Название: Była sobie rzeka
Автор: Diane Setterfield
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 978-83-8125-992-7
isbn:
O nich właśnie myślała, idąc szybkim krokiem przez zimną noc w stronę spichrza. Każdego roku rzeka zbierała żniwo co najmniej kilku ofiar. Wystarczał jeden kieliszek za dużo, jeden pochopny krok, chwila nieuwagi. Pierwszym topielcem, z jakim Rita miała do czynienia, był dwunastoletni chłopiec, zaledwie rok młodszy od niej. Pośliznął się, śpiewając i wygłupiając się na wrotach śluzy. Następny był uczestnik letnich libacji, który źle wymierzył krok, schodząc z łodzi. Wpadając do wody, uderzył się w skroń, a jego towarzysze byli zbyt pijani, aby mu przyjść z pomocą. Pewien student, aby się popisać, w piękny jesienny dzień skoczył z mostu Wolvercote i zaskoczył go silny nurt głębokiej wody. Rzeka jest rzeką, bez względu na porę roku. Były młode kobiety, takie jak jej matka, biedne duszyczki, porzucone przez kochanków i rodziny, nie potrafiły stawić czoła przyszłości, więc rzuciły się do rzeki, aby położyć kres hańbie i nędzy. I były niemowlęta, maleńkie, niechciane zalążki życia, utopione, nim dostały szansę zakosztować świata. Wszystko to widziała.
Obróciła klucz w zamku drzwi długiej spiżarni. W środku było chyba jeszcze zimniej niż na dworze. Strumień chłodnego powietrza szkicował mapę kanałów i załamań w nozdrzach, a potem wyżej, pod sklepieniem czoła Rity. Niósł ze sobą woń ziemi, kamieni oraz silny i przenikliwy zapach rzeki. W jej umyśle zapaliło się ostrzegawcze światło.
Słaby blask lampy nie docierał do ciemnych zakamarków kamiennego pomieszczenia, lecz oświetlił dziecięce zwłoki mieniące się niebieskawym połyskiem. Było to nader osobliwe zjawisko, spowodowane wyjątkową bladością skóry, lecz osoba z bogatą wyobraźnią mogłaby pomyśleć, że to światło biło od malutkich kończyn.
Rita sama się zdziwiła, że tak ją ten widok zaalarmował. Podeszła bliżej. Dziewczynka miała mniej więcej cztery latka, białą skórę i najprostszą sukienczynę, która odsłaniała nagie ramionka i kostki; mokry materiał marszczył się wokół drobnego ciałka.
Niemal bezwiednie Rita rozpoczęła rutynowe szpitalno-klasztorne badanie. Sprawdziła oddech, przyłożyła palce do szyi, szukając tętna. Odwinęła powiekę, aby obejrzeć źrenicę. Przez cały czas słyszała w głowie echo modlitwy, która w klasztorze towarzyszyłaby badaniu chórem cichych kobiecych głosów: Ojcze nasz, któryś jest w niebie… Słyszała ją, lecz jej usta się nie poruszały.
Brak oddechu. Brak tętna. Rozszerzone źrenice.
Mimo to nie słabła w niej ta niezwykła czujność. Stała nad martwym dziecięcym ciałem i zastanawiała się, co takiego wywołało u niej ten stan podenerwowania. Może nic poza zimnym powietrzem.
Człowiek, który widział dużo zwłok, może w nich czytać jak w księdze. Jeśli się wie, czego szukać, można znaleźć odpowiedzi na pytania: jak, kiedy i dlaczego? Zaczęła uważne i szczegółowe oględziny, aż całkiem zapomniała o zimnie. Mrużąc oczy w migoczącym świetle lampy, zlustrowała każdy skrawek skóry. Uniosła nogi i ramiona, wczuwała się w płynny ruch stawów. Zajrzała do uszu, nosa i ust. Obejrzała każdy palec u rączek i nóżek. Kiedy skończyła, cofnęła się i zmarszczyła brwi.
Coś się tu nie zgadzało.
Przekrzywiła głowę i zafrapowana przebiegła w myślach wszystko, co wiedziała o topielcach. Wiedziała, że ciało utopionego człowieka marszczy się, puchnie i nabrzmiewa. Że skóra, włosy i paznokcie się obluzowują. Żadnego z tych objawów nie znalazła u dziewczynki, lecz to znaczyło tylko tyle, że nie przebywała długo w wodzie. Do tego dochodziła wydzielina. Utonięcie pozostawia pianę w kącikach ust i nozdrzy, a brakowało jej na zwłokach, które leżały przed Ritą. Ale i to mogło mieć swoje wyjaśnienie. Widać dziecko zmarło, zanim wpadło do rzeki. Jak dotąd wszystko się zgadzało. Niepokoiła ją cała reszta. Jeśli mała nie utonęła, to jak zmarła? Czaszka była nietknięta, kończyny również. Żadnych sińców na szyi, żadnych złamanych kości. Żadnych objawów uszkodzenia narządów wewnętrznych. Rita wiedziała, jak daleko potrafi się posunąć ludzka niegodziwość; sprawdziła genitalia i stwierdziła, że dziewczynka nie padła ofiarą bestialskiego nadużycia.
Czy to możliwe, żeby zmarła z przyczyn naturalnych? Lecz nie widać było żadnych symptomów choroby. Przeciwnie, sądząc z jej wagi, wyglądu skóry i włosów, mogła służyć za ideał zdrowego dziecka.
Wszystko to wystarczyłoby, aby zaintrygować Ritę, lecz było coś jeszcze. Nawet gdyby założyć, że dziewczynka zmarła z przyczyn naturalnych i z powodów trudnych do odgadnięcia została wrzucona do rzeki, to na ciele powinny się pojawić obrażenia powstałe po śmierci – otarcia od piasku, zadrapania, rozcięcia od większych i mniejszych kamyków. Woda potrafi złamać kończynę dorosłego mężczyzny, uderzenie w filar mostu roztrzaska czaszkę. Tymczasem na ciele dziewczynki nie widać było najmniejszej skazy – żadnego zadrapania, obtarcia czy uderzenia. Nic, tylko perfekcyjna, nietknięta skóra. „Jak lalka”, powiedział Jonathan, opisując, jak wpadła mu w ramiona. Teraz Rita rozumiała, czemu tak pomyślał. Obmacała stópki, przebiegła opuszkami wokół dużych palców. Były wprost idealne, można by pomyśleć, że dziecko nigdy nie dotknęło stopą ziemi. Nawet paznokietki miała delikatne i perłowe jak nowo narodzone dziecię. Już fakt, że śmierć nie pozostawiła na jej ciele najmniejszego śladu, budził uzasadnione zdziwienie, lecz to samo można by rzec o życiu dziewczynki, a to, jak wskazywało doświadczenie Rity, było doprawdy niezwykłe.
Zwłoki zawsze opowiadają jakąś historię życia i śmierci, tymczasem martwe ciało tego dziecka przedstawiało prawdziwą niezapisaną kartę.
Rita sięgnęła po lampę wiszącą na haczyku i przysunęła ją do twarzy dziewczynki. Zobaczyła dziecięcą buzię tak samo pozbawioną wyrazu jak cała reszta. Nie sposób było odgadnąć, czy za życia te niedokończone, jakby naszkicowane rysy nosiły znamiona urody, płochliwej nieśmiałości czy przebiegłej figlarności. Jeśli na tej twarzy malowały się kiedyś ciekawość, spokój lub niecierpliwość, to czas nie zdołał odcisnąć na niej ich trwałego piętna.
Bardzo niedawno temu – dwie godziny lub niewiele więcej – ciało i dusza tej małej dziewczynki były ze sobą ściśle i bezpiecznie połączone. Na tę myśl, mimo swego doświadczenia i wiedzy, Rita dała się porwać burzy emocji. Nie po raz pierwszy od czasu porzucenia wiary zapragnęła poczuć obecność Boga. Boga, który za czasów jej dzieciństwa wszystko widział, wszystko wiedział i wszystko rozumiał. Jakże proste było życie, kiedy w swojej nieświadomości i naiwności pokładała wiarę w Ojcu, który cieszył się doskonałym rozumieniem wszystkich rzeczy. Zniosłaby bez trudu swoją niewiedzę, gdyby mogła mieć pewność, że Bóg wie. Teraz jednak…
Ujęła rączkę dziewczynki – idealne, maleńkie paluszki z pięcioma nieskazitelnymi paznokietkami – ułożyła ją sobie na otwartej dłoni i nakryła drugą.
To wszystko nie tak! Tak nie powinno się dziać!
Wtedy się stało.
Cud
Zanim Margot wrzuciła ubrania rannego mężczyzny do wiadra z czystą wodą, Jonathan przeszukał jego kieszenie. Oto co znalazł:
Jedna sakiewka, spęczniała od wody, z sumą pieniędzy, która mogła pokryć wszystkie wydatki i starczyłoby jeszcze na piwo albo cydr, kiedy właściciel poczuje się lepiej.
Jedna СКАЧАТЬ