tę stronę.

      – Dobrze! – wykrzyknął Derek. – Działa!

      Axel otworzyła oczy. Rzeczywiście, jej wyciągnięty palec wskazywał prosto na niego.

      – Nie uwierzysz… – szepnęła. – Przed oczami pojawił mi się kompas!

      Roześmiał się.

      – Oczywiście, że uwierzę. Przecież to sprzęt marynarki wojennej.

      – Co takiego?!

      Podszedł i poklepał ją uspokajająco po ramieniu. Widząc, że to chyba nie wystarczy, znowu usiadł obok niej.

      – Głupio byłoby powiedzieć, że brali, co mieli, ale w gruncie rzeczy tak właśnie było. Facet, który wezwał do ciebie pomoc, naprawdę stanął na głowie.

      – Amundsen?

      – Scott. Były gliniarz.

      Wzruszyła ramionami. Bardzo chciała sprawiać wrażenie twardej, bardzo chciała nie okazać żadnych uczuć, ale stąpała po cienkim lodzie. Mówiąc wprost, była obsrana ze strachu.

      – Wiem, że to lepsze niż wąchać kwiatki od spodu, ale… – Głos uwiązł jej w gardle.

      Położył jej dłoń na ramieniu.

      – Uwierz mi, to kawał dobrej, starej technologii.

      Poderwała się raptownie.

      – Jak to starej?!

      – Eee… To tylko taka przenośnia…

      – Nieprawda! – Była doświadczoną oszustką, więc bez trudu potrafiła wyczuć fałsz. – Jak starej? Kiedy to coś wyprodukowano?

      Derek opuścił oczy.

      – No…

      – Kiedy, do kurwy nędzy?

      – Siedemnaście lat temu.

      Zamknęła oczy, usiadła z rozmachem i opadła na poduszkę. Siedemnaście lat temu! Siedemnaście lat…

      Miała wtedy dziesięć lat. Była fajnym dzieckiem, ale z tamtych czasów pozostały jej jedynie mgliste wspomnienia. Z czasów, kiedy powstała technologia, którą teraz miała w głowie.

      – Nie bój się – pocieszył ją technik. – Wojskowe technologie projektuje się z ogromnym zapasem. Teraz już nie robi się tak fajnych rzeczy. Nigdzie ich nie ma.

      – Chyba że w muzeum? – warknęła.

      Roześmiał się, po czym objął ją i delikatnie podniósł do pozycji siedzącej.

      – Uruchomię ostatnią warstwę procesora – powiedział. – Wtedy się przekonasz, jakie to fajne.

      Oddychała ciężko.

      – On ma jakieś imię? Tak jak domowy asystent?

      – Kit13A.

      Potrząsnęła głową.

      – Kit to imię czy określenie takie jak zestaw, ekwipunek albo przybornik?

      – Nie wiem – przyznał szczerze. – Wtedy jeszcze nie pracowałem w branży.

      No pewnie, że nie. Musieliby tu przysłać jego ojca. Nagle spłynęło na nią olśnienie:

      – Słuchaj, skoro zdjąłeś mi te opatrunkowe żele…

      – Bandaż został.

      – Jasne. Ale możesz już ocenić, ile włosów mi zgolili do operacji. Uda mi się ukryć blizny pod fryzurą?

      Nawet nie zerknął, tylko powiedział:

      – Wiesz, jakie fantastyczne peruki teraz produkują? Nie do odróżnienia od prawdziwych włosów!

СКАЧАТЬ