Krzyżacy, tom drugi. Генрик Сенкевич
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy, tom drugi - Генрик Сенкевич страница 23

Название: Krzyżacy, tom drugi

Автор: Генрик Сенкевич

Издательство: Public Domain

Жанр: Повести

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ pogładził tylko dziewczynę po głowie, a następnie odprowadził ją wraz z Czechem na dziedziniec. Ale Czech wywiódł konia ze stajni, dosiadł go i pojechał za panienką.

      Maćko zaś wróciwszy, westchnął i kiwając głową, począł mruczeć:

      – Głupi ten Zbyszko to ci jest!… Aże pachnie po onej dziewce w izbie!

      I rozżalił się stary w sobie. Pomyślał, że gdyby tak Zbyszko zaraz po powrocie był ją brał, to może by już do tego czasu była radość i uciecha! Zaś teraz co? Byle go wspomnieć, to wnet jej łza z oka kapnie, a chłopisko światami chodzi319 i będzie tam gdzieś o tyny320 malborskie łbem bił, póki go nie rozbije, a w chałupie pusto, jeno zbroiska ze ścian się szczerzą. Nijaki pożytek z gospodarki, na nic zabiegliwość, na nic Spychów i Bogdaniec, skoro nie będzie ich komu zostawić.

      Tu gniew począł burzyć w duszy Maćka.

      – Poczekaj, powsinogo321 – rzekł głośno – nie pojadę ja za tobą, a ty rób, co chcesz!

      Lecz w tej samej chwili zdjęła go jak na złość okrutna tęsknota za Zbyszkiem. „Ba, nie pojadę – pomyślał – a w domu to zaś usiedzę? Nie usiedzę! Skaranie boskie! Bo żeby tego juchy322 choć raz w życiu nie obaczyć – nijak nie może być! – Znowu tam jednego psubrata rozszczepił – i łup pobrał… Inny posiwieje, nim pas zyszcze323, a jego już tam książę opasał… I słusznie, bo siła324 jest chwackich325 pachołków między szlachtą, ale takiego drugiego chyba nie ma”.

      I rozczuliwszy się całkiem, począł naprzód spoglądać po zbrojach, po mieczach i po toporach, które czerniały w dymie, jakby rozważając, co z sobą brać, a co zostawić, po czym wyszedł z izby, raz dlatego, że nie mógł w niej wytrzymać, a po wtóre, by kazać wysmarować wozy i dać koniom podwójny obrok.

      Na podwórcu, na którym się już mroczyło, przypomniał sobie Jagienkę, która tu przed chwilą na koń siadała, i nagle zatroskał się znowu.

      – Jechać, to jechać – rzekł sobie – ale kto tu będzie dziewczyny przed Cztanem i Wilkiem bronił! Bogdaj326 w nich piorun trzasł!…

      Jagienka zaś jechała tymczasem wraz z małym Jaśkiem drogą leśną ku Zgorzelicom, a Czech wlókł się w milczeniu za nimi, z sercem przepełnionym miłością i żalem… Widział przedtem łzy dziewczyny, patrzał teraz na jej ciemną postać, zaledwie widną327 w mroku leśnym, i odgadywał jej smutek i ból. Zdawało mu się też, że lada chwila wyciągną się po nią z pomroki i gęstwiny drapieżne ręce Wilka lub Cztana – i na tę myśl porywała go dzika żądza bitki. Żądza ta stawała się chwilami tak nieprzeparta, że brała go ochota chwycić za topór lub miecz i razić328 bodaj sosny przy drodze. Czuł, że gdyby się dobrze zmachał, to by mu ulżyło. Rad by był wreszcie choć konia cwałem puścić, ale oni tam w przedzie jechali właśnie wolno, noga za nogą, nic prawie nie rozmawiając, gdyż i mały Jaśko, choć zwykle mowny329, widząc po kilku próbach, że siostra nie chce rozmawiać, pogrążył się także w milczeniu.

      Lecz gdy już byli blisko Zgorzelic, żal w sercu Czecha przeważył nad gniewem na Cztana i Wilka. „Nie pożałowałbym ci ja i krwi – mówił sobie – byle cię pocieszyć, ale cóż, nieszczęsny, uczynię? Co ci powiem? Powiem chyba, że on ci się pokłonić kazał, i dajże Boże, aby ci to za pociechę starczyło”. Tak pomyślawszy, przysunął konia do konia Jagienki:

      – Panienko miłościwa…

      – To jedziesz z nami? – zapytała dziewczyna, ocknąwszy się jak ze snu. – A co powiesz?

      – Bom zapomniał, co mi pan kazał wam powiedzieć. Na odjezdnym w Spychowie zawołał mnie i powiedział tak: „Podejmij pod nogi panienkę ze Zgorzelic, bo czy w złej, czy w dobrej doli nigdy jej nie zabaczę330, a za to, powiada, co dla stryjca i dla mnie uczyniła, niech jej Bóg zapłaci i w zdrowiu ją zachowa”.

      – Bóg zapłać i jemu za dobre słowo – odrzekła Jagienka.

      Po czym dodała takim jakimś dziwnym głosem, że w Czechu stopniało serce do reszty.

      – I tobie, Hlawo.

      Rozmowa urwała się na czas, lecz giermek rad był z siebie i z tego, co panience powiedział, w duszy bowiem mówił sobie: „Przynajmniej tego nie pomyśli, że ją niewdzięcznością nakarmiono”. Zaczął też zaraz wyszukiwać w swej poczciwej głowie, co by jej jeszcze znów takiego powiedzieć, i po chwili znów począł:

      – Panienko…

      – Co?

      – To… niby… chciałem rzec, jakom i staremu panu z Bogdańca mówił, że tamta już przepadła na wieki i że on jej nigdy nie odnajdzie, choćby mu sam mistrz pomagał.

      – To żona jego – odrzekła Jagienka.

      A Czech jął kręcić głową:

      – Taka ona i żona…

      Jagienka nie odpowiedziała już na to nic, lecz w domu po wieczerzy, gdy Jaśko i młodsi bracia spać poszli, kazała przynieść dzban miodu i zwróciwszy się do Czecha, spytała:

      – A może wolałbyś spać, bom chciała krzynę331 ugwarzyć332.

      Czech, choć był zdrożon, gotów był gwarzyć choćby do rana, więc poczęli rozmawiać, a raczej on opowiadał znów szczegółowo wszystkie przygody Zbyszka, Juranda, Danusi i swoje.

      Rozdział dziewiąty

      Maćko gotował333 się do drogi, a Jagienka nie pokazywała się w Bogdańcu przez dwa dni, spędziła je bowiem na naradach z Czechem. Spotkał ją stary rycerz dopiero dnia trzeciego, w niedzielę, w drodze do kościoła. Jechała do Krześni z bratem Jaśkiem i ze znacznym pocztem zbrojnych pachołków, albowiem nie była pewna, czy Cztan i Wilk leżą jeszcze i czy nie uczynią na nią jakowejś napaści.

      – Chciałam i tak wstąpić po mszy do Bogdańca – rzekła powitawszy Maćka – bo pilną mam do was sprawę, ale możemy i zaraz o niej gadać.

      To rzekłszy, wysunęła się na przodek orszaku, nie chcąc widocznie, by pachołkowie słyszeli rozmowę, a gdy Maćko znalazł się przy niej, zapytała:

      – To już pewno jedziecie?

      – Da Bóg, jutro, nie później.

      – I do Malborga?

      – Do Malborga albo i nie. Gdzie wypadnie.

      – To СКАЧАТЬ



<p>319</p>

światami chodzić (daw.) – daleko podróżować. [przypis edytorski]

<p>320</p>

tyny (daw.) – ogrodzenie, tu: mur. [przypis edytorski]

<p>321</p>

powsinoga (daw.) – włóczęga. [przypis edytorski]

<p>322</p>

jucha (daw.) – krew, tu jako przekleństwo. [przypis edytorski]

<p>323</p>

zyszczeć (daw.) – zyskać. [przypis edytorski]

<p>324</p>

siła (daw.) – wielu. [przypis edytorski]

<p>325</p>

chwacki (daw.) – śmiały, dzielny. [przypis edytorski]

<p>326</p>

bogdaj – oby (od: Boże, daj). [przypis edytorski]

<p>327</p>

widny (daw.) – tu: widoczny. [przypis edytorski]

<p>328</p>

razić (daw.) – uderzać. [przypis edytorski]

<p>329</p>

mowny (daw.) – gadatliwy. [przypis edytorski]

<p>330</p>

zabaczyć (daw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]

<p>331</p>

krzynę (daw.) – trochę. [przypis edytorski]

<p>332</p>

ugwarzyć (daw.) – porozmawiać. [przypis edytorski]

<p>333</p>

gotować się (daw.) – przygotowywać się. [przypis edytorski]