Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 19

Название: Hipoteza zła

Автор: Donato Carrisi

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Mila Vasquez

isbn: 978-83-8125-989-7

isbn:

СКАЧАТЬ Borisa należało zachować absolutne milczenie na temat Rogera Valina, ale jednocześnie sprawdzić, czy istnieje ktoś, kto mógłby go rozpoznać i pomóc przynajmniej częściowo wyjaśnić tajemnicę siedemnastu lat spędzonych przez niego w nicości. Jednak Gurevich był nieugięty. Twierdził, że rozpowszechnienie jakichkolwiek wiadomości nagrodziłoby masowego mordercę, popychając go do powtórzenia czynu. I w końcu szara eminencja wydziału postawił na swoim.

      – Wykonałaś doskonałą robotę – powiedział zaprzyjaźniony z nią inspektor. – Ale my mamy tu w tej chwili inne priorytety.

      Po rzezi Roger Valin całkowicie zmylił tropy. Nie mieli nic. A właśnie zaczynała się kolejna noc. Do czyjego domu wedrze się tym razem? Na kim wyładuje swoje urazy?

      – Problem polega na tym, że pobudka, która popchnęła mordercę do wykończenia rodziny Belmanów jest rzeczywista, ale zarazem zbyt przypadkowa. Nie wydaje ci się, że zamordowanie najbliższych osób szefa firmy farmaceutycznej wytwarzającej zbyt kosztowny lek ratujący życie nie wskazuje na istnienie jakiegoś planu? Do kogo ten Valin dobierze się teraz? Do prezesa stowarzyszenia mężów, którzy porzucają chore żony z dziećmi na karku?

      Mila rozumiała sfrustrowanie Borisa.

      – Przepraszam cię – powiedział po chwili. – To był trudny dzień. W każdym razie zrobiłaś kawał dobrej roboty. Być może mógłbym poddać dom pani Walcott obserwacji, zakładając, że ten człowiek znowu się tam pokaże.

      Mila obejrzała się, żeby popatrzeć na domek staruszki po drugiej stronie ulicy.

      – Nie sądzę, żeby do tego doszło. Valin zostawił ten zegarek nam jako swego rodzaju znak.

      – Czy mamy pewność, że to nie starsza pani nakręciła go i nastawiła? Ten trop jest raczej słaby i nie wiem, w jakim stopniu mógłby być użyteczny w wytropieniu Valina.

      Boris nie mylił się we wszystkim, ale Mila przypuszczała, że mogą tu istnieć jakieś inne uwarunkowania. Jednakże w tym momencie trudno było analizować sytuację, ponieważ istniało konkretne zagrożenie, że morderca uderzy znowu.

      – Dobrze, zajmiemy się tym jutro – powiedziała i pożegnała się z przyjacielem, a potem uruchomiła silnik, zamierzając wrócić do domu.

      * * *

      O tej wieczornej godzinie jedyne miejsce, w jakim udało się jej zaparkować, znajdowało się trzy przecznice od domu. Po zmierzchu panującą za dnia niemal letnią temperaturę zastąpiła nieprzyjemna wilgoć. Mila miała na sobie tylko podkoszulkę i dżinsy, toteż przyspieszyła kroku.

      Okolica, zabudowana mniej więcej przed stu laty, dopiero niedawno została odkryta przez młodych i zamożnych utracjuszy oraz słynnych architektów, którzy niebawem mieli zamienić ją w epicentrum luksusu. Działo się tak coraz częściej. Metropolia przypominała wielkie skupisko magmy podlegającej stałej metamorfozie. Tylko jej grzechy nigdy nie ulegały zmianie. Przebudowywano dzielnice, nadawano ulicom nowe nazwy, dzięki czemu mieszkańcy mogli się czuć ludźmi nowoczesnymi, którzy jednak nie zdają sobie sprawy, że prowadzą identyczny żywot jak ich poprzednicy, zachowując się tak samo i powtarzając te same błędy.

      Że los predestynuje ich do roli ofiar wyznaczonych z góry katów.

      Być może Valin dokonał rzezi, próbując odwrócić tę tendencję. Belman był ważnym człowiekiem, który niczym pogański bożek posiadał władzę leczenia i darowywania życia, ale rozdzielał te dary według swego widzimisię. Mila nie mogła jednak pojąć, dlaczego Roger kazał zapłacić za grzechy ojca także jego żonie i dzieciom.

      Rozmyślała o tym, idąc do domu. Trochę wcześniej wstąpiła na chwilę do fast foodu, żeby kupić dwa hamburgery. Jeden zjadła w samochodzie, drugi niosła w torebce. Mijając alejkę graniczącą z jej domem, położyła torebkę na pokrywie pojemnika na śmieci. Potem weszła na schody prowadzące do czteropiętrowego budynku. Po chwili potrzebnej na wsunięcie klucza do zamka drzwi wejściowych zobaczyła, co było do przewidzenia, dwoje brudnych rąk sięgających po cenne opakowanie z jedzeniem. Niebawem także ten włóczęga będzie musiał opuścić dzielnicę. Nie służyłoby mu nowe otoczenie dobrze zilustrowane na wielkiej reklamie zakrywającej fasadę domu naprzeciwko, znajdującego się w przebudowie. Zostali na niej przedstawieni jak na migawce przyszli szczęśliwi mieszkańcy tej dzielnicy.

      Przystanęła, jak to robiła za każdym razem, żeby popatrzeć na dwójkę wesołych, olbrzymich postaci uśmiechających się z plakatu. Zupełnie nie potrafiła im zazdrościć.

      * * *

      Zamknąwszy drzwi swego mieszkania, odczekała jeszcze kilka sekund, nie zapalając światła. Była wyczerpana. Z przyjemnością zanurzyła się w ciszy własnych myśli. Ale trwało to krótko.

      Jesteś w jego mocy. Należysz do niego. Wiesz, że to, co zobaczysz, spodoba ci się.

      Tak, to była prawda. Doznała znajomego wrażenia, stawiając znowu nogę na miejscu zbrodni, w bezpośrednim kontakcie ze znakami zła. Ludzie, oglądając dzienniki telewizyjne, myślą, że znają to uczucie, ale nie mają pojęcia, co to oznacza tak naprawdę, gdy człowiek stanie nad trupem kogoś, kto został zamordowany. Policjantom przydarza się ciągle coś dziwnego. To rodzaj naturalnego procesu, przechodzą przez niego wszyscy. Na początku czujesz odrazę. Potem się przyzwyczajasz. W końcu popadasz w uzależnienie. Z początku kojarzysz śmierć ze strachem – że sam możesz zostać zabity, że zabijesz drugiego człowieka, że zobaczysz ludzi, którzy zostali zamordowani. Ale potem ta myśl wciska się jak złośliwy gen do łańcucha twojego DNA. Multiplikuje się i w końcu staje częścią ciebie. Wtedy śmierć jest jedyną rzeczą, która pozwala ci czuć się żywym. W przypadku Mili był to spadek, jaki pozostawiła jej sprawa Zaklinacza. Ale nie tylko to.

      W końcu wyciągnęła rękę w stronę kontaktu. Zapaliła się lampa z abażurem po drugiej stronie pokoju. Stosy książek zapełniały salon, a także sypialnię, łazienkę, a nawet maleńką kuchnię. Były to powieści, eseje, teksty poświęcone filozofii, książki historyczne. Nowe i używane. Kupowała je w księgarniach albo u bukinistów.

      Zaczęła je gromadzić, gdy zniknął jej kolega z Przedpiekla, Eric Vincenti. Obawiała się, że skończy tak jak on, pochłonięta obsesją poszukiwania zaginionych.

      Szukam ich wszędzie. Szukam bezustannie.

      Lub zostanie połknięta przez ten sam mrok, który starała się zgłębić. Pod pewnymi względami te książki były balastem zapewniającym zakotwiczenie w życiu, ponieważ miały jakieś zakończenie. Nie przywiązywała wagi do tego, czy jest ono szczęśliwe, czy nie, albowiem tak czy owak stanowiło zawsze pewną zaletę, podczas gdy właśnie tego brakowało sprawom, którymi codziennie się zajmowała. Poza tym, książki stanowiły antidotum przeciwko milczeniu, ponieważ wypełniały umysł słowami niezbędnymi do zapełnienia pustki pozostawionej przez ofiary. Ale przede wszystkim umożliwiały ucieczkę. Były jej sposobem na zniknięcie. Zagłębiała się w lekturze i cała reszta, łącznie z nią samą, przestawała istnieć. W książkach mogła być kimkolwiek. Co było równoznaczne z tym, że stawała się nikim.

      Za każdym razem, gdy wracała do swego mieszkania, witały ją tylko one.

      Podeszła do kontuaru oddzielającego salon od małej kuchni. Zsunęła kaburę z pistoletem z pasa i odłożyła ją razem СКАЧАТЬ