Demony przeszłości. Część druga. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Demony przeszłości. Część druga - Diana Palmer страница 5

Название: Demony przeszłości. Część druga

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: GWIAZDY ROMANSU

isbn: 978-83-276-4513-5

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      – Aggie naprawdę zastała cię kiedyś w łóżku z dziewczyną?

      – Nie w Casa Rio. Miałem za dużo rozumu, żeby przyprowadzać tu którąś z moich dziewczyn. – Przez chwilę się zamyślił. – Zresztą, nie było ich wiele. Znacznie więcej czasu spędzałem na zarabianiu pieniędzy niż na ich wydawaniu.

      – Bardzo ciężko pracujesz, to fakt – przyznała.

      Powędrowała wzrokiem do jego nagiego torsu, widocznego w rozpiętej piżamie, zatrzymując go na gęstym zaroście, który biegł w dół przez płaski brzuch i niknął za paskiem spodni piżamy. Nie powinno to zrobić na niej wrażenia, a jednak niespodziewanie zapragnęła go dotknąć.

      Bowie za dobrze znał się na kobietach, by właściwie odczytać spojrzenie Gaby. Zafascynowało go i podnieciło, zrozumiał bowiem, że zorientowała się, co odczuwa, i dzięki temu po raz pierwszy zrozumiała jego reakcje na ich bliskość.

      Ich spojrzenia się spotkały.

      – Już wiesz coś więcej o mężczyznach? – zapytał. – Nie musisz się wstydzić. Mężczyźni muszą sobie z tym radzić – dodał z ciężkim westchnieniem. – Łatwiej było w okresie dojrzewania, zanim dziewczyny się dowiedziały, dlaczego czasami chłopcy zginają się wpół.

      Gaby się roześmiała. Zabawne uwagi Bowiego niezmiennie potrafiły przełamać jej nerwowość i zakłopotanie.

      – Przynajmniej Aggie wygląda mniej żałośnie – zauważyła.

      – Dziś rano dostarczyliśmy jej rozrywki.

      – Domyślam się, że jesteś przyzwyczajony do sypiania z kobietą. – Gaby poszukała wzrokiem spojrzenia Bowiego.

      – Nie całą noc, kotku – odparł. – Pod tym względem jesteś moją pierwszą – dodał z uśmiechem.

      – Tak czy inaczej dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać ze sobą. Byłam naprawdę przerażona.

      – Zauważyłem. – Bowie wstał i przeciągnął się z zadowoleniem, ponieważ doskonale się wyspał.

      Po przebudzeniu zobaczył wtuloną w niego Gaby i na ten widok zalała go fala czułości. Zdążyła zajść mu za skórę, nawet jeśli w ostatnich dniach kierował się w stosunku do niej nieco mniej oczywistymi motywami. Już matka da mu za swoje za udział w przyczynieniu się do wyjazdu jegomościa z Teton. Mógł się założyć, że aby się na nim zemścić, przekaże Gaby pakiet kontrolny w Casa Rio. Nic takiego, ponieważ ten plan spali na panewce, jeśli Gaby się z nim zwiąże.

      – Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek lepiej się wyspał – dodał. – Co zaplanowałaś na dzisiaj?

      Gaby nie mogła sobie uprzytomnić, co takiego zamierzała, mając przed oczami potężne muskuły Bowiego. Widok okazałej męskiej sylwetki zapierał jej dech w piersiach.

      – Przepraszam. O co pytałeś? – zreflektowała się.

      – Nieważne. – Bowie roześmiał się, pochwycił Gaby pod ramiona i wyciągnął z łóżka. Obrzucił wzrokiem jej zaróżowioną twarz. – Bardzo ładnie wyglądasz – zauważył. – Dziewiczo i słodko.

      – Ty też nieźle się prezentujesz – odparła.

      Bowie uśmiechnął się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech. Przez wyjątkową, przedłużającą się chwilę zapomnieli o otaczającej ich rzeczywistości, chłonąc się wzrokiem. Z tego swoistego transu wyrwał ich Montoya, który wszedł do pokoju, niosąc tacę z dzbankiem kawy, filiżankami, dzbanuszkiem ze śmietanką i cukiernicę.

      – Oho ho – rzucił. – Jeśli dłużej będziecie na siebie patrzeć w ten sposób, to może się źle skończyć.

      – Masz swój rozum, prawda? – zagadnął Bowie.

      – Pewno, i wiem swoje – odparł ze śmiechem Montoya. – Bujać to my, ale nie nas.

      – Jeśli będziesz współpracował, to niewykluczone, iż zmuszę ją do zaręczyn – zauważył Bowie.

      Montoya zwrócił spojrzenie na zdumioną Gaby i przyłożył rękę do serca.

      – Señorita, jestem zbulwersowany pani zachowaniem. Jak pani mogła zdeprawować tak wartościowego dżentelmena jak señor Bowie?

      – Zdeprawować? – W drzwiach stanęła Aggie, która akurat przechodziła korytarzem. – Powiedziałeś „zdeprawować”?

      – Bezwstydnie mnie wykorzystała – oświadczył Bowie, udając, że piorunuje Gaby wzrokiem. – Myślę, że zaręczyny to w zaistniałej sytuacji jedyny możliwy sposób, żebym pozostał uczciwym mężczyzną. Co ty na to? – zwrócił się do matki.

      – Cudowny pomysł, kochanie – odrzekła Aggie, uśmiechając się szelmowsko. – Udzielę ci w tej sprawie wszelkiej pomocy, podobnie jak ty uczyniłeś w stosunku do mnie.

      – Wiedziałem – rzucił z westchnieniem Bowie, kiedy Aggie znikła na korytarzu. – Nie przebolała jegomościa z Teton. W każdym razie jeszcze nie.

      – To oczywiste, skoro pani Agatha większą cześć nocy przepłakała – powiedział Montoya. – Robi dobrą minę do złej gry, ale cierpi.

      – Jeszcze jeden powód, żeby Gaby za mnie wyszła i aby dała mojej matce coś, co zajmie jej myśli – zgodził się Bowie. – Zostaw nas samych, żebym mógł się spokojnie oświadczyć.

      – Z przyjemnością, señor. – Montoya uśmiechnął się szeroko i starannie zamknął za sobą drzwi.

      – Żartujesz, prawda? – wyjąkała zaskoczona Gaby.

      – Wcale nie – odrzekł Bowie. – Kupimy pierścionek i będziemy żyć dniem dzisiejszym. – Przyciągnął ją do siebie. – Jeśli zaufałaś mi na tyle, że spałaś w moich ramionach, to żywię nadzieję, iż pewnego dnia odważysz się na tyle, żeby oddać mi całą siebie. Mogę poczekać.

      – Podjęlibyśmy duże ryzyko – wyszeptała Gaby, mimo że pomyślała, jak cudownie byłoby, gdyby do siebie należeli. Może rzeczywiście pewnego dnia zdoła posunąć się dalej?

      – Nie mam nic przeciwko ryzyku – odparł ze spokojem. – Powiedz „tak”. – Czarne oczy Bowiego rozbłysły. – Twoja opinia jest zrujnowana, moja też. Do wieczora Tia Elena rozgłosi w całej okolicy, co ujrzała, a większość ludzi nie zna nas tak dobrze jak ona i nie uwierzy, iż do niczego między nami nie doszło. O zachodzie słońca staniesz się kobietą upadłą.

      – To nie jest dobry powód do zawarcia małżeństwa.

      Bowie ujął w dłonie twarz Gaby i musnął wargami jej usta.

      – Na ogół dobrze się porozumiewamy, prawda?

      – Tak było, zanim nie zaczęliśmy СКАЧАТЬ