Cyberpunk Odrodzenie. Andrzej Ziemiański
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Cyberpunk Odrodzenie - Andrzej Ziemiański страница 13

Название: Cyberpunk Odrodzenie

Автор: Andrzej Ziemiański

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-287-1357-4

isbn:

СКАЧАТЬ taszczyć go na grzbiecie nie wiadomo jak długo – dokończył. – Ja ci na pewno nie pomogę.

      – Wiem. Kapitan mnie uprzedziła, że masz jakieś problemy… – Landon nie za bardzo wiedział, jak wybrnąć. – To znaczy, że z twoim zdrowiem coś nie do końca jest…

      – Spokojnie.

      Teraz, kiedy Scott znowu miał dostęp do legalnych lekarstw, czuł się zdecydowanie lepiej. Medykamenty produkowane w fabryce chemicznej były dobrze oczyszczone i nie wywoływały wyniszczających porannych wymiotów, które nie chciały się skończyć. Zostały tylko mdłości, zawroty głowy, stany depresyjne, dezorientacja… Pełen luz, da się żyć! Może nie brzmiało to najciekawiej, ale i tak było o niebo lepiej niż jeszcze jakiś czas temu.

      – Mnie na pewno nie będziesz musiał dźwigać – dodał.

      – A jak w takim razie z moim strzelaniem? – Chłopak słusznie zrozumiał, że może mieć problem z szybkim opanowaniem technik walenia po mordzie, więc zdecydował się zawierzyć swoje życie broni palnej. – Pokażesz, co i jak?

      Scott niezobowiązująco skinął głową. Nie chciał jeszcze bardziej frustrować partnera ani pozbawiać go zapału.

      – Mamy trochę czasu. Dziewczyna, którą będziemy śledzić, musi wyzdrowieć.

      – Czyli ile?

      – Biorąc pod uwagę możliwości współczesnej medycyny… Trochę.

      – Czyli pokażesz mi parę sztuczek?

      – Spróbuję. Najpierw jednak znajdź w więzieniach chociażby jednego członka gangu, którego tatuaż widzieliśmy. Przynajmniej jednego.

      Landon uśmiechnął się triumfująco i wyświetlił zdjęcie jakiegoś oprycha.

      – Przewidziałem to. Już go znalazłem i przygotowałem do przesłuchania.

      Scott z uznaniem pokiwał głową.

      – Nieźle! – Z trudem powstrzymał uśmiech. – Widzę, że szare komórki działają. To dobrze. Masz więc cień szansy, żeby przetrwać wyprawę do piekła…

      Do pokoju, w którym umieszczono Axel, wszedł jakiś mężczyzna. Pierwszy, który nie miał na sobie lekarskiego fartucha.

      Dziewczyna siedziała na brzegu łóżka i obmacywała głowę owiniętą bandażami. Nie, bynajmniej nie szukała dziury w potylicy. Zależało jej na tym, żeby się zorientować, ile włosów wygolono jej przed operacją. Bardzo ją zeszpecili? Trochę? Kompletnie? Niezależnie od tego, jak przedstawiała się prawda, chciałaby poznać ją jak najprędzej, ale chwilowo było to niemożliwe. Sfrustrowana zmierzyła mężczyznę niechętnym spojrzeniem.

      – Sprzątasz tu?

      Pokręcił głową.

      – Czyli jesteś z administracji – domyśliła się błyskawicznie. – Moje ubezpieczenie nie pokrywa kosztu implantu, więc wyjmiecie mi go z głowy albo do końca życia będę musiała stać na zmywaku w kuchni?

      Ponownie wykonał przeczący ruch głową.

      – Mam na imię Derek. Jestem technikiem i przyszedłem go uruchomić.

      W pierwszej chwili nie zrozumiała.

      – Kogo uruchomić?

      – Implant, który umieścili ci w głowie.

      – Więc jest nieaktywny?

      Mężczyzna się roześmiał. Był młody, miał jakieś trzydzieści lat, zawadiacki wyraz twarzy i sylwetkę boksera. Cholera wie, może oni specjalnie wybierają osiłków? Może przy aktywacji implantu pacjenci zaczynają tracić kontrolę nad sobą, awanturują się, chcą wyskoczyć z okna albo coś w tym guście?

      – Jest, ale tylko częściowo – wyjaśnił. – Spełnia wszystkie funkcje biologiczne. Działa w tle, że tak powiem.

      – Czyli jak?

      Machnął ręką na znak, że nie zamierza wdawać się w szczegóły techniczne.

      – Uwierz mi, gdyby nie on, to po postrzale w głowę na pewno nie byłabyś w stanie siedzieć ani rozmawiać. Bez niego byłabyś jak roślina, a twoimi funkcjami życiowymi zajmowałyby się urządzenia, które ledwie zmieściłyby się w tym pokoju.

      – Aha – mruknęła bez przekonania. – W takim razie co właściwie przyszedłeś uruchomić?

      – Sztuczną inteligencję.

      – On to ma?

      Uśmiechnął się.

      – Teraz to raczej ty to masz.

      – Czyli co konkretnie się stanie?

      Wzruszył ramionami.

      – Właściwie nic. Będziesz mogła sobie z tym czipem pogadać, i tyle.

      – Jak z domowym asystentem?

      – No nie! – żachnął się. – Nie porównuj gadżetu za kilkaset dolarów z urządzeniem wartym parę milionów!

      Potrząsnęła głową.

      – Zaraz, zaraz… Parę milionów? Kto wywalił na mnie tyle kasy?

      – Mnie nie pytaj. To chyba jakiś program społeczny. Ten były gliniarz, który cię uratował, załatwił ci jakiś program pomocy dla ofiar.

      – Jaki program?

      – Mnie nie pytaj – powtórzył.

      Jej umysł wciąż był w dużej części zajęty kwestią ilości włosów na głowie, które pozostały jej po operacji, ale jego pozostała część była gotowa do analizy faktów. Rzeczywiście czytała o programach pomocy dla ofiar. Zajmowała się tym jakaś policyjna przybudówka – organizacja mająca za zadanie ocieplać mocno nadszarpnięty wizerunek stróżów prawa. Nie mogła sobie jednak przypomnieć, żeby przy tej okazji pojawiły się jakiekolwiek wzmianki o implantach. Z drugiej strony, czasy się zmieniały, a kilka milionów, przy obecnej inflacji, wcale nie stanowiło tak niewyobrażalnej kwoty, jak mogło się wydawać w pierwszej chwili. Niepokojące było raczej to, że w ramach oszczędności, zwanych dla niepoznaki „optymalizacją wydatków”, mogli umieścić jej w głowie jakiś szajs wycofany z oficjalnej dystrybucji. Ona jednak ciągle żyła, a to po trafieniu w głowę wcale nie musiało być takie oczywiste. Czyli cokolwiek zrobili, zrobili przynajmniej w miarę dobrze. Mimo to wciąż coś jej tu nie pasowało i miała mocne podejrzenia, że to „coś” ma związek z osobą byłego policjanta.

      – W mojej głowie jest wtyczka?

      Derek, zajęty rozkładaniem swojego skromnego warsztatu, uśmiechnął się pobłażliwie.

      – Nie ma żadnej wtyczki.

      – Więc СКАЧАТЬ