Czternaście dni Honoraty. Elżbieta Wojnarowska
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czternaście dni Honoraty - Elżbieta Wojnarowska страница 4

Название: Czternaście dni Honoraty

Автор: Elżbieta Wojnarowska

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-66503-39-7

isbn:

СКАЧАТЬ była mentalnie starsza od matki, czego Honorata nie lubiła, bardzo nie lubiła.

      – Zrobić ci kanapki na drogę? – zapytała Franka i nie zrobiła ani jednego kroku w stronę kuchni.

      Jakby bała się, że jeżeli wyjdzie stąd choćby na chwilę, matka zniknie, i kiedy ona wróci tu z tymi kanapkami, nie zastanie nikogo, tylko pusty pokój.

      – Nie trzeba. Zjem coś po drodze. – Głos Honoraty zadrżał, czego nie dało się ukryć. Zadrżał gniewnym niepokojem.

      Ona z kolei chyba bała się, że Franka siłą woli zatrzyma ją w miejscu. Że wzrok córki i własne wyrzuty sumienia nie pozwolą jej zrobić kroku. Dlatego nie patrzyła na Frankę. Klepnęła ją za to w ramię, choć drużynowe nie cierpią, gdy harcerki klepią je po ramieniu.

      Franka odsunęła się. Nigdy nie pozwalała sobie przy matce na chwile słabości. Wolała robić wrażenie silnej i twardej, takiej, na której matka może się oprzeć.

      Na to Honorata czekała. Ujęła walizkę za rączkę i ruszyła w stronę wyjścia, wymijając całkiem zręcznie córkę.

      – Posprzątasz? – Wskazała ręką za siebie na bałagan, który zostawiła w pokoju. – I podlejesz kwiatki?

      Bo Honorata miała w domu dwa kaktusy. Na które wymieniła swojego psa. Z kaktusami nie trzeba było wychodzić wieczorami. I można było spokojnie oglądać kryminalne seriale.

      – Wporzo – Franka przytaknęła natychmiast, machinalnie. – Kwiatki też. – Znów poczuła się potrzebna. – Czym właściwie zamierzasz jechać? – zapytała nagle podejrzliwie.

      – Autem. Oczywiście. – Honorata od tego dnia zaczęła uwielbiać mówić prawdę. – Jak to też? – nie zrozumiała.

      – No, nie. – Franka zaprotestowała gwałtownie, niczego nie wyjaśniając i nie odpowiadając na pytanie Honoraty. – To czym ja pojadę do szkoły?

      – Jeździsz moim autem? – zdumiała się Honorata. – Skąd masz kluczyki? I prawo jazdy?

      – Prawko zrobiłam. Kluczyki dorobiłam. – Franka wzruszyła ramionami z politowaniem nad naiwnością matki.

      – Czemu ja nic o tym nie wiem? – jęknęła Honorata.

      – A co, miało tak stać? A akumulator by ci tak długo wytrzymał od nieużywania? A jakby ktoś ci autko zajebał? O pardon, zarąbał? Chyba lepiej, że się nim zajęłam. Do tego tyjesz. Nigdzie się nie ruszasz. I pijesz. A po pijaku się nie jeździ. A tak w ogóle to chuchnij! – Franka okazała bezwzględność. I nieugiętość. Jak zwykle.

      Honorata na szczęście wczoraj przedwcześnie zasnęła, więc ulubiona szklaneczka pozostała prawie nietknięta. Jednak fakt faktem, Honorata nigdy nie upijała się w trupa. Z całą pewnością nie była alkoholiczką. Była tylko i wyłącznie amatorką degustacji. Co z tego, że jednej marki wina? Degustator to nie alkoholik. Pije dla przyjemności. Nie z przymusu. A Honorata lubiła wino. I degustację wina. Co trudno było jednak córce wytłumaczyć. Córka jej picie tłumaczyła sobie jednoznacznie. Bo dla niektórych ludzi picie znaczy zalewanie się, aż po zalanie słynnego robaka. Honorata jednak nie dopuściła do wyhodowania w sobie żadnego robaka. Więc nie musiała niczego w sobie zalewać.

      – Pochodzisz do szkoły na piechotę – poradziła France. – Będziesz miała trochę ruchu za darmo i zaoszczędzisz na aerobiku. – A alkomatów się nie boję. Ostatecznie pracuję w policji. Swój swego nie ruszy.

      – A wypadek? Jak spowodujesz? To co wtedy zrobisz? – spytała jeszcze Franka ponuro, wiedząc już, że matka nie ustąpi.

      – Wtedy będzie się martwił twój tata. – Honorata postanowiła pójść na całość, czując, że wygrywa. Naprawdę pojedzie sobie, gdzie chce! – Gdzie zaparkowałaś?

      – Pod domem – jęknęła Franka. – Nie poznaję cię.

      – Tyle wiemy o innych, ile nam o sobie powiedzą. – Honorata wypuściła z siebie kolejną sentencję. Tym sposobem zadowolona opuściła oniemiałą Frankę i swoje jak dotąd bezpieczne mieszkanko. Franka podążyła za nią…

      Dzięki temu, że córka zajęła się autkiem, było ono na chodzie, co Honorata stwierdziła z wyraźnym zadowoleniem. Ruszając, pomachała France, którą kątem oka widziała w lusterku, stojącą w bramie kamienicy osłupiałą.

      Czerwony peugeocik co prawda był na chodzie, ale wyglądał leciwie. Franka raczej o niego nie dbała, a może sam już marzył o bliskim zezłomowaniu. I spokojnej emeryturze. Na pewno zaś nie o tak szalonej, wielogodzinnej podróży, która go teraz czekała… W jego wieku? Żeby tylko nie zaprotestował…

      Honorata prowadziła bardzo nerwowo z powodu nieustającego przypominania sobie, jak się prowadzi auto. Narażało ją to na niewybredne gesty ze strony innych, wymijających ją kierowców. Gesty niekoniecznie miłe, z uniesionym środkowym palcem włącznie. Honorata jednak z chwili na chwilę wpadała w coraz większy trans i jazda powoli zaczynała sprawiać jej przyjemność.

      Honorata lubiła lubić. Lubienie sprawiało jej największą przyjemność. Tyle że niewiele rzeczy dawało się lubić. I niewielu ludzi. A już polityków w szczególności. Honorata oczekiwała od polityków klasy, takiej, jaką miał onegdaj Zbigniew Brzeziński, doradca ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zawsze wzdychała na to wspomnienie. Polskich polityków nie lubiła, oj nie lubiła, za ich butę, arogancję, napastliwość. Za przyzwolenie na różne przyzwolenia, których bardzo, ale to bardzo nie lubiła.

      „Wszystko tu można ukraść” – mawiała przy każdej okazji, mrugając znacząco oczami, co nie zawsze spotykało się z aprobatą słuchających. Szczególnie tych, którzy popierali aktualnie będących przy władzy. Właśnie w ten sposób Honorata nabawiła się melancholii.

      „Życie jest jak skarbonka – mówiła więc do siebie w melancholijnym napadzie – puste lub pełne, zależy czy się wrzuca do niego, czy nie, i co się wrzuca”. I popijała swoje tyrady szklaneczką wina, gapiąc się w telewizor. Nigdy nie była pewna, co sama aktualnie ma w tej swojej skarbonce, oprócz Franki i ukończonych, a tak!, studiów.

      Bo Honorata jest magistrem antropologii. Pracuje w laboratorium. Jako ekspert kryminalistyki. Bada, stwierdza i podpisuje. A sąd bierze to pod uwagę. Przy wydawaniu wyroków, rzecz jasna.

      Dlatego Honorata lubi siebie. Bo jest ważna. I dlatego nie pije, a jedynie degustuje. Bo nie przebywa stale w czarnej rozpaczy, a jedynie od czasu do czasu w stanie melancholii.

      Dlatego jedzie już całkiem spokojnie, mimo tego że Franka zainstalowała GPS-a bez jej wiedzy i zgody, na którym i tak się Honorata nie zna, i do tego radio, a w schowku wala się mnóstwo nie wiadomo czyich płyt CD.

      Najważniejsze, że w bagażniku jest walizka Honoraty.

      Dlatego to wciąż jej auto, a nie córki.

      Honorata nie na próżno ucieka nad morze. СКАЧАТЬ