Czarny świt. Paulina Hendel
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Czarny świt - Paulina Hendel страница 22

Название: Czarny świt

Автор: Paulina Hendel

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Книги для детей: прочее

Серия:

isbn: 978-83-6651-797-4

isbn:

СКАЧАТЬ Poczeka pani! – Uparty łepek dogonił ją. – Powie mi pani, co się stało z panem Waldemarem?

      Mogła kazać mu się od niej odczepić albo iść dalej pić, czy co on tam robił, ale w jego spojrzeniu dostrzegła prawdziwą troskę i… strach? Wyglądał tak żałośnie, że nie miała serca go przepędzić. Z reguły nie zapraszała obcych do domu i może teraz też powinna dwa razy się zastanowić, co robić…

      – Masz ochotę na ciepłą herbatę? – zapytała trochę wbrew sobie.

      Pokiwał głową i poszedł za nią do kuchni. A jak mnie zadźga, to moje ciało znajdą w tym domu dopiero po tygodniu – pomyślała, wstawiając czajnik na gaz.

      – W prawej szafce na górze – podpowiedział, kiedy zaczęła szukać herbaty. – Pan Bronisław robił ostatnio porządki.

      – Co to w ogóle za facet? – zapytała.

      – Przyjaciel.

      – A ty?

      – Łapa jestem.

      Jakby to mi wiele mówiło – pomyślała z przekąsem.

      – To co z panem Waldemarem?

      – Wyprowadził się.

      – Ale tak nagle? I nic mi nie powiedział?

      – Najwyraźniej nie miał na to czasu. Ten dom należy do mnie i zamierzam go sprzedać.

      Oczy Łapy zrobiły się wielkie. Chyba trudno mu było zaakceptować ten fakt.

      – Z tego, co zrozumiałam, to wyjechał do jakiegoś… Wiatrołomu – dodała.

      – Tak pomyślałem. – Pokiwał głową ze smutkiem. – Tam na pewno bardziej go potrzebują.

      Jakby był jakimś zbawcą! – zakpiła w myślach.

      – Powiedz mi, skąd go znasz – poprosiła, stawiając na stole dwa parujące kubki.

      – Wszyscy znają pana Waldemara.

      Ale nie każdy mówi o nim z takim namaszczeniem.

      Czy to możliwe, że jej mąż był teraz zupełnie innym człowiekiem niż kilka lat temu? Raczej nie, przecież powitał ją dziś rano na rauszu i jak zwykle wszczął awanturę.

      – On mi pomógł wiele razy – wyjaśnił w końcu Łapa. – Nawet wtedy, kiedy Krycha został zabity. Pan Waldemar wyjaśnił mi wszystko. I radził mi, jak się bronić przed… przed nimi – ostatnie dwa słowa wymówił szeptem.

      – Przed kim? – zapytała marszcząc brwi.

      – Nooo, przed nimi – powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało. – I dał mi zioła.

      – Waldemar pali zioło? – zdziwiła się.

      – Nie, dał mi rutę, błoto i te inne. – Tym razem to on wyglądał na zaskoczonego, że nie wiedziała, o co chodziło.

      – A po co ci były te zioła?

      – Pani nie wie?

      Pokręciła głową.

      – To ja nic nie mogę powiedzieć. Dziękuję za herbatę.

      Odstawił nadal parujący kubek i wstał.

      – Jakby ktoś panią zaczepiał w Czarnej Wodzie, niech pani mówi, że jest żoną pana Waldemara, to dadzą pani spokój – rzucił na odchodnym.

      Anna odchyliła się na krześle i zaczęła skubać palcami usta. Nie dziwiło jej, że Waldemar leczył i zszywał lokalnych pijaczków, ale żeby od razu darzyć go takim szacunkiem?

      ¢

      Stał przed nią, tak pewny swego, tak potężny, mający ludzi za nic. Czarna mgła opływała jej łydki, wspinała się po udach i zwieszała ze strzały nałożonej na cięciwę. Nie będzie pertraktowała, nie będzie z nim rozmawiała, po prostu go zabije.

      Wycelowała, czuła wszystkie mięśnie napięte do granic możliwości, cięciwę wbijającą się w palce, ciepłe drewno łuku w lewej dłoni. Nija zaś wciąż stał bez ruchu i się w nią wpatrywał, choć nie miał oczu.

      Za plecami usłyszała odgłosy walki. To któryś z demonów musiał rzucić się na Feliksa.

      Czy to jest prawdziwa postać Niji? Czy strzał w serce tego człowieka bez twarzy unicestwi go na dobre? Nie była pewna.

      – To ja przebiłam twoje serce w Nawii! – krzyknęła, żeby go sprowokować.

      Choć nawet nie drgnął, instynktownie wyczuła zmianę atmosfery.

      Głupia dziewucha! Dziś zginiesz!

      Nie usłyszała żadnego dźwięku, ale miała wrażenie, jakby te słowa trafiły prosto do jej mózgu, pomijając uszy.

      W tej samej chwili usłyszała głuche łupnięcie i przekleństwa płynące z ust Feliksa. Podejrzewała, że został powalony na ziemię. Jednak ona nie mogła się odwrócić, żeby sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku, żeby nie stracić Niji z oczu nawet na sekundę. Nie pozwoli się rozproszyć.

      Wypuściła powietrze z płuc i ogarnął ją spokój, widziała grot strzały wycelowany prosto w serce bestii. Nic innego się nie liczyło, niczego innego nie słyszała ani nie widziała. Wszystko wokół zamilkło. Nadeszła chwila rozstrzygnięcia.

      I nagle usłyszała warkot silnika samochodu, pisk opon, oślepiły ją światła. Wypuściła strzałę, ale było już za późno. Poczuła uderzenie, a świat wywrócił się do góry nogami.

8758.jpg

      – Nie!!! – wrzasnął Feliks.

      Był zbyt daleko, żeby cokolwiek zrobić. Widział samochód uderzający w Magdę, strzałę, która przeleciała przez swój cel, znikającego władcę zaświatów, Magdę przetaczającą się po masce i dachu auta…

      Zanim jej ciało uderzyło w ziemię, sierpem poderżnął gardło wieszczego, z którym walczył, i zerwał się do biegu. Czarna mgła rozwiała się, a samochód zatrzymał się na betonowej latarni. Feliks był prawie pewien, że słyszał w głowie czyjś śmiech.

      – Nie, nie, nie! – Przypadł do dziewczyny. Miała takie kruche ciało w tym wcieleniu. – Madzia! Słyszysz mnie?!

      Nie mógł znów jej stracić! Nie mógł zawieść kolejny raz.

      – Trafiłam? – wypłynęło z jej ust.

      Podniósł głowę, czarna mgła zniknęła już zupełnie.

      – Chyba nie…

      – СКАЧАТЬ