Hipoteza zła. Donato Carrisi
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Hipoteza zła - Donato Carrisi страница 16

Название: Hipoteza zła

Автор: Donato Carrisi

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Современные детективы

Серия: Mila Vasquez

isbn: 978-83-8125-989-7

isbn:

СКАЧАТЬ Należy też wspomnieć o czymś innym. – Boris wskazał telefon wiszący na ścianie. – Dziś rano z tego aparatu Jes na polecenie Valina zawiadomił policję. Ale według wykazu połączeń, w środku nocy, mniej więcej około trzeciej, morderca przerwał jatkę, żeby wykonać inny telefon.

      – Numer zgadza się z telefonem pralni na żetony w centrum miasta, otwartej dwadzieścia cztery godziny na dobę – wyjaśnił Gurevich. – Korzystają z niej przede wszystkim ludzie starsi i imigranci, dlatego jest tam publiczny aparat.

      – W pralni nie ma obsługi ani dozorcy, są tylko kamery ochrony, żeby zniechęcić wandali albo innych ludzi o złych zamiarach. – Boris spojrzał na nią uważnie.

      – A zatem wiecie, kto podniósł słuchawkę – powiedziała Mila, pewna, że ktoś odebrał telefon.

      – W tym właśnie problem – przyznał Boris. – Nikt jej nie podniósł. Valin czekał jakiś czas, a potem zrezygnował i więcej nie próbował.

      – Nie wydaje się pani, agentko Vasquez, że to bez sensu? – skomentował sprawę Gurevich.

      Mila domyślała się powodów, dla których obaj inspektorzy byli zaniepokojeni, ale nie miała pojęcia, jaką rolę do odegrania w tej historii ma ona.

      – Czego oczekujecie ode mnie?

      – Żeby się domyślić, dokąd Valin skierował się obecnie, potrzebne nam są wszelkie szczegóły z jego przeszłości, ponieważ nie ma wątpliwości, że coś knuje – odparł Gurevich. – Z kim chciał się połączyć dziś w nocy? Dlaczego spróbował tylko raz? Czy może mieć jakiegoś wspólnika? Jaki będzie jego następny ruch? Dokąd się udał z karabinem Bushmaster?

      – A wszystkie odpowiedzi są powiązane z jedną niewiadomą – dokończył Boris. – Gdzie Roger Valin przebywał przez ostatnie siedemnaście lat?

      9

      Szał zabijania, w jaki popada morderca, określany terminem spree killer, ma charakter cykliczny.

      Jeden cykl trwa około dwunastu godzin i dzieli się na trzy stadia: spokoju, inkubacji i wybuchu. Pierwsze stadium następuje po przeprowadzeniu wstępnego ataku. Pojawia się chwilowe zaspokojenie, po którym następuje jednak faza wylęgania: nienawiść miesza się w niej z wściekłością. Te dwa uczucia zachowują się jak pierwiastki chemiczne. Gdy są od siebie odizolowane, nie muszą być szkodliwe, ale jeśli się połączą, mogą dać początek wysoce niestabilnej substancji. Z tą chwilą nieuchronnie pojawia się trzecie stadium. Proces ten może prowadzić tylko do zadania śmierci.

      Mila miała nadzieję, że zdąży na czas.

      Naturalnym epilogiem działania masowego mordercy jest zwykle samobójstwo. Jeśli Valin jeszcze go nie popełnił, oznaczało to, że miał jakieś dalsze plany i mógł je zrealizować.

      Gdzie i kogo mógł zaatakować tym razem?

      Popołudniowe słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo zaczynało przybierać kolory gasnącego lata. Pochylona nad kierownicą hyundaia Mila jechała powoli, starając się dojrzeć numery kolejnych domów.

      Wszystkie piętrowe domki były jednakowe, miały spadziste dachy i małe ogródki od ulicy. Różniły się tylko barwą, mogły być białe, beżowe, zielone lub brązowe, ale wszystkie te kolory miały wspólną cechę – były wyblakłe. W odległych już czasach zamieszkiwały w nich młode rodziny z dziećmi, bawiącymi się na trawie, a palące się we wszystkich oknach światła urzekały przytulnym ciepłem.

      Dziś była to dzielnica ludzi starych.

      Białe drewniane płoty oddzielające poszczególne działki, zostały zastąpione metalowymi siatkami. W wysokiej trawie można było dostrzec śmieci i złom. Dojechawszy w pobliże numeru czterdzieści dwa, Mila zwolniła i zatrzymała się. Po drugiej stronie ulicy stał dom, w którym niegdyś mieszkał Roger Valin.

      Minęło siedemnaście lat i nieruchomość należała już do innej rodziny, wciąż jednak było to miejsce, w którym dorastał masowy morderca. Tu stawiał pierwsze kroki, bawił się przed domem i uczył się jeździć na rowerze. Codziennie wychodził z tych drzwi, żeby udać się do szkoły, a potem do pracy. Tu oddawał się rutynowym zajęciom. Było to także miejsce, w którym Roger musiał opiekować się chorą matką, czekając wraz z nią na nierychliwy, ale nieuchronny koniec.

      W karierze poszukiwaczki zaginionych osób Mila bardzo dobrze przyswoiła sobie pewną naukę. Bez względu na to, jak daleko się ucieknie, dom jest miejscem, które podąża za nami wszędzie tam, gdzie idziemy. Możemy często zmieniać miejsce zamieszkania, ale zawsze istnieje to jedno, z którym pozostajemy związani na zawsze. Jakbyśmy to my należeli do niego, a nie na odwrót. Jakbyśmy składali się z tych samych materiałów – ziemi zamiast krwi, drewna w stawach, cementu w kościach.

      Poszukując Rogera Valina, Mila miała nadzieję, że on także, mimo lat spędzonych w niewiadomych miejscach, mimo przenikającej go wściekłości i zabójczych planów, nie będzie mógł wyzwolić się spod siły wspomnień. Zaparkowała hyundaia przy chodniku, wysiadła i rozejrzała się. Między drzewami zrywały się podmuchy wiatru, niosąc gdzieś z daleka dźwięki alarmu samochodowego, który rozbrzmiewał to głośniej, to znów ciszej, mieszając się z innymi odgłosami. W ogródku dawnego domu Valinów stał na czterech słupkach z cegieł wrak bordowego combi bez kół. We wnętrzu domu można było dostrzec cienie obecnych mieszkańców. Było rzeczą nieprawdopodobną, aby Roger podszedł na mniejszą odległość niż ona w tej chwili. Żeby zdobyć dowód takiej wizyty, musiałaby się zwrócić gdzie indziej. Rozejrzała się ponownie i wybrała dom stojący naprzeciwko tamtego.

      Starsza pani zbierała właśnie pranie rozwieszone do wyschnięcia na sznurku między dwoma słupkami. Ze stosem w rękach weszła na schody werandy. Mila ruszyła szybkim krokiem w jej kierunku, żeby ją zatrzymać, zanim wejdzie do domu.

      – Przepraszam panią! – zawołała.

      Kobieta obejrzała się i obrzuciła ją nieufnym spojrzeniem. Już w połowie drogi Mila wyjęła legitymację policyjną, żeby ją uspokoić.

      – Dzień dobry, przepraszam, że pani przeszkadzam, ale chciałabym porozmawiać.

      – Nie ma problemu, moja droga – odparła kobieta z ledwo dostrzegalnym uśmiechem. Miała na nogach podkolanówki frotté, z których jedna opadła do kostki, a jej podomka była poplamiona i wytarta na łokciach.

      – Od jak dawna pani tu mieszka?

      Wydawało się, że pytanie rozbawiło kobietę; przez chwilę rozglądała się melancholijnie po okolicznych domach.

      – Od czterdziestu lat.

      – W takim razie zwróciłam się do właściwej osoby – powiedziała serdecznym tonem Mila. Nie chciała jej przestraszyć, pytając wprost, czy przypadkiem widziała ostatnio swojego dawnego, zaginionego od siedemnastu lat sąsiada Rogera Valina. Poza tym podejrzewała, że z powodu podeszłego wieku kobieta mogłaby coś poplątać.

      – Zechce pani wejść do środka?

      – СКАЧАТЬ