DZIEŃ ROZRACHUNKU. John Grisham
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу DZIEŃ ROZRACHUNKU - John Grisham страница 27

Название: DZIEŃ ROZRACHUNKU

Автор: John Grisham

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Крутой детектив

Серия:

isbn: 978-83-8215-073-5

isbn:

СКАЧАТЬ Mówiłem już, że tego nie chcę.

      – A ja cię dobrze słyszałem, Pete, ale tu nie chodzi o to, czego chcesz lub nie chcesz. Chodzi o to, co możemy zrobić. Niepoczytalność to jedyny argument, który nam pozostał. Koniec kropka. Jeśli go nie wykorzystamy, pozostanie nam wyłącznie siedzieć na sali rozpraw i patrzeć, jak prokurator roznosi cię na strzępy. Tego właśnie chcesz?

      Pete wzruszył ramionami, jakby mało go to obchodziło.

      – Róbcie, co musicie, ale ja nie będę udawał psychicznie chorego – oświadczył.

      – Znaleźliśmy w Memphis psychiatrę, który chce cię zbadać i będzie zeznawał na procesie na twoją korzyść – wtrącił Russell. – Jest dobrze znany i bardzo skuteczny w takich sytuacjach.

      – Cóż, musi być nieźle szurnięty, skoro chce mnie uznać za wariata – stwierdził z uśmiechem Pete, jakby powiedział coś dowcipnego.

      Żaden z adwokatów się nie uśmiechnął. John upił łyk kawy, a Russell zapalił kolejnego papierosa. W powietrzu prócz gęstego dymu papierosów czuć było rosnące napięcie. Prawnicy dawali z siebie wszystko, ale klient najwyraźniej nie doceniał, jak bardzo się starają, i nie rozumiał, w jak trudnej znalazł się sytuacji.

      John ponownie odchrząknął i zmienił pozycję w fotelu.

      – A zatem, podsumowując, Pete: nie mamy żadnej linii obrony, żadnego motywu, żadnego wyjaśnienia tego, co się stało, i najmniejszej szansy, by przenieść proces w mniej wrogie środowisko. I to ci w ogóle nie przeszkadza?

      Pete wzruszył ramionami i nie odezwał się.

      John zaczął masować czoło, jakby rozbolała go głowa. Przez dłuższą chwilę panowało milczenie.

      – Jest jeszcze jedna rzecz, Pete, o której powinieneś wiedzieć – odezwał się w końcu Russell. – Poszperaliśmy trochę w przeszłości Dextera Bella i znaleźliśmy coś interesującego. Osiem lat temu, kiedy był pastorem w małym miasteczku w Luizjanie, mieli tam z nim jakieś problemy. W kościele pracowała sekretarka, dwudziestoletnia, świeżo po ślubie, i podobno doszło do czegoś między nim a tą dziewczyną. Było dużo plotek i mało potwierdzonych faktów, ale Bella wkrótce potem wysłano gdzie indziej. A sekretarka i jej mąż przenieśli się do Teksasu.

      – Oczywiście nie drążyliśmy głębiej – dodał John. – I być może nie uda się stwierdzić nic pewnego. Wygląda na to, że sprawę dość skutecznie zamieciono pod dywan.

      – Czy to może wypłynąć podczas procesu? – zapytał Pete.

      – Nie bez dodatkowych dowodów. Chcesz, żebyśmy się tym zajęli?

      – Nie, nie w moim imieniu. Nie może być o tym mowy na moim procesie.

      – Mogę wiedzieć dlaczego? – John zmarszczył czoło. – Nie pozwalasz nam w żaden sposób sobie pomóc, Pete.

      Russell przewrócił oczami i miał chyba ochotę wyjść z gabinetu.

      – Powiedziałem „nie” – oznajmił Pete. – I więcej do tego nie wracajmy.

      Dowody na to, że Dexter Bell oglądał się za kobietami, prawdopodobnie odrzucono by w sądzie, ale zapewne pomogłyby wyjaśnić motyw zbrodni. Jeśli pastor rzeczywiście był kobieciarzem i jeśli zwrócił na siebie uwagę Lizy Banning, kiedy opłakiwała zaginionego męża, to wielka tajemnica zostałaby rozwiązana. W tym momencie nie ulegało jednak wątpliwości, że Banningowi nie zależy na jej ujawnieniu. Chciał zabrać swój sekret do grobu.

      – No cóż, Pete, to będzie chyba bardzo krótki proces – podsumował John Wilbanks. – Nie powołaliśmy żadnych świadków, nie mamy żadnej linii obrony i żadnych argumentów, które moglibyśmy przedstawić przysięgłym. Wszystko zakończy się w ciągu kilku dni.

      – Jeśli nie szybciej – mruknął Russell.

      – Trudno – odparł Pete.

      Rozdział 11

      Trzy dni przed Bożym Narodzeniem Joel wsiadł do pociągu na Union Station w centrum Nashville. W wagonie restauracyjnym czekała na niego jego urocza elegancka siostra. Stella, tylko osiemnaście miesięcy młodsza od brata, miała teraz dziewiętnaście lat, ale w ostatnim semestrze zmieniła się z dorastającej nastolatki w piękną młodą kobietę. Stwierdził, że trochę urosła, i nie mógł nie zauważyć, że jej kształty przyjemnie się zaokrągliły. Wydawała się starsza, pełniejsza i mądrzejsza, a kiedy zapaliła papierosa, miał wrażenie, że widzi jakąś popularną aktorkę filmową.

      – Kiedy zaczęłaś palić? – zapytał.

      Pociąg wyjeżdżał już z miasta, kierując się na południe. Na stole przed nimi stały filiżanki z kawą. Kelnerzy zbierali zamówienia na lunch.

      – Paliłam ukradkiem od szesnastego roku życia. Tak samo jak ty – odparła. – W college’u większość dziewcząt przestaje się z tym kryć po dwudziestce, choć wciąż jest to niemiło widziane. Miałam nawet zamiar rzucić palenie, kiedy nagle ojciec dostał amoku. Teraz palę więcej niż kiedykolwiek, żeby uspokoić nerwy.

      – Powinnaś z tym skończyć.

      – A ty?

      – Też muszę rzucić. Cudownie cię widzieć, siostrzyczko. Nie zaczynajmy naszej krótkiej przejażdżki od rozmowy o ojcu.

      – Krótkiej? Jestem w podróży od sześciu godzin. Wyjechałam z Roanoke o piątej rano.

      Zamówili lunch i mrożoną herbatę i przez godzinę rozmawiali o studiach: o kursach, na które uczęszczali, o ulubionych profesorach, o koleżankach i kolegach, a także o tym, jak trudno udawać, że wszystko jest w porządku, gdy ma się oboje rodziców pod kluczem. Kiedy zorientowali się, że przeszli na sprawy rodzinne, natychmiast zmienili temat i zaczęli mówić o planach na nadchodzący rok. Joela przyjęto już na wydział prawa na Uniwersytecie Vanderbilta, ale chciał zmienić otoczenie. Przyjęto go również na Ole Miss, lecz ten uniwersytet dzieliła tylko godzina drogi od Clanton i biorąc pod uwagę okoliczności, znajdował się zdecydowanie zbyt blisko domu.

      Stella była w połowie drugiego roku studiów i chciała iść dalej. Podobało jej się w Hollins, ale marzyła o anonimowości wielkiego miasta. Tutaj wszyscy ją znali, a teraz wiedzieli o jej ojcu. Chciała, by w jej życiu pojawili się obcy ludzie, ktoś, kto jej nie znał i kogo nie obchodziło, skąd pochodzi. Na odcinku miłosnym niewiele się działo. Podczas ferii Dnia Dziękczynienia poznała w Waszyngtonie pewnego chłopaka i poszła z nim dwa razy na tańce i raz do kina. Studiował w Georgetown, miał miłą rodzinę, wydawał się grzeczny i dobrze wychowany i pisał do niej listy, ale chyba między nimi nie zaiskrzyło. Poczeka z miesiąc albo dwa i złamie mu serce. U Joela wyglądało to jeszcze mniej ciekawie. Kilka randek, ale żadna warta wzmianki. Stwierdził, że nie jest dobrą partią, skoro ma w perspektywie trzy kolejne lata studiów na wydziale prawa. Zawsze zarzekał się, że pozostanie kawalerem do trzydziestych urodzin.

      Jakkolwiek się starali, nie mogli nie poruszyć oczywistych СКАЧАТЬ