Demony przeszłości. Część druga. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Demony przeszłości. Część druga - Diana Palmer страница 4

Название: Demony przeszłości. Część druga

Автор: Diana Palmer

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Остросюжетные любовные романы

Серия: GWIAZDY ROMANSU

isbn: 978-83-276-4513-5

isbn:

СКАЧАТЬ – Jestem przy tobie. Nic ci nie grozi.

      Wstał i wziął Gaby na ręce, szepcząc kojące słowa.

      – Mam mokre policzki, zmoczę ci koszulę – powiedziała łamiącym się głosem, dotykając kołnierzyka jego błękitnej koszuli.

      Nosił ją do garnituru, ale teraz był bez marynarki i krawata, a koszula była rozpięta aż do pasa. Zwróciła uwagę na opaloną skórę i muskularną klatkę piersiową.

      – Wyschnie – odrzekł, opuszczając ją na podłogę. – Zaraz się pozapinam – dodał, przekonany, że przeraził ją widok nagiego męskiego torsu.

      – Nie boję się ciebie.

      – Podejrzewam, że nie powiesz mi, co tak cię przeraziło we śnie, prawda?

      – Nie mogę o tym mówić.

      – Cóż, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż w zaistniałej sytuacji nie zostawię cię tu samej.

      Bowie rozejrzał się po pokoju, a zobaczywszy szlafrok, pomógł Gaby go włożyć, starając się nie wpatrywać w jej ciało, którego kształty podkreślała cienka nocna koszula. Zawiązał pasek szlafroka i znowu wziął ją na ręce.

      – Dokąd chcesz mnie zanieść? – spytała.

      – Twoje łóżko jest dla mnie za krótkie. Musi więc być moje.

      – Bowie…? – Gaby zesztywniała.

      – Nie masz powodu do obaw. Po prostu nie zostawię cię tu samej w ciemności, przestraszonej i rozdygotanej. Tylko tyle.

      Gaby była w pokoju Bowiego tylko raz czy dwa, i to pod jego nieobecność. Duże pomieszczenie, utrzymane w brązie, beżu i zieleni – kolorach ziemi – odpowiadało jego osobowości. Na królewskim łożu z baldachimem leżała kołdra w indiańskie wzory, odchylona tak, że widać było beżowe prześcieradło.

      – Właśnie miałem się położyć, kiedy usłyszałem twoje krzyki – wyjaśnił, kładąc ją na łóżku. Pochylił się i oparł na ramionach. – Będziesz spała ze mną – oznajmił. – Włożę piżamę, żebyś była spokojna, iż z mojej strony nic ci nie grozi. Wprawdzie na basenie widziałaś mnie nago wychodzącego spod prysznica, ale mimo to się ubiorę – dodał, wstając, by sięgnąć do szuflady po piżamę.

      Gaby zapamiętała, jak męsko i okazale prezentował się nagi Bowie, ale nawet nie śmiała o tym wspominać w tych okolicznościach.

      – Co powie Aggie? – spytała.

      – Nie będziemy się teraz tym martwić. Na pewno obudzę się na czas, by cię stąd wyprowadzić. – Znalazł piżamę, zamknął szufladę i spojrzał na Gaby. – Boisz się mnie? – spytał.

      – Nie.

      – To już coś – orzekł, kierując się do łazienki.

      ROZDZIAŁ DWUNASTY

      Gaby odsunęła kołdrę, wyciągnęła się obok Bowiego i położyła głowę na jego nagim ramieniu, stwierdzając przy tym z cichym zadowoleniem, że w klimatyzowanym pokoju jest przykryty tylko wełnianym indiańskim szalem.

      – Nie będzie ci zimno? – spytała.

      – Z tobą obok? Liczę na to, że nie chrapiesz – odparł żatrobliwym tonem.

      – Mam nadzieję, że ty też nie.

      Bowie odwrócił się, żeby zgasić nocną lampkę. Bliskość i zapach tego przystojnego mężczyzny, jak również sam fakt, że leżała z nim w łóżku, obudziły w Gaby nieznane jej do tej pory emocje. Przyszło jej do głowy, że nie byłaby w stanie odczuwać lęku przed Bowiem, co powinno się jej wydać niezwykłe, ale nie była w stanie się nad tym głębiej zastanawiać.

      – Wygodnie ci? – spytał nieco sennym głosem.

      – Bardzo, a tobie?

      – Zaraz się przekonam.

      Gaby westchnęła, szukając miejsca, gdzie mogłaby położyć rękę. W końcu oparła ją na ramieniu Bowiego. Roześmiał się i powiedział:

      – Możesz położyć ją na mojej piersi, jeśli masz ochotę. Dopóki nie zaczniesz jej gładzić i obsypywać pocałunkami, nie będzie mi to przeszkadzało.

      – Bowie! – obruszyła się.

      – Myślałem, że to cię uspokoi – rzekł z wyraźnym rozbawieniem. – Nie musisz być tak ostrożna, kochanie. Przejechałem pół stanu, a ostatniej nocy prawie nie spałem. Ledwie żyję. Jesteś absolutnie bezpieczna – przynajmniej dzisiaj.

      – Okej. Nie chciałam tylko, żeby ci było niewygodnie. – Gaby przesunęła rękę na szal okrywający pierś Bowiego, a on przykrył ją swoją dłonią.

      – Już nie będą cię męczyć koszmary, przynajmniej tej nocy. Będziesz spała w moich ramionach. Zamknij oczy, adorada.

      – Jak mnie nazwałeś? – spytała sennie.

      – Nieważne. Śpij.

      Hiszpańskie słowo brzmiało jej jeszcze w uszach, kiedy zasypiała. Czy mogło znaczyć „uwielbiana”, a może „ukochana”? Uśmiechnęła się, rozkoszując się czułością, jakiej dotychczas wobec niej Bowie nie przejawiał. Uważała, że jest zdolny ją okazać, ale nie zaobserwowała objawów, które by o tym świadczyły, z wyjątkiem jego stosunku do dzieci czy do młodych zwierząt. Tymczasem potrafi być dla niej czuły. Gdyby tylko zachował ją w momentach, kiedy był podniecony! Niestety, w takich chwilach mężczyźni stawali się nieprzewidywalni i dlatego unikała zbyt bliskiego kontaktu.

      W końcu usnęła ukołysana równomiernym biciem serca Bowiego. O świcie obudził ją jakiś delikatny zgrzyt, po którym rozległy się głosy i stukot biegnących stóp.

      – O, do diabła!

      Usłyszała przekleństwo i otworzyła oczy. Zobaczyła sufit. Spojrzała w dół i poczuła, że jej ciało jest nieruchome. Bowie obejmował ją ramieniem, a jedną nogę przerzucił nad jej obie. Leżeli wtuleni w siebie. Głowa Bowiego wystawała znad szalay, w kogoś się wpatrywał. Gaby podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem i w nogach łóżka zobaczyła Agathę McCayde, a obok niej Tię Elenę i Montoya.

      Twarz Gaby przybrała kolor purpury. Usiadła, wciąż owinięta szlafrokiem.

      – Bowie? – szepnęła.

      – Wiem. Miałem nadzieję, że to tylko zły sen – odparł, po czym uniósł się nieco i zachęcił matkę: – Nie krępuj się, powiedz to.

      – Co? – spytała z westchnieniem Aggie. – Gdyby to był ktoś inny, a nie Gaby, mogłabym się wściekać i wygłaszać komunały. Jeśli wziąłeś ją do siebie dlatego, że miała koszmarne sny, a ty nie chciałeś СКАЧАТЬ