Название: Czarny świt
Автор: Paulina Hendel
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Книги для детей: прочее
isbn: 978-83-6651-797-4
isbn:
Przerwała, kiedy zobaczyła krew lejącą się z przedramienia dziewczyny. Jej głowa zwieszała się na klatkę piersiową, a z ust płynął bełkot.
– Co jej się stało?
– Potrzebujemy pana Waldemara – upierał się łepek, powtarzając to jak mantrę.
– Nie ma go! Wyjechał!
– Ale… – W jego oczach pojawił się strach.
– Ta dziewczyna nie potrzebuje pijanego felczera, ale pogotowia! – wybuchła Anna. Jedna sprawa to przeganiać pijaczków, a zupełnie inna wyrzucić z domu ranną. Sięgnęła po telefon i wybrała numer.
– Ale… nie… – zająknął się łepek. – Oni…
Rozejrzał się rozpaczliwie po pokoju, jakby oczekiwał, że Waldemar ukrywa się w jakimś zakamarku.
– Co jej się stało? – zapytała twardo Anna.
Chłopak zamrugał, widać było w jego spojrzeniu, że trybiki w mózgu zaczęły się obracać.
– Nie wiem – powiedział. – To siostra kolegi, znalazłem ją w parku i tu przyprowadziłem, bo było najbliżej.
Anna wzruszyła ramionami. Porachunki patologii to nie jej sprawa. Usłyszała trzask w słuchawce.
– Dobry wieczór – odezwała się. – Potrzebuję karetki na adres…
¢
Najbliższa latarnia zamrugała, zatrzeszczała, a potem zgasła. Magda i Feliks wymienili spojrzenia.
– Myślisz, że to on? – zapytała dziewczyna.
– Ponoć ty się lepiej teraz znasz. A poza tym ta lampa szwankuje już od lat.
Magda pokręciła głową.
– To on – szepnęła.
Po ulicy snuł się strzęp czarnej mgły. Trudno było go dostrzec, ale dla kogoś, kto nie raz spotykał cienistych i dotarł do samego serca pustkowi, stanowił pewny znak.
Dwoje żniwiarzy poderwało się z betonowych stopni i wyszło na chodnik.
Byli tylko oni, uśpione miasto i władca zaświatów. Magda podejrzewała, że wujek właśnie myśli o tym samym co ona – nie dali rady Niji, gdy było ich czworo żniwiarzy i jeden człowiek, jak mają sobie poradzić teraz?
– Cieszę się, że jesteśmy tu razem – powiedziała cicho. – Jeżeli ktoś ma chronić moje plecy, to tylko ty.
Nic nie odpowiedział, tylko skinął głową, ale wiedziała, że jej słowa wiele dla niego znaczyły. Szkoda tylko, że wolałabyś mieć przy sobie Pierwszego – niespodziewanie pojawiła się w jej głowie taka myśl. Taa, zdrajcę, któremu nie można zaufać… – odpowiedziała samej sobie.
Im dalej szli, tym gęstsza stawała się czarna mgła. Wiła się wokół kostek, oplatała pnie drzew, wpływała na samochody, smakowała kamienice.
Wystarczy jedna strzała. Jedna strzała prosto w serce… – powtarzała w myślach Magda, jednak miała wrażenie, że tym razem wcale nie pójdzie tak łatwo.
Wtem dym między budynkami się zakotłował. Żniwiarze natychmiast odwrócili się w jego stronę, gdy wyłonił się z niego wieszczy. Stąpał powoli i ostrożnie, jakby dopiero co znalazł się w świecie żywych. Uniósł nozdrza, węsząc w powietrzu.
– Zajmiesz się nim? – rzuciła półgębkiem Magda. Nie chciała tracić cennych strzał na zwykłego demona.
Feliks bez słowa skinął głową, odczepił od paska sierp i wykonał krok w stronę nawiego. Nagle wieszczy odwrócił się i niespiesznie odszedł. Dwójka żniwiarzy zdębiała. Przecież demony zawsze atakowały, gdy tylko wyczuły człowieka.
– Idziemy za nim – zadecydowała dziewczyna.
Jej wuj skinął głową.
Bezgłośnie przemierzali miasto. Strzępy mgły zwieszały się z latarni i Magda zaczęła się zastanawiać, czy Nija potrafi przez nie ich obserwować. W Nawii tego nie robił, gdyż cała jego uwaga była skierowana na świat żywych, lecz tutaj… Myśl ta była bardzo niepokojąca, bo co innego mógł jeszcze zobaczyć lub usłyszeć? Może właśnie dzięki temu zawsze wyprzedzał ich o kilka kroków? A może był wszechwidzący i wszechwiedzący? Po jej ciele przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
– Poczekaj – szepnęła. – Nie podoba mi się to.
Feliks przestąpił z nogi na nogę.
– To co proponujesz?
Złapała jedną strzałę za brzechwę i na próbę dźgnęła grotem kłębiącą się tuż obok mgłę. Pod naporem ostrza czarne drobinki rozpierzchły się we wszystkie strony. Podniosła spojrzenie na wujka.
– On nas chyba śledzi – powiedziała.
Kamienna twarz Feliksa nie zdradzała żadnych uczuć. Mimo wszystko dziewczyna wiedziała, że i jemu się to nie spodobało.
– Jakieś pomysły? – zapytała.
– Zawsze możemy zignorować tego wieszczego… – zawiesił głos. – Ale oboje dobrze wiemy, że tego nie zrobimy – dokończył, kiedy się skrzywiła.
Ruszyli dalej, zupełnie nie wiedząc, czego powinni się spodziewać. Wkrótce poczuli smród zgniłego mięsa, a chwilę później usłyszeli klekot. Demony powoli ich okrążały.
– Po lewej – rzuciła półgębkiem Magda, kątem oka widząc przemykający między kamienicami cień.
– Po prawej też…
Spojrzała we wskazanym kierunku, gdzie czaił się wieszczy.
– One nas zaganiają – szepnęła z grozą.
Nawi zataczali wokół nich olbrzymie koła, ale żaden jeszcze nie zaatakował.
– Sprawdźmy. – Feliks oddalił się o kilka kroków, kiedy na drodze stanął mu upiór.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, aż w końcu żniwiarz cofnął się, a demon stracił nim zainteresowanie.
Magda poczuła, że serce podjeżdża jej do gardła. Znaleźli się dokładnie tam, gdzie chciał Nija. Nie można było inaczej wytłumaczyć podejrzanego zachowania stworów. Co powinni robić? Zacząć je po kolei zabijać? Czekać na władcę zaświatów?
Zanim podjęli jakąkolwiek decyzję, przed nimi pojawiła się czarna postać, zaledwie odrobinę wyższa od człowieka. Bez twarzy, z koroną na głowie i w powiewającym płaszczu utkanym z dymu. Pomimo niewielkich jak na Niję rozmiarów biła od СКАЧАТЬ