Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 17

Название: Hipoteza zła

Автор: Donato Carrisi

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Mila Vasquez

isbn: 978-83-8125-989-7

isbn:

СКАЧАТЬ – szklanych bibelotów, poszczerbionej porcelany i albumów ze zdjęciami z dawnych lat. Niosła tacę z dwiema filiżankami i imbrykiem. Mila podniosła się z kanapy, żeby jej pomóc ustawić wszystko na stoliku.

      – Dziękuję pani, moja kochanieńka.

      – Nie musiała się pani kłopotać.

      – Robię to z przyjemnością – odparła kobieta, zabierając się do napełnienia filiżanek herbatą. – Nie miewam zbyt wielu gości.

      Mila przyglądała się jej, zadając sobie pytanie, czy któregoś dnia ją również dotknie podobne osamotnienie. Prawdopodobnie jedyną istotą dotrzymującą towarzystwa pani Walcott był rozciągnięty na fotelu rudawy kot, który co jakiś czas otwierał oczy, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku, po czym znowu zapadał w drzemkę.

      – Satchmo nie przepada zbytnio za obcymi, ale to dobry kot.

      Mila zaczekała, aż starsza pani usiądzie naprzeciw niej, a potem, biorąc do ręki filiżankę, przeszła do celu swej wizyty.

      – Pewnie wyda się pani dziwne to, o co chcę panią zapytać, ponieważ upłynęło wiele czasu. Czy przypadkiem pamięta pani rodzinę Valinów, którzy mieszkali naprzeciwko? – Wskazała dom po drugiej stronie ulicy i natychmiast zauważyła, że twarz pani Walcott posępnieje.

      – Biedacy – mruknęła kobieta, potwierdzając, że ich pamięta. – Gdy ja i mój mąż Arthur kupiliśmy ten dom, trochę wcześniej przenieśli się tu również oni. Byli równie młodzi jak my, a dzielnica została dopiero co wybudowana. Idealne miejsce, żeby żyć w spokoju i wychowywać dzieci. Tak nam powiedział agent nieruchomości i nie pomylił się. Sprawdziło się przynajmniej przez pierwsze lata. Przeniosło się tu z centrum wiele osób. Przede wszystkim urzędnicy albo kupcy. Żadnego robotnika ani imigranta.

      Dla należącej do innego pokolenia pani Walcott ten niepoprawny politycznie komentarz był całkowicie naturalny. Mila poczuła lekkie rozdrażnienie, ale nie zrezygnowała z serdecznego tonu.

      – Proszę mi opowiedzieć o Valinach. Co to byli za ludzie?

      – Bardzo grzeczni. Żona zajmowała się domem, natomiast mąż miał dobrą pracę jako urzędnik. Ona była bardzo ładna, wydawali się szczęśliwi. Z miejsca się zaprzyjaźniliśmy. Co niedziela zapraszaliśmy się nawzajem na grilla i spędzaliśmy razem dni świąteczne. Arthur i ja byliśmy małżeństwem od niedawna, za to oni mieli już dziecko.

      – Rogera. Pamięta go pani?

      – Jakże mogłabym zapomnieć tego małego smyka. Gdy miał pięć lat, umiał już jeździć na rowerze i kręcił się na nim tam i z powrotem po ulicy. Arthur uwielbiał tego chłopca, do tego stopnia, że zbudował mu domek na drzewie. Po jakimś czasie okazało się, że nie będziemy mieli własnych dzieci, ale żadne z nas nie robiło z tego tragedii, przede wszystkim, żeby nie sprawić przykrości partnerowi. A wie pani, Arthur był bardzo zdolnym człowiekiem. Byłby doskonałym ojcem, gdyby dobry Pan Bóg mu na to pozwolił.

      Mila kiwnęła głową. Jak wiele starszych osób, pani Walcott miała skłonność do odbiegania od tematu i trzeba ją było naprowadzić z powrotem na główny wątek rozmowy.

      – A jak ułożyły się później sprawy rodziców Rogera?

      – Pani Valin ciężko zachorowała – odparła kobieta, kręcąc głową. – Lekarze od razu postawili sprawę jasno, że nie jest to choroba uleczalna. Ale powiedzieli też, że Pan Bóg nie zabierze jej do siebie zbyt prędko. Najpierw będzie musiała znosić bóle i cierpienia. Być może właśnie z tego powodu mąż postanowił opuścić rodzinę.

      – Ojciec Rogera ich porzucił? – Mila nie znalazła tej informacji w dokumentach.

      – Tak, proszę pani, ożenił się ponownie i nie pokazał się więcej, nawet po to, żeby sprawdzić, jak im się tu wiedzie – wyjaśniła tonem nagany pani Walcott. – A Roger, który do tej pory był żywym i energicznym chłopcem, zaczął powoli gasnąć. Ja i Arthur widzieliśmy, że coraz bardziej się izoluje, chociaż wcześniej nigdy nie brakowało mu przyjaciół. Spędzał całe godziny sam albo w towarzystwie matki. Jak prawdziwie odpowiedzialny młody człowiek.

      Pani Walcott odczuwała szczerą gorycz, prawdopodobnie napełniłaby ją bólem informacja o tym, jak straszliwą zbrodnię Roger Valin popełnił poprzedniej nocy.

      – Mojemu mężowi było niezmiernie przykro z powodu tego, co spotkało chłopca, i złościł się na jego ojca. Co jakiś czas słyszałam, jak wyraża się o nim w brzydkich słowach. Pomyśleć, że byli tak zaprzyjaźnieni. Ale nigdy nie robił tego w obecności Rogera. Arthur traktował go w szczególny sposób, był jedynym człowiekiem, któremu udawało się wyciągnąć go z tego domu.

      – A jak to robił?

      – Dzięki zegarkom – odparła pani Walcott, odstawiając pustą filiżankę na tacę. Mila uświadomiła sobie, że ledwie spróbowała swojej herbaty. – Arthur miał ich całą kolekcję. Kupował je na targowiskach albo na aukcjach. Spędzał całe dnie przy stoliku, rozbierając je lub naprawiając. Gdy przeszedł na emeryturę, musiałam mu przypominać, żeby coś zjadł albo poszedł do łóżka. To niewiarygodne, miał mnóstwo zegarków, ale nie zdawał sobie sprawy z mijającego czasu.

      – I podzielił się tą pasją z Rogerem – ponagliła ją Mila, która wiedziała już o hobby masowego mordercy.

      – Nauczył go wszystkiego, co sam wiedział na ten temat. I chłopiec zaczął szaleć na punkcie tego świata cykania i precyzji. Arthur mawiał, że Roger ma do tego wrodzony dryg.

      Nieskończenie mały świat to stan, do stworzenia którego dąży każdy, kto czuje się nieszczęśliwy, pomyślała Mila. To trochę tak, jakby zniknąć innym sprzed oczu, zachowując mimo to swoją rolę w świecie – rzecz równie ważna, jak odliczanie czasu. Ale w końcu Roger Valin postanowił zniknąć na dobre, i koniec.

      – Tu, na górze, jest poddasze – wyjaśniła pani Walcott. – W zasadzie było przeznaczone dla dzieci, których jednak nie mieliśmy. Mówiliśmy zawsze, że je wynajmiemy, ale potem Arthur urządził tam sobie pracownię. Zamykał się w środku z Rogerem i zdarzało się, że nie pokazywali się przez całe popołudnie. Potem mój mąż zachorował i z dnia na dzień chłopiec przestał przychodzić do naszego domu. Arthur go usprawiedliwiał, mawiał, że wszyscy młodzieńcy są trochę okrutni i że Roger nie robi tego przez złośliwość. Poza tym już wtedy musiał codziennie patrzeć na umierającą matkę, więc żadną miarą nie można było wymagać, żeby asystował w gaśnięciu innej ludzkiej istoty, chociaż chodziło o jedynego przyjaciela, jakiego jeszcze miał. – Kobieta wyjęła z kieszeni podomki pogniecioną chusteczkę i otarła łzę, która pokazała się w kąciku jej oka. Potem ścisnęła ją w dłoni i położyła na podołku, gotowa jej użyć znowu, gdyby zaszła taka potrzeba. – Ale jestem przekonana, że Arthur mocno to odczuł. Myślę, że codziennie żywił nadzieję, że Roger znowu przekroczy ten próg.

      – A więc wasze stosunki uległy zerwaniu – skonkludowała Mila.

      – Nie – zaprzeczyła nieco zaskoczona pani Walcott. – Minęło około sześciu miesięcy od śmierci mojego męża, Roger nie przyszedł nawet na jego pogrzeb. A potem pewnego ranka zupełnie niespodziewanie stanął przed moimi drzwiami. Zapytał СКАЧАТЬ